Co za bezczelność! Obcy mężczyzna proponuje nagiej kobiecie
pomoc… Niczym rasowy zboczeniec! A jak się we mnie intensywnie wpatrywał! Jakby
nigdy na oczy nie widział nagiego, kobiecego ciała. Miał tak straszliwie
przymrużone oczy, jakby ledwo co widział (chociaż widoczność musiała być
naprawdę doskonała). Myślę jednak, że to przez jego stan nietrzeźwości. To
nawet lepiej. Nie mógł za dużo zobaczyć ani zapamiętać. Z drugiej strony,
gdzieś głęboko w środku poczułam się lekko doceniona. Nigdy nikt nie zwracał na
mnie tak uwagi. Ubrałam się jedynie w czarny podkoszulek, który nosiłam na
zmianę w niewielkiej torbie, swoje wysłużone czarne rurki i zawiązałam
granatowe trampki. Przeczesałam palcami jeszcze wilgotne włosy, ponieważ moja
szczotka, gdzieś zaginęła, a suszarka wydawała się obca tej ubogiej łazience.
Ruszyłam w kierunku schodów. Spodziewałam się, że Jeremiasz będzie dalej
krzątał się na dole, tymczasem on siedział na schodach przytulony do barierki. Widocznie szukał
u niej pocieszenia. Nie wnikam. Jednak pochyliłam się nad jego twarzą i
zauważyłam, że ma zamknięte oczy i równo oddycha. Drzemał. Cóż, ktoś musi go
obudzić. Wypada, że ja. Szturchnęłam go swoim trampkiem, a ten podskoczył, jak
oparzony i wlepił we mnie swój wzrok, jakby oczekiwał prezentu od św. Mikołaja.
Oho, myślał, że będę paradować nago… Jeszcze czego.
- To mówisz, że na ile chcesz tu zostać...? – spytał z
błazeńskim uśmiechem na ustach.
- Na tyle, ile będzie trzeba.- Czy to takie trudne do
ogarnięcia? Spojrzałam na niego spod przymrużonych oczu.
- Czy możemy o tym zapomnieć i nie drążyć tematu?- Było to
dla mnie zbyt zawstydzające i cóż, niezbyt przyjemne zdarzenie. Nadal bolała
mnie pupa. Chłopak zaczął myśleć. Po chwili odrzekł:
- ..oki! Już nic nie pamiętam! – uśmiechnął się głupio - Nie
wiem o co ci chodzi.
-Bo już ci uwierzę, że nie wiesz o co chodzi… - nie jestem
głupia, wiem , że wcale nie ma zamiaru o tym zapominać. Nagle usłyszałam, jak
głośno zaburczało mi w brzuchu. W tej samej chwili zapewne miałam twarz w
barwie włosów Jeremiasza. On natomiast szeroko się uśmiechnął. – Widzę , że
ktoś tu jest głodny!
- Możliwe, ale jakoś wątpię by w tym sklepie było cokolwiek,
co mogłabym zjeść bez żadnych obaw o własne zdrowie. – Pokazałam mu język i
ruszyłam w dół schodów. – Chyba masz rację. -
pokiwał głową i lekko chwiejąc
się dołączył do mnie. – Co w takim
zrobisz ze swoim „problemem”? – uniósł palce w geście cudzysłowie. – Pomożesz mi.
Na pewno znasz w okolicy jakiś bar, bądź knajpę , w której oprócz dobrych
drinków, można dostać przyzwoity posiłek? – Założyłam ręce na piersi i
wyzywająco wysunęłam brodę do przodu. Przez chwilę stał zdezorientowany, chyba
próbując zrozumieć sens moich słów, a potem powiedział pewnie – Noo,
oczywiście, że znam! – odchrząknął i delikatnie zmieszany, cicho dodał – Tylko wiesz
ostatnio ciut za dużo wydałem na … napoje i
tak nie bardzo mam kasę.
-Hahaha! – Ten Jeremiasz był naprawdę zabawny. – Tym się nie
martw. Mam sporo pieniędzy. Jak będziesz grzeczny to może i coś ci postawię. –
Mrugnęłam do niego i otworzyłam drzwi – To co idziemy?
[Jeremiasz?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz