Słoneczko pięknie przygrzewało, gdy lecieliśmy pośród chmurek z bagażami. Will naturalnie nie mógł przeboleć tego, że niby miałby targać cały swój bagaż przez całą drogę, więc zmusił mnie bym zmienił się w kitsune i po obładowaniu mnie torbami jak konia jucznego, wygrzewał się na moim grzbiecie, trzymając się za sukienkę, by wiatr nie podwiał jej do góry. Jakieś pół kilometra przed murami Miasta musieliśmy wylądować i od tej pory samodzielnie nieść walizki, ponieważ gdybym wylądował bliżej, mógłby mnie dostrzec jakiś mieszczanin i zawiadomić służby porządkowe. Skoro już się tu przeprowadzałem nie miałem zamiaru prowokować żadnych sprzeczek z prawem, więc tak było po prostu rozsądniej.
Gdy weszliśmy na ruchliwą ulicę, niektórzy zaczęli dziwnie patrzeć na Williama. Aż mi serce w jednej chwili stanęło, bo wydawało mi się, że dostrzegają w nas tą homoseksualną parę, która co jakiś czas robi furorę na płytach ich miasta. Okazało się jednak, że nie tylko nie poznali w Williamie mężczyzny, ale zobaczyli piękną kobietę. Co za ludzie... oczy im zgniły?
- Piękna panienko! - zawołał jakiś właściciel kranu - Może jabłuszko na drogę?
- Oh, dziękuję.. - odrzekł mój chłopak jak tak kobieco, jak tylko mógł i przyjął podarunek.
- Miła pani, może poniosę twoje walizki..? - spytał jakiś przechodzień - Widzę, że targasz więcej niż twój niekulturalny towarzysz.. - spiorunowałem go wzrokiem. Co to niby miało znaczyć? Gdyby Will faktycznie był kobietą, to oczywiście, że wziąłbym część jego bagaży. Ale jest facetem i nie moja wina, że zapakował pół naszego domu. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że przed naszym wyjściem rozkręcił swój ulubiony kredens i upchał potajemnie między jakimiś kieckami.
- Oh, dziękuję.. - Will.... Wil... Williamma zarumieniła się uroczo. - Jaki pan uprzejmy. Mam nadzieję, że nie sprawię kłopotu.
- Ależ skąd, skąd, jaki znowu kłopot.. - wziął dwie walizki i gdy spróbował je podnieść, dosłownie oczy wyszły mu z orbit z wysiłku. Aż mi się zrobiło go żal, ale Williamma chyba się świetnie bawiła.
- Ale pan silny..! - pochwaliła.
- T-t-t-t-tak! - szepnął z trudem i zaczął wolno posuwać się na przód - S-s-s-s-uper silny...
Przez jego pomoc zaszliśmy do lokalu trochę później niż przewidywałem, no ale w końcu zatrzymaliśmy się w jakieś uliczce i otworzyliśmy drzwi. Nasze nowe lokum... nie było specjalnie ładne.. ani duże.. ani pachnące.. w sumie nie mam pojęcia, jak mógłbym je opisać. Jednym plusem jest to, że było tam łóżko i, uwaga, nie było na nim śladów pleśni. Wooow.
- No.. - mruknął William - ..to nam dom znalazłeś.. - spojrzał na swoją pandę, którą niósł pod pachą - Nie, Mieczuś?
- Cicho.. - wywaliłem język - ..zawsze może spać poza domem, nie? - westchnął i położył walizki.
Usiadłem na łóżku i odkryłem, że jest całkiem wygodne. Nawet miało sprężyny i żadna nie wżynała się w plecy. Materac wydawał się być dobrej jakości. Pościel.. do wyrzucenia. Trzeba kupić nową. Williamma poszła obczaić łazienkę i coś długo nie wracała, swoją drogą odważna dziewucha, więc zacząłem się niepokoić. Już miałem wstać i iść jej na ratunek, kiedy z podłogi wyrosła mi zjawa.
- Hejo! - uśmiechnęła się uroczo. Chwilę przypatrywałem jej się w zamyśleniu, a potem wydarłem się głosem cieńszym niż ten, którego William używał obecnie.
- Co się stało?! - mój babochłop wpadł do pokoju jak poparzony i zatrzymał swój wzrok na Zmorze - Nizmi? Co ty tu robisz..?
- Mieszkam! - nasza stara znajoma uśmiechnęła się do niego - Oh, William, jak ty słodko wyglądasz! Jesteś taki kawaiiiiiiii~! - nastolatka zaczęła tańczyć w miejscu z trupim rumieńcem na twarzy - Czyżby w Phantomie przerodziły się perwersyjnie instynkty? Wiedziałam, że tak będzie~!
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz