"Latteo" był naprawdę ślicznym lokalem. Nie spodziewałam się, że Jeremiasz zna takie miejsca, a co dopiero w nich bywa, ale cóż mogę powiedzieć, znam go od niecałej godziny. Co do jego osoby, to gdy pozbył się tego lekkiego, dość specyficznego zapaszku i przywrócił swoje włosy do ładu, wyglądał całkiem nieźle. Weszliśmy do środka , które tonęło w dopasowanych do siebie kolorach. Pierwsza część była jasna i znajdowało się tu wiele okrągłych, uroczych stolików. Dalej natomiast lokal był przyciemniony i można było sobie usiąść przy barze lub na czarnych sofach i sączyć spokojnie drinka. Usiedliśmy przy stoliku koło okna. Zapadła chwila niezręcznego milczenia, którą przerwała kelnerka przynosząc nam karty dań. Jako, że miałam słabość do słodyczy ( te lizaki w sklepie Jeremiasza wyglądały tak pysznie *.* ) szybko zdecydowałam się na naleśniki z owocami i bitą śmietaną , a do tego latte macchiato. Spojrzałam na mojego towarzysza.
- Wybrałeś coś? - uśmiechnęłam się do niego, ciesząc się na myśl, że za chwilę będę pałaszować pyszne jedzonko.
- Ja poproszę tylko kawę. Jakoś nie jestem głodny.- spojrzał na mnie i odwzajemnił uśmiech. Jejku, właśnie zdałam sobie sprawę, że to może wyglądać trochę, jak randka. Na samą myśl o tym od razu zrobiło mi się dziwnie gorąco. - Jeremiasz, jakkolwiek to wygląda, to nasze... eee... spotkanie, to nie jest żadna randka, znaczy... yyy... nie, żebym cię nie lubiła, bo jesteś naprawdę miłym facetem. W końcu przyjąłeś obcą kobietę, o której nic nie wiesz, pod własny dach... - wzniosłam oczy ku niebu, zrobiłam nieokreślony ruch ręką i cała czerwona kontynuowałam mój napad szczerości - Jednak tak, jak już mówiłam, prawie się nie znamy...yyy... więc trudno powiedzieć, żebyśmy byli na randce, skoro jedynie widziałeś mnie nago... - co ja do cholery plotę?! Jeremiasz spłonął rumieńcem, a ja od razu wycofałam się z mojej niezrozumiałej paplaniny - To znaczy... Ja czasami jestem zbyt szczera i ... a zresztą nieważne. - Spuściłam wzrok i zamilkłam. Jeremiasz odchrząknął. - Cóż, dziękuje za szczerość.
Na szczęście kelnerka właśnie przyniosła moje naleśniczki. Moje zażenowanie odeszło w niepamięć i zabrałam się za pochłanianie tych pyszności. W pewnej chwili zerknęłam na chłopaka, który przyglądał się z uśmiechem, jak wcinam. Przerwałam na chwilę jedzenie.
- Ubrudziłam się ?
- Nie, nie. Tylko widać, że byłaś bardzo głodna. - Zaczął się śmiać. O co mu chodzi? Zerknęłam na niego podejrzliwie. - No dobra... - spoważniał- Masz na nosie bitą śmietanę. - I wybuchnął głośnym śmiechem. Spiorunowałam go wzrokiem. Wzięłam serwetkę i wytarłam nos. Przestał się śmiać i zaczął mi się przyglądać. Następnie nabrałam na palec odrobinę śmietany i maznęłam mu białe wąsy. Tym razem ja wybuchnęłam śmiechem. - Ej, nie postarzaj mnie, bo laski nie będą na mnie lecieć! - Wytarł teatralnie wąsy. Uśmiechnęłam się i skończyłam szybko jeść , wypiłam resztę kawy i powiedziałam do mojego już nie-wąstego kolegi - Idziemy się napić jakiegoś drinka? - wskazałam zachęcająco w kierunku pustego o tej porze baru - Może uda mi się załatwić przy okazji posadę. - dodałam.
- Widzę, że masz dobry humorek. - zastanowił się chwilę - Czemu nie?
[Jeremiasz?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz