Spojrzałem na nią lekko zdziwiony. W sumie to nie wiedziałem co o niej myśleć: dziewczynka, którą trzeba się opiekować, czy wstrętny, irytujący kurdupel. W każdym razie trochę mnie rozbawiła.
- Wiesz.. - zachichotałem, a Viellene od razu się nastroszyła - ..nie musiałaś zaraz wygłaszać mi tu całej przemowy. Wystarczyło powiedzieć coś w stylu "proszę o pomoc". - wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się - Tyle wystarczy.
- Ale.. - zaczęła niezbyt przekonana - ..wkradłam ci się do domu i nadużyłam twojej gościnności. Właśnie dlatego wolę prosić cię o to jako przedstawicielka rodu Tokage.. - nadąsała się i spojrzała w drugą stronę z wyższością w głosie - ..a nie jako Viellene.
- Eeee tam. - machnąłem ręką - Wiesz, efekt i tak będzie ten sam - spojrzała na mnie ze źle skrywanym wyczekiwaniem. - Naturalnie ci pomogę. W końcu jestem dżentelmenem. Nie zostawię damy w potrzebie. Nawet takiej.... młodej. - wziąłem jeden z cukierków, którym mnie poprzednio rzuciła i wpakowałem sobie do ust, przyglądając się jej odrobinę krytycznie.
- Co to niby miało znaczyć, co?! - chwyciła jakąś podłużną poduszkę w rękę, w każdej chwili gotowa do ataku - Zboczeńcu ty!!
- Co? - spytałem zdziwiony - Właśnie powiedziałem, że nie robię tego ze względu na twoje ciało, nie? Tylko dlatego, że lubię pomagać kobietom w każdym wieku.. - nadal patrzyła na mnie pochmurnie - ..chyba nie powinienem był tego zaznaczać.. - westchnąłem - ..no ale nic, słów już nie cofnę, nie? - przeciągnąłem się i wstałem - Mam takie podejrzenie, że muszę się doprowadzić do stanu użyteczności, jeśli chcemy rozwikłać zagadkę i odgadnąć kto ośmielił się rzucić na wielką Tokage..
- Wiem kto to. - przerwała mi, a ja spojrzałem na nią zaskoczony, prawie dławiąc się tą cukrową kulką, posypaną jakimś truskawkowym słodzikiem.
- Coooooo..? - nie powiem by mnie to cieszyło. Liczyłem na emocjonującą podróż w nieznane, tymczasem ona dobrze wiedziała, kto był jej ciemiężcą. Co za rozczarowanie. - Skoro wiesz kto to, to na co ja ci jestem potrzebny?
<Viellene?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz