Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

21 grudnia 2014

Od Phantom'a c.d. Williama

Rozejrzałem się i dostrzegłem, że znajdujemy się na głównym placu pałacyku ojca. Nasz dom znajdował się na wysokim, górzystym wzgórzu, do którego wiodły wyjątkowo strome i ostro nachylone schody. Miało to zniechęcać ciekawskich intruzów przed zakłócaniem spokoju posiadłości. Jako dziecko musiałem niemal codziennie pokonywać ten dystans i zdążyłem znienawidzić mojego protoplastę za ten pomysł: jakby nie mógł po prostu pałacyku ogrodzić i postawić alarmów. Ale nie: on był tradycjonalistą, w jego domu nie było miejsca na jakiekolwiek użytki techniczne, które powodowały skutki uboczne. Dajmy na ten przykład mikrofalówkę: nie, wolał abym jadł zimne jedzenie po powrocie ze szkoły, bo, jak wiadomo, fale mikrofalowe są szkodliwe dla zdrowia. A zimne jedzenie to już nie jest..?
Na całe szczęście ojciec chyba naprawdę chciał się ze mną spotkać, bo portal wysadził nas już na czubku wzgórza. Pałac, który miał dosłownie kształt litery P, posiadał ogród i altankę w pustym polu, w którym poziome U łączy się z I i powstaje P. To właśnie tam wylądowaliśmy. Naturalnie po wyjściu z fioletowej bramy, która błyskawicznie znikła za nami, natrafiłem na rząd dzieciaków, które wpatrywały się w nas jak w jakieś istoty z innego świata. Wśród młodych twarzyczek dostrzegłem nawet kilka takich, których jeszcze nie znałem: zapewne urodziły po moim wygnaniu.
Nagle poczułem tępe uderzenie z tyłu głowy, świat zrobił się czarny i mroczki zaczęły mi tańczyć przed oczami, ale nie zemdlałem. Gdy odzyskałem świadomość, odwróciłem się do napastnika i ujrzałem białowłosą kobietę, coś około trzydziestki, trzymającą pręt od barierki przy schodach. Od razu poznałem ten sadystyczny uśmieszek. To przecież jest..
- Phatuś~! - pisnęła tak, że aż szyby w oknach zadrżały - Dziecko, jak ja za tobą tęskniłam! - matka Yass rzuciła się na mnie i udając, że z przybraną matczyną miłością mnie przytula, poczęła mnie dusić pomiędzy silną ręką, a wielkimi cyckami - Byłam bliska załamania, gdy cię nie było! - puściła mnie i z uśmiechem zaczęła się przyglądać jak z trudem łapię oddech. Niby taka drobna kobietka, a taka z niej silna jędza..- Kogo ja miałam męczyć?
- Ojca. - wychrypiałem.
- Oh, jego też. - zaśmiała się - Ale on nie reaguje tak fajnie jak ty. Wiesz.... zestarzał się.. - na jej twarzy pojawił się grymas - Już się tak nie wije, jak go duszę poduszką. - uniosłem brew, zawsze się zastanawiałem, dlaczego osoba tak spokojna i miłująca nade wszystko ciszę, związała się z Brieth. - Jak się go biczem po plecach smarnie to też już nie piszczy...
- Rozumiem. - mruknąłem - Nie wymieniaj mi tu szczegółów. - zaśmiała się i spojrzała na Williama.
- A co to~? - rzekła wyraźnie zafascynowana - Kiełki~! - nie czekając na reakcje mego towarzysza, po prostu otwarła mu usta i zaczęła obmacywać jego długie ząbki - Mamy wampirka w domu!
- William. - przedstawił się trochę zaskoczony chłopak, gdy wyrwał się wreszcie z jej stalowego uścisku - Moja godność.
- Brieth. - dygnęła z uśmiechem - Skąd się tutaj w sumie wziąłeś?
- Przybyłem razem z moim chłopakiem, by poznać jego wesołą rodzinkę. - uśmiechnął się, coś było w tych dwóch osobnikach podobnego..
- Oh, no to się nie rozczarujesz. - zaśmiała się - Jesteśmy baaaardzo wesołą rodzinką~! - objęła go ramieniem - Wiesz, ojciec chce chyba widzieć Phatusia osobiście, więc ja w tym czasie oprowadzę cię po włościach, pasuje~?

<William?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz