Nie byłem gotowy do wyjścia. Moje włosy piały w nieładzie na wszystkie strony, ubrany byłem niezbyt przyzwoicie i obawiałem się, że śmierdzę. Zrodził się we mnie wewnętrzny konflikt - z jednej strony pijanemu człowiekowi leży to, jak wygląda i jakie sprawia wrażenie, ale z drugiej strony osobom towarzyszącym na pewno nie było to obojętne. A tak się składało, że miał ze mną pójść anioł, więc... wypadałoby prezentować się tak, jak na smoka przystało. Poza tym miałem potrzebę pójścia do łazienki, ponieważ, jak pamiętacie, obudziłem się jakieś pół godziny temu i do tej pory nie zdążyłem załatwić codziennych potrzeb. Oznajmiłem to kobiecie i szybko przemieściłem się na górę, gdzie wyrobiłem się z tym wszystkim w jakieś dziesięć minut. Nadal świat niebezpiecznie mi się rozmazywał, więc przemierzyłem schody trzymając się barierki, a gdy dotarłem na dół zobaczyłem, że Gabrielle właśnie zaczęła zwiedzać sklep i natrafiła na ogromne lizaki. Przypatrywała im się chciwie i z pożądaniem godnym 6-letniego dziecka, ale gdy tylko mnie zobaczyła, spoważniała i oderwała się od ślicznego widoku.
- No, nareszcie.. - westchnęła - ..już myślałam, że wyjdę sama.
- Wybacz, że tak długo to trwało.. - uśmiechnąłem się -...ale dzięki temu nasza podróż będzie o wiele przyjemniejsza.- wzruszyła ramionami i wyszła ze sklepu, a ja w tym czasie zamknąłem drzwi.
Przemierzyliśmy kilka metrów w milczeniu, podczas których niewiele myślałem. Starałem przyzwyczaić się do światła, do tych wszystkich przytłumionych dźwięków i prędkich dzieciaków, biegających po ulicy. Gdy mój mózg puścił komunikat "dobra Jeremiaszku, radzimy sobie", zacząłem się zastanawiać gdzie zaprowadzić Gabrielle. Tak. Przez jakiś czas szliśmy po prostu przed siebie, no ale ona o tym nie wiedziała, to było najważniejsze. Szczęśliwym trafem przyzwoity lokal znajdował się w pobliżu, więc skręciliśmy. Swoją drogą idę coś zjeść z dziewczyną. Do restauracji. To prawie jak ta... no.. randka. Ciekawe co ona sobie o mnie myśli.. zapewne nic pochlebnego, zwłaszcza po tym wypadku w łazience, no ale powinna się cieszyć: ja przerażony biegłem zobaczyć co jej się stało, czy się nie zraniła, a ona na mnie teraz warczy. Sama nie zamknęła drzwi łazienki. Uh..
- Jesteśmy. - rzuciłem wskazując szyld restauracji "Latteo" - Kawiarnio-baro-restauracja.
- Idealne. - uśmiechnęła się zadowolona i lekko zatarła ręce, widać było, że zapach dochodzący z uchylonego okna bardzo ją pobudził.
<Gabrielle?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz