28 lutego 2015
Od Gabrielle c.d. Emily
-Kim ty jesteś?! - Była przerażona, zdziwiona i jednocześnie wściekła. Ja tymczasem zaczęłam zmieniać się na powrót w swoją słabszą postać, błysnęło fioletowe światło i momentalnie ukryłam swoją przerażającą moc. - To nieważne teraz. Musimy opatrzeć twoje ramię. Masz apteczkę? - Wyczułam,że nie jest człowiekiem, więc postanowiłam naprawić to co jej zrobiłam. Spojrzała się na mnie jak na wariatkę. - Co proszę? Chciałaś mnie zabić... Ty...Ty... POTWORZE!
-Naprawdę przepraszam, ale to było silniejsze ode mnie, nie potrafię nad tym panować, sama zresztą nie najlepiej się czuję. - Weszłam do jej domu i bezczelnie zaczęłam rozglądać w poszukiwaniu jakiegoś bandażu. - Podasz mi jakieś opatrunki, czy mam je zrobić z czegokolwiek? - Podniosłam brew.
[Emily? Trochę ostre wejście, ale mam nadzieję, że nie jest źle :P ]
27 lutego 2015
Od Eris
Odetchnęłam głęboko i natychmiast zaczęłam kaszleć. Powietrze w pomieszczeniu było zanieczyszczone dymem papierosowym i kurzem. Z trudem otworzyłam okno, nie otwierane od chyba dwudziestu lat. Rozejrzałam się po mieszkaniu i zmarszczyłam brwi.
<Ktoś?>
24 lutego 2015
Od Williama c.d Phantom'a
- Dostanę własnego faceta~!!!- zjawa krzyknęła i wzleciała pod sam sufit.
- Nizimi...- westchnął Phantom i potarł swoją skroń.- On cię stąd wypędzi... Do tego dosyć boleśnie i raczej w niefajne miejsce.
- Jak mi to możecie zrobić!- zrobiła złą minkę i usiadła na stole.- Ja was tak wielbię jako parkę, a wy mi się tak odwdzięczacie!
- Ależ my cię kochamy Nizuś~!- zawołałem.- Ale chcemy mieć prywatność...- podszedłem do niej i nachyliłem się.- Phantusiowi nie staje gdy ktoś się patrzy.- powiedziałem bardzo cicho do jej ucha, gdy się wyprostowałem to dziewczyna miała w oczach... gwiazdki? A z nosa ciekła... maź która kiedyś była krwią.
- No Phan~!- odwróciłem się zgrabnie, a moja sukienka żywo zafalowała.- Idziemy na zakupy, trzeba kupić sporo rzeczy.- uśmiechnąłem się i podszedłem do niego.
Patrzył się na mnie zaciekawiony, ale chyba wolał nie dopytywać się o to co powiedziałem zjawie. Złapałem go za ramię, rzuciłem do Nizimi że ma stąd znikać i wyszliśmy z domu.
- Nie wiem nawet czy jest sens zamykać to na klucz...- westchnąłem ale jednak zamknąłem drzwi przy pomocy kluczy i poszliśmy na dwór.
- Co jej powiedziałe... łaś? Williammo?
- Williammo?- zmarszczyłem czoło.- Nie mogłeś wymyślić czegoś słodszego? Bardziej uroczo brzmiącego? Willia... To brzmi dostojniej~!- zachichotałem.- Jestem Willia, a pan?- podałem mu dłoń, trzeba zrobić małe przedstawienie.
Phantuś miał taką zabawną minkę, chyba nie nadążał nad moimi pomysłami i tokiem myślenia~.
24 lutego 2015
Od Phantom'a c.d. Williama
- Nizmi.. - mruknąłem jeszcze nie do końca przytomny po szoku. - ..czy nie myślałaś może o powrocie na swój cmentarz? Twój nagrobek na pewno za tobą tęskni..
- A gówno prawda. - skrzyżowała ręce na piersi, najwidoczniej wyczuwając, że to pytanie padło bynajmniej nie z troski - Wszystkie duchy były strasznie nudne. A nikogo na naszym kochanym cmentarzu się już nie chowa. Życie wśród ludzi jest o wiele bardziej interesujące.. - wwierciła w nas to swoje psychopatyczne spojrzenie zagorzałej yaoistki i mógłbym przysiąc, że pociekła jej ślinka - ..już się nie mogę doczekać naszego współlokatorstwa! - krzyknęła i zaczęła unosić się pod sam sufit - To będzie bardziej ekscytujące niż przeżycie własnej śmierci raz jeszcze! No i o wiele przyjemniejsze..
- Nie rozumiem, co ci się w tym podoba.. - westchnął William - Myślę, że powinnaś się przenieść.
- Jak to co mi się w tym podoba?! To jak oglądanie pornola w 3D. - zachichotała - A nawet w 4D. I nie wyniosę się stąd. Ja byłam pierwsza, nie? Zaklepane, nieodwołane! - wywaliła język.
- Chyba musimy sprowadzić egzorcystę.. - postraszyłem ją - ..z wodą święconą i tak dalej..
- A co to egzorcysta..? - spytała zaciekawiona - Coś do jedzenia?
- Nie, nie.. - Williamma pokręciła głową - ..to taki facet, który..
- Ładny, przystojny, seksowny..? - nie sądziłem, że można tak szybko zadawać pytania, gdy tylko usłyszy się słowo-klucz. Ale Nizmi potrafiła - Gdzie mieszka, z kim mieszka, co robi, jak robi, gdzie robi..?
- Chyba się z nią nie dogadamy. - Will westchnął - Tylko jedno jej w głowie.
- Kiedyś, jak leżałam w grobie.. - zaśmiała się - ..to miałam w głowie dżdżownicę..!
- Pasjonujące..
<William?>
24 lutego 2015
Od Williama c.d Phantom'a
Ale muszę pracować nad tym żeby to Phantom zwracał na mnie jeszcze większą uwagę niż zazwyczaj, chociaż nie wiem czy pod jego względem jest to mozliwe.
Po dotarciu do naszego "nowego" domu od razu ruszyłem do łazienki. Jak można mieszkać w takiej klitce? I to w takiej... szarej klitce... Trzeba tu będzie zrobić coś żeby było przytulnie~! No i nakupować jedzenia i pościeli.
W łazience zacząłem rozpakowywać wszystkie łazienkowe rzeczy typu żele, świece i gąbki. Myślałem że krócej tam posiedzę ale co jakiś czas zauważałem coś brudnego i musiałem, po prostu musiałem to wyczyścić.
Do rzeczywistości przywrócił mnie pisk Phantom'a. wyleciałem stamtąd jak poparzony i co ujrzałem? Nizimi. Co ona tu robi? Mieszka...
No ja nie wiem czy tu jest miejsce jeszcze dla ducha!
- Will! Jaki ty piękny! Phantoma to podnieca? On ci kazał się tak wystroić~?!
- Ne Nizimi~.- uśmiechnąłem się uroczo.- Nasza obecna sytuacja wymagała przebrania. Ale cudnie wyglądam, no nie~?- zrobiłem piruecik.
- No jasne~!- powtórzyła mój gest i wzleciała trochę w górę.- To teraz mieszkacie ze mną~? Będę mogła oglądać yaoi!!!- myślałem że eksploduje z radości.
Zaśmiałem się i spojrzałem na Phantoma, on trwał nadal z przerażoną miną.
- Yare yare... Nizimi, zszokowałaś mojego Phantusia...- jęknąłem słodko i podszedłem do chłopaka, przytuliłem się do niego i zaśmiałem.- Phantuś, będziemy podglądani podczas naszych zabaw~. Już mamy pierwszą fankę~! Jeszcze trochę i manga o nas powstanie.
[Phantom?]
24 lutego 2015
Od Phantom'a c.d. Williama
Gdy weszliśmy na ruchliwą ulicę, niektórzy zaczęli dziwnie patrzeć na Williama. Aż mi serce w jednej chwili stanęło, bo wydawało mi się, że dostrzegają w nas tą homoseksualną parę, która co jakiś czas robi furorę na płytach ich miasta. Okazało się jednak, że nie tylko nie poznali w Williamie mężczyzny, ale zobaczyli piękną kobietę. Co za ludzie... oczy im zgniły?
- Piękna panienko! - zawołał jakiś właściciel kranu - Może jabłuszko na drogę?
- Oh, dziękuję.. - odrzekł mój chłopak jak tak kobieco, jak tylko mógł i przyjął podarunek.
- Miła pani, może poniosę twoje walizki..? - spytał jakiś przechodzień - Widzę, że targasz więcej niż twój niekulturalny towarzysz.. - spiorunowałem go wzrokiem. Co to niby miało znaczyć? Gdyby Will faktycznie był kobietą, to oczywiście, że wziąłbym część jego bagaży. Ale jest facetem i nie moja wina, że zapakował pół naszego domu. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że przed naszym wyjściem rozkręcił swój ulubiony kredens i upchał potajemnie między jakimiś kieckami.
- Oh, dziękuję.. - Will.... Wil... Williamma zarumieniła się uroczo. - Jaki pan uprzejmy. Mam nadzieję, że nie sprawię kłopotu.
- Ależ skąd, skąd, jaki znowu kłopot.. - wziął dwie walizki i gdy spróbował je podnieść, dosłownie oczy wyszły mu z orbit z wysiłku. Aż mi się zrobiło go żal, ale Williamma chyba się świetnie bawiła.
- Ale pan silny..! - pochwaliła.
- T-t-t-t-tak! - szepnął z trudem i zaczął wolno posuwać się na przód - S-s-s-s-uper silny...
Przez jego pomoc zaszliśmy do lokalu trochę później niż przewidywałem, no ale w końcu zatrzymaliśmy się w jakieś uliczce i otworzyliśmy drzwi. Nasze nowe lokum... nie było specjalnie ładne.. ani duże.. ani pachnące.. w sumie nie mam pojęcia, jak mógłbym je opisać. Jednym plusem jest to, że było tam łóżko i, uwaga, nie było na nim śladów pleśni. Wooow.
- No.. - mruknął William - ..to nam dom znalazłeś.. - spojrzał na swoją pandę, którą niósł pod pachą - Nie, Mieczuś?
- Cicho.. - wywaliłem język - ..zawsze może spać poza domem, nie? - westchnął i położył walizki.
Usiadłem na łóżku i odkryłem, że jest całkiem wygodne. Nawet miało sprężyny i żadna nie wżynała się w plecy. Materac wydawał się być dobrej jakości. Pościel.. do wyrzucenia. Trzeba kupić nową. Williamma poszła obczaić łazienkę i coś długo nie wracała, swoją drogą odważna dziewucha, więc zacząłem się niepokoić. Już miałem wstać i iść jej na ratunek, kiedy z podłogi wyrosła mi zjawa.
- Hejo! - uśmiechnęła się uroczo. Chwilę przypatrywałem jej się w zamyśleniu, a potem wydarłem się głosem cieńszym niż ten, którego William używał obecnie.
- Co się stało?! - mój babochłop wpadł do pokoju jak poparzony i zatrzymał swój wzrok na Zmorze - Nizmi? Co ty tu robisz..?
- Mieszkam! - nasza stara znajoma uśmiechnęła się do niego - Oh, William, jak ty słodko wyglądasz! Jesteś taki kawaiiiiiiii~! - nastolatka zaczęła tańczyć w miejscu z trupim rumieńcem na twarzy - Czyżby w Phantomie przerodziły się perwersyjnie instynkty? Wiedziałam, że tak będzie~!
<William?>
24 lutego 2015
Od Jeremiasza c.d. Viellene
- Emm, wiesz... - spojrzałem na nią pobłażliwie - ..pierwszy raz w życiu cię widzę, tak w sumie to słyszę o tobie po raz pierwszy, a ty się mnie pytasz, czy ja wiem, czy ktoś może wiedzieć o czymś, o czym ty sama nie wiesz ale jest to związane z tobą... odrobinę brak w tym logiki..
- Idioto! - krzyknęła niespodziewanie - Nie każę ci czytać w cudzych myślach! Pytam się czy macie tu jakiegoś informatora, albo wyjątkowo napastliwą starowinkę z bloku, która pełni rolę monitoringu.. tacy ludzie zazwyczaj wiedzą o wiele więcej, niż potrzebują, tak?
- Muszę ci się przyznać.. - zaśmiałem się - ..że nie korzystam z takich usług. Moje życie jest spokojne i w sumie mi się to podoba. A gdzie są informatorzy, tam są podejrzane typy. - zastanowiłem się jednak - Ale możliwe, że ONA nam pomoże.
- Ona..? - spytała z nadzieją, że wreszcie powiem coś pożytecznego - No, wykrztuś jej imię z siebie, psie! - uśmiechnęła się. Jej wypowiedź na początku wydawała mi się bardzo nieuprzejma, ale potem przypomniałem sobie, że przecież zostałem mianowany jej pieskiem... eh. Mogła mi chociaż przydzielić jakąś rasę.
- Chciałbym być hartem.. - zacząłem myśleć na głos - ..one mają takie fajne, długie nogi..
- Eee... - Vielene spojrzała na mnie dziwnie - ..jakim znowu hartem? Ta dziewczyna się tak nazywa?
- Co? - spojrzałem na nią zdziwiony - Jaka znowu dziewczyna.
- Ta informatorka!
- Jaka informatorka? - zdziwiłem się. Nie znałem żadnej informatorki.
- Nie drażnij się ze mną!! - dziewczynka wycelowała we mnie wrogo palcem.
- Hm..? - nie mogłem zrozumieć o co jej chodzi, ale najwyraźniej nie była zainteresowana tematem. - No więc znam taką jedną Gertrud..
- Widzisz, widzisz! - zaczęła machać ręką - Mówiłam o niej poprzednio!
- O kim? - zmarszczyłem czoło.
- O informatorce! - wrzasnęła.
- Jakiej informatorce? - wytrzeszczyłem oczy. Zacząłem się zastanawiać, czy te cukierki nie działają na nią w jakiś podejrzany sposób.
- No o tej całej Gertrudzie, zakuty łbie! - zdzieliła mnie poduszką po łbie i to dość mocno.
- Ale ona nie jest informatorem. - uśmiechnąłem się, a Viellene spiorunowała mnie wzrokiem. - Po prostu może nam pomóc. Jest szefem biura do spraw działań paranormalnych. Razem ze swoją ekipą chroni Miasto od magicznych stworów, które zagrażają mieszkańcom. Pomijając fakt, że przecież oni sami nie są normalni.. - zachichotałem - Ironia losu!
- Tak, tak.. - mruknęła i odetchnęła, aby się uspokoić - ..zaprowadź mnie tam.
- Do usług. - uśmiechnąłem się.
<Viellene? Wybacz, że tak długo, ale chyba mam jakiś kryzys xd>
22 lutego 2015
Od Jenny c.d. Alex'a
To co zobaczyłam doszczętnie mnie rozwaliło. Jenn próbowała zobaczyć poprzez ramię Alex'a co tam pichci. Skakała wokół niego jak zakochana. Usiadłam niezadowolona na krześle i przewróciłam oczami, słysząc śmiech tej kretynki, czy raczej mojej nędznej podróby. Jako obraz była zdecydowanie mniej wkurzająca.
- Jenn, nie skacz tak, bo mnie przewrócisz. - zaśmiał się wesoło Alex. Przeniósł wzrok na mnie. - A ciebie osa urządziła? - zażartował.
- A ona ma w dupie pchły, że tak skacze. - zadrwiłam cicho z sobowtóra, na co chłopak wywrócił oczami. Gdy skończył robić kolację, podał mi talerz. Widziałam na nim własnej roboty przypieczony chleb, a na nim położone idealnie żółty ser i czerwone pomidory. Poczułam jak ślina napływa mi do ust. Ostrożnie wzięłam pierwszy kęs.
- Umm... Jakie to dobre. - zachwyciła się moja marna imitacja. Chłopak grzecznie podziękował i usiadł między nami. Poczułam na sobie czyjś wzrok i dostrzegłam wielkie psie oczy we mnie wgapione. Przełknęłam kęs. Odwróciłam wzrok, lecz wciąż przed oczami widziałam wzrok psa. Niezauważalnie rzuciłam mu kawałek sera, a on podbiegł do niego, szczęśliwie merdając ogonem. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Macie jakieś pomysły, jak Jenn można odesłać do obrazu? - zapytałam obojętnie. Alex posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Najpierw poczekamy. Jak sama nie zniknie, to spróbujemy coś z tym zrobić. - oznajmił.
- No dobrze. - mruknęłam niechętnie. - Ale się najadłam...
- Ale przecież Jenny jest ghu... - zaczęła, ale wtrąciłam się jej w słowo.
- Chciała powiedzieć, że jestem głodna. - wtrąciłam szybko. Chłopak patrzył na mnie podejrzliwie, lecz po chwili na jego twarzy zagościł uśmiech. Odetchnęłam z ulgą. Poczułam nagle, że zbiera mi się na wymioty. Zupełnie zapomniałam, że nie mogę jeść ludzkiego pożywienia. Przeprosiłam towarzyszy i biegiem puściłam się w stronę łazienki. Pochyliłam się nad ubikacją i uwolniłam z zbędne pożywienie. Przetarłam niedbale dłonią usta, zerkając w lustro. Jak mogłam normalnie żyć? Co ja plotłam... Nie mogłam. Przeklinałam siebie w duchu, że teraz zebrało mi się na żale.
- Jenny, wszystko okey? - do łazienki zapukał Alex.
- Tak. - odpowiedziałam za szybko. Zdecydowanie za szybko.
< Alex? Dwie kobitki w domu - jedna zazdrosna, a druga dziecinna, co ty z tym biedaku zrobisz? xd >
22 lutego 2015
Od Alex'a do Jenny
22 lutego 2015
Od Jenny c.d. Alex'a
- Jesteście nieuprzejmi. - stwierdziła. - To nie ładnie jest odpowiadać na czyjeś przywitanie. - zaszczebiotała, stawiając kubek na stole z głośnym odgłosem. Chciała w ten sposób pokazać, że jest zła.
- Wybacz. - mruknęłam tylko. Nawet nie wiem czemu, ale przerażał mnie postać, która wyszła z obrazu.
- Dobra, dobra. A teraz może się przedstawicie. - zasugerowała. Szczęka mi opadła. Teraz była taka wesolutka. Na pewno nie posiadała mojego charakteru. Moim zdaniem byłam zupełnie inna.
- Alex, a to jest Jenna. - uśmiechnął się lekko. Z niewiadomych mi przyczyn, poczułam ukłucie zazdrości. Myślałam, że chłopak tylko mnie zachwycał tym uśmiechem, a tu proszę... Sprzedawał go każdemu. Skarciłam swoje myśli, mówiąc, że jest on po po prostu mile nastawiony do każdego i uprzejmy. Pfff... Na zazdrość mi się zebrało.
- Aha, rozumiem. Ja nie mam imienia, ale możecie mnie nazywać Jenn. - spiorunowałam ją wzrokiem. - Bądź co bądź jestem portretem Jenny. - uśmiechnęła się do mnie zwycięsko.
- Może będzie lepiej jak wrócisz tam gdzie twoje miejsce? - zapytałam z irytacją w głosie, a dla lepszego efektu, założyłam ramiona na piersi. Dziewczyna zachichotała jak kretynka.
- Wiesz, ja nie mam pojęcia jak tam wrócić. - posłała mi figlarny uśmieszek. Otworzyłam szerzej oczy.
- Jak to?!
- Tak to. Zapytaj lepiej Alex'a co zrobił, czy raczej, że mnie ożywił. - wskazała dłonią na malarza, który wyglądała na dosyć spiętego.
> Alex? Sorry, że tak długo ;p Po prostu jak zwykle towarzyszył mi natłok pracy domowej i brak czasu... (: >
21 lutego 2015
Od Emily
- Ech, to pewnie tylko jakieś głupie uczucie. - powiedziałam sama do siebie po czym wyruszyłam do łazienki, żeby się przebrać.
Kiedy już się przebrałam, spojrzałam w lustro. Stała za mną jakaś czarna postać. Krzyknęłam i szybko odwróciłam się za siebie. Nikogo tam nie było.
- To tylko, dlatego, że jeszcze nie śpisz. - znowu gadałam do siebie.
Poszłam do sypialni i już miałam rzucić się na łóżko, gdy nagle usłyszałam dźwięk dzwonka. Westchnęłam i poszłam w kierunku przedpokoju. Otworzyłam drzwi.
- Jesteś osobą, która miała do mnie przyjść, czy jesteś tu, dlatego, że krzyknęłam? - spytałam.
<Ktoś?>
21 lutego 2015
Od Viellene c.d. Jeremiasza
Edit. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że pisałam to opowiadanie w środku nocy słuchając przy okazji dość psychodelicznej muzyki... więc wyszło, jak wyszło. xD
20 lutego 2015
Od Gabrielle c.d. Jeremiasz
- Jestem Gabrielle De Noir, zawodowa barmanka od 2,5 roku. Nie będę ukrywać, że jestem piekielnie dobra w robieniu drinków, uczyłam się od najlepszych. - Wyciągnęłam rękę do właściciela tego przybytku i uśmiechnęłam się zadziornie. - Czy ma pan coś przeciwko, bym teraz zaprezentowała swoje umiejętności? - Zarówno temu panu, jak i Jeremiaszowi wymalowało się zaskoczenie na twarzy.Właściciel odchrząknął. - Cóż... Niech będzie. Obsłużysz mnie i Jeremiasza, jako klientów, dobrze?
- Jasne panie...?
- Mów mi Mike. - Odparł i usiadł na wysokim stołku koło mojego towarzysza. Przeszłam za ladę baru i podpierając łokcie o blat, zapytałam się:
- Czego panowie sobie życzą? Czegoś klasycznego, oryginalnego, czy z klasą?
- Dla mnie coś oryginalnego! - Powiedział z szerokim uśmiechem Jeremiasz.
- Ja poproszę coś klasycznego. - Odparł poważnie Mike.
- Już się robi. - Z powagą na twarzy zabrałam się do pracy. Zaczęłam od klasyki. Dla Mike'a przygotuję orzeźwiającą margaritę. Wzięłam do ręki shaker i po kolei dodałam w odpowiednich proporcjach wszystkie składniki : tequilę, likier pomarańczowy i sok z cytryny. Wymieszałam dokładnie, po czym wzięłam kieliszek w kształcie kapelusza i przelałam płyn z naczynia. Ozdobiłam cząstką limonki i podałam właścicielowi. Przyjrzał się drinkowi i zaczął obserwować moje dalsze poczynania. Dla Jeremiasza postanowiłam zrobić naprawdę piekielnego drinka. Flaming Gorilla - jeden z płonących drinków. Wzięłam niewielki kieliszek do shotów, gdyż ten napój jest bardzo mocny. Wlałam odpowiednią ilość Peppermint, Kahlua i Bacardi. Podpaliłam i podałam rurkę, przez którą najlepiej pić takiego drinka. Wiadomo, nikt nie chce się chyba poparzyć.
- Pij to przez słomkę, chyba, że chcesz, żebym go zgasiła? - Wskazałam na płomień, który górował nad kieliszkiem.
- Eee... Daj słomkę...- Jeremiasz patrzył zachwycony na moje dzieło. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zwróciłam uwagę, że moje robienie drinków przyciągnęło kilku gapiów. Uśmiechnęłam się pod nosem. Tak to się robi. Mike i mój kolega spróbowali swoich drinków.
-Pyszne! - Zachwycał się Jeremiasz.
- Cóż, jestem pod wielkim wrażeniem. Nawet Irena ze swoim doświadczeniem nie była aż tak dobra. - Podrapał się po brodzie. - Dobra, możesz u mnie pracować. Nawet od dziś!
-Świetnie, tyle, że wolę od jutra. Jestem lekko zmęczona, wczoraj dopiero co przybyłam do Miasta.
- A właśnie, jak trafiłaś do naszego "uroczego miasteczka"? - Zaciekawił się Jeremiasz.
- Hmm... Jakby to powiedzieć... Przyjechałam z cyrkiem. - Zarumieniłam się, ponieważ głupio to zabrzmiało. - Znaczy, jako akrobatka cyrkowa, wczoraj skończyłam tam pracować, bo chciałam się zatrzymać na dłużej w tym mieście. - Przywróciłam się do porządku i spojrzałam chłodno na moich rozmówców. Nie lubiłam okazywać zbyt dużo pozytywnych emocji wobec innych, gdyż powodowało to, że się do mnie przywiązywali, a ja do nich. To niepotrzebne cierpienie. Prędzej, czy później dowiedzą się, że jestem demonem i uciekną ode mnie. A ja od nich i przy okazji, pewnie będę uciekać przed swoją przeszłością i przeznaczeniem.
[Jeremiasz?]
20 lutego 2015
Od Jeremiasza c.d. Gabrielle
- Widzę, że masz dobry humorek.. - uśmiechnąłem się zadowolony, może to mój naturalny seksapil wreszcie przełamał pierwsze lody. Pozostała mi tylko reszta jej wewnętrznej Antarktydy. - Czemu nie?
Mimo swojego wewnętrznego chłodu, mój anioł uśmiechnął się porozumiewawczo i wyjątkowo ciepło, jakby zrozumiała, że pytanie o te sprawy było zbędne i ruszyliśmy w stronę pulpitu. Stał za nim wyjątkowo barczysty człowiek, który poruszając się po wąskiej przestrzeni pomiędzy drewnianą ścianą, a butelkami wystającymi z poręcznych dziurek lady, ciągle coś strącał i zahaczał się o coś. Widać było, że średnio nadaje się do tej roboty, a całe jego nieszczęście obserwował jakiś dobrze ubrany osobnik i z niezadowoleniem kręcił głową. Znałem go, to był Mike, właściciel mojej ulubionej knajpki.
- Dzień dobry..! - rzuciłem wesoło gdy tylko upewniłem się, że pod moim tyłkiem znajduje się krzesło - Jak leci? Gdzie Irena? - spytałem, mając na myśli moją ulubioną barmankę, która stanowisko piastowała tu już spory okres czasu. Robiła świetne drinki i, powiedzmy sobie szczerze, miała zawsze bardzo ładnie wyeksponowany biust.
- Cześć Jeremiasz. - mruknął pochmurnie z niechęcią w głosie. Chyba za dużo wziąłem u niego na kreskę i zaraz będzie mnie męczył o zwrot kasy - Widzę, że ponownie bez grosza. A co to tym razem? Upolowałeś jakąś wyjątkowo naiwną kobietę i naciągasz ją na alkohol? Widać, że nie wiesz co powinno się z babą robić. Nic dziwnego, że w tym wieku nadal jesteś prawiczkiem. - napuszyłem się oburzony. Nie dość, że nie odpowiedział mi na moje pytanie, to mi tu jakimiś niemiłymi tekstami rzuca.
- Ona sama była chętna mi postawić. - fuknąłem.
- Tak, tylko szkoda, że drinka, a nie coś innego, hm...? - uśmiechnął się, a Gabrielle spiorunowała go spojrzeniem. Wkrótce ich spojrzenia się spotkały - Jeśli o ciebie chodzi: nie miałem zamiaru cię urazić. - dodał Mike, gdy wyczytał w jej oczach niezadowolenie z sytuacji - Wręcz przeciwnie, w sumie nie powiedziałem nic, co mogłoby cię zdenerwować, więc spokojnie. - puścił jej oczko. Mimo tego nie wydawała się szczególnie udobruchana, ale zorientowała się chyba, że ten człowiek będzie ważną osobą w drodze do kariery barmanki - Jeśli chodzi o Irenę: wyobraź sobie, że zaciążyła. No i taka sprawa, że ma zagrożoną ciążę no i nie może wrócić do pracy. - westchnął - Poszła na zwolnienie i teraz szukam jakiegoś zastępstwa, ale jak na razie jest tylko jakiś nieudolny, były drwal. - stażysta, słysząc co się o nim mówi, posmutniał nieco i z jeszcze większą uwagą starał się podawać alkohol innym klientom - Co ja bym dał za zawodowego barmana..
<Garielle?>
17 lutego 2015
Od Jeremiasza c.d. Viellene
- No i co dalej..? - spytałem, gdy zauważyłem, że milczy i wpatruje się we mnie - Gdzie mieszka, kto mu pomaga, jak przejawiają się jego moce, jak wygląda...
- Emm.. - zastanowiła się - Dokładnego miejsca jego pobytu nie znam, ale podejrzewam, że znajduje się gdzieś w Levrii.
- No tak.. - westchnąłem - ..ułatwia to trochę sprawę, ale szczerze powiedziawszy: zdajesz sobie sprawę, jak wielka jest Levria?
- Ej, ej..! - pogroziła mi palcem - Czy ja słyszę niezadowolenie od mojego sługi..? - skrzywiłem się, nie zamierzałem być jej sługą. Niewolnik a pomocnik to dwie różne rzeczy - Owszem, mam lekki niedobór informacji o tym typie.. - rzekła starając się brzmieć tak, jakby to nie miało szczególnego znaczenia dla misji - Ale od czego mam ciebie?
- Nie mam pojęcia. - przyznałem - Nie wiem jak wyobrażasz sobie moją pomoc.
<Viellene?>
17 lutego 2015
Od Viellene c.d. Jeremiasza
Klasnęłam w dłonie i uśmiechnęłam się szeroko, a moje oczy błysnęły.
- No, już, już! -zganiłam go delikatnie głosem, którym zwykle zwraca się do zwierzaka - Od teraz jesteś już oficjalnie psem... - ojć! Chyba przez przypadek mi się wymknęło... - to znaczy służysz wielkiej dziedziczce rodu Tokage!
- Co proszę?! - Jeremiasz zdziwiony podniósł się na nogi. - Nie tak... miałem ci tylko pomóc...
- Zachowuj się! I chyba zapomniałeś, że masz się do mnie zwracać per pani... No cóż, tym razem ci daruję.- powiedziałam, idealnie udając zrezygnowanie - Poza tym, pewnie taki niewychowany i niedouczony smok jak ty, nic nie wie,więc chciałam cię w czymś uświadomić. Służenie rodowi czystej krwi to zaszczyt. Powinieneś być dumny z tej propozycji! Uznałam cię przecież za dość dobrego, jak na to stanowisko! - zadarłam głowę jeszcze wyżej do góry.
Jeremiasz patrzył na mnie, wyraźnie zbaraniały. Postanowiłam łaskawie poczekać, aż się uspokoi. Rozłożyłam się więc na sofie i wzięłam do buzi cukierka, który leżał niedaleko. Skrzywiłam się jednak po chwili. Cytrynowy... Co takiego złego zrobiłam temu światu, że pokarał mnie tym okropnym smakiem cukierka! Nienawidzę sztucznego smaku cytryny.
Jeremiasz zauważył moje lekkie wykrzywienie ust.
- Co znowu nie tak? - spytał ze zrezygnowaniem w głosie.
- Cukierek. Cytrynowy. Po co je w ogóle produkują? Próbują mnie otruć?!
On jednak tylko wykonał kolisty ruch swoimi gałkami ocznymi. Postanowiłam to zignorować.
- Ten chyba jest wiśniowy, chcesz? - spytał, po czym podszedł do mnie i wręczył słodycz.
Otworzyłam go powoli i przegryzłam. W moich ustach poczułam pyszny smak. Tak! To faktycznie wiśnia!
- Dziękuję. - powiedziałam.
- Wrócimy do pierwotnego tematu? - spytał mój smoczy towarzysz.
Zastanowiłam się. Nie chciało mi się o tym rozmawiać. Choć z drugiej strony, kiedy miałabym ochotę?
- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy. - mruknęłam.
- Więc co wiemy?
Wyprostowałam się i od razu spoważniałam.
- Tym, który rzucił na mnie klątwę jest czarownik... jak mu tam było? - zaczęłam się głośno zastanawiać. - A, no tak! Miał na nazwisko Gerente... Jest dość potężny. Prawdopodobnie ma sprzymierzeńca, ponieważ nie wierzę, że sam posiadłby taką siłę. - stwierdziłam z pogardą w głosie.
Jeremiasz wyraźnie się zamyślił. Zaczęłam mu się przypatrywać w oczekiwaniu na to, co powie.
< Jeremiasz?>
17 lutego 2015
Od Gabrielle c.d. Jeremiasz
- Wybrałeś coś? - uśmiechnęłam się do niego, ciesząc się na myśl, że za chwilę będę pałaszować pyszne jedzonko.
- Ja poproszę tylko kawę. Jakoś nie jestem głodny.- spojrzał na mnie i odwzajemnił uśmiech. Jejku, właśnie zdałam sobie sprawę, że to może wyglądać trochę, jak randka. Na samą myśl o tym od razu zrobiło mi się dziwnie gorąco. - Jeremiasz, jakkolwiek to wygląda, to nasze... eee... spotkanie, to nie jest żadna randka, znaczy... yyy... nie, żebym cię nie lubiła, bo jesteś naprawdę miłym facetem. W końcu przyjąłeś obcą kobietę, o której nic nie wiesz, pod własny dach... - wzniosłam oczy ku niebu, zrobiłam nieokreślony ruch ręką i cała czerwona kontynuowałam mój napad szczerości - Jednak tak, jak już mówiłam, prawie się nie znamy...yyy... więc trudno powiedzieć, żebyśmy byli na randce, skoro jedynie widziałeś mnie nago... - co ja do cholery plotę?! Jeremiasz spłonął rumieńcem, a ja od razu wycofałam się z mojej niezrozumiałej paplaniny - To znaczy... Ja czasami jestem zbyt szczera i ... a zresztą nieważne. - Spuściłam wzrok i zamilkłam. Jeremiasz odchrząknął. - Cóż, dziękuje za szczerość.
Na szczęście kelnerka właśnie przyniosła moje naleśniczki. Moje zażenowanie odeszło w niepamięć i zabrałam się za pochłanianie tych pyszności. W pewnej chwili zerknęłam na chłopaka, który przyglądał się z uśmiechem, jak wcinam. Przerwałam na chwilę jedzenie.
- Ubrudziłam się ?
- Nie, nie. Tylko widać, że byłaś bardzo głodna. - Zaczął się śmiać. O co mu chodzi? Zerknęłam na niego podejrzliwie. - No dobra... - spoważniał- Masz na nosie bitą śmietanę. - I wybuchnął głośnym śmiechem. Spiorunowałam go wzrokiem. Wzięłam serwetkę i wytarłam nos. Przestał się śmiać i zaczął mi się przyglądać. Następnie nabrałam na palec odrobinę śmietany i maznęłam mu białe wąsy. Tym razem ja wybuchnęłam śmiechem. - Ej, nie postarzaj mnie, bo laski nie będą na mnie lecieć! - Wytarł teatralnie wąsy. Uśmiechnęłam się i skończyłam szybko jeść , wypiłam resztę kawy i powiedziałam do mojego już nie-wąstego kolegi - Idziemy się napić jakiegoś drinka? - wskazałam zachęcająco w kierunku pustego o tej porze baru - Może uda mi się załatwić przy okazji posadę. - dodałam.
- Widzę, że masz dobry humorek. - zastanowił się chwilę - Czemu nie?
[Jeremiasz?]
17 lutego 2015
Od Williama c.d Phantom'a
Ucinałem kolejne kosmyki jego długich włosów i rzucałem je na podłogę. Starałem się by było ładnie, bo Phan musi jakoś wyglądać przy mnie, nie może mi siary robić. Chłopak siedział naburmuszony i mruczał niezadowolony przy każdym cięciu. W końcu jednak skończyłem.
- No~! Potem pójdziesz do fryzjera i ci to wyrówna.
- Jak wyglądam?
Przeszedłem przed niego, twarz mu jakoś tak wymężniała i rozjaśniła się, na urodzie nie stracił, teraz bardziej przypominał niegrzecznego chłopca.
- Śmiało mogę powiedzieć że nadal jesteś bardzo przystojny.- pocałowałem go lekko w policzek i roztrzepałem trochę włosy.- A teraz rusz się po bagaż, ja tu posprzątam. I nie zapomnij o moim notaniku, pluszaku i broni.- uśmiechnąłem się lekko i poszedłem po szcotkę do zmiatania.
Mój kochany w tym czasie ruszył swój tyłek i poczłapał do sypialni.
Już się po prostu nie mogę doczekać nowego mieszkanka~! Pewnie nie będzie jakieś luksusowe i piękne ale sam fakt mieszkania w mieście, bliżej swojej pracy i bliżej jedzonka był cudowny.
[Phantom?]
17 lutego 2015
Od Phantom'a c.d. Williama
- Zaraz, co? - spytałem patrząc na nożyczki w jego dłoniach.
- Mówiłeś, że chcesz skrócić włosy, ne~? - uśmiechnął się podle - Ja ci w tym pomogę.. - te słowa, choć wypowiedziane całkiem słodko, miały jakiś jad w sobie.
- No t-tak, ale u fryzjera, wiesz... - mimo tego William nadal się do mnie zbliżał z tymi nożyczkami - Nie pozwolę ci ich ochymrać byle jak!
- Nie masz wy-bo-ru! - puścił mi oczko - Musimy wyglądać inaczej już w chwili wyjścia z domu.
- Eeeeeee... - spojrzałem na niego blady - A miałeś kiedykolwiek z tym do czynienia..?
- A skąd. - machnął ręką - Na szczęście i tak nic się nie stanie, nawet jak mi się nie uda.
- J-jak to.. nic się nie stanie...? - jęknąłem i zrozumiałem, że kocham te włosy - Nie możesz.. t-to mój szaliczek.. służyły mi tyle lat, nie możesz ich teraz zabić tak bezceremonialnie. Muszą odejść z godnością.
- Morda. - fuknął - Ciachamy.
Odwróciłem się mimo wszystko i mruczałem niezadowolony, gdy czułem jak kolejne kosmki upadają na podłogę.
<William?>
17 lutego 2015
Od Williama c.d Phantom'a
Nie miałem zbyt dobrego poranka... w nocy mało spałem, a jak już mi się udało to śniły mi się jakieś głupie sny. Obudziłem się dosyć wcześnie i to wtulony w Phantom'a. I dlatego właśnie nie chciałem z nim spać, bo to było pewne że podczas snu i tak się do niego przytulę...
Wstałem szybko by Phantom się nie obudził i poszedłem do łazienki się ogarnąć.
Gdy byłem już gotów i nie wyspany zabrałem się za robienie śniadania dla nas obu. Gdy zamyślony kroiłem szczypiorek mój chłopak wstał i o dziwo zaczął ze mną żywo rozmawiać i rozstawił talerze.
No proszę... stara się chłopak, to miło i przyjemnie z jego strony.
Usmażyłem jajecznice i rozłożyłem ją na talerzach, podałem herbatę i usiadłem do stołu.
- Coś taki ponury?- Phan też usiadł i zaczął jeść.
- Źle spałem.- westchnąłem i zacząłem dziubać śniadanie.
- Zły sen kochanie?
Kochanie?! Pierwszy raz słyszę od niego to stwierdzenie i to... brzmi całkiem ładnie.
- Można to tak nazwać...- spojrzałem na niego popierając ręką brodę.- Kiedy się przeprowadzamy?
- Ten koleś miał zadzw...- właśnie w tym momencie zadzwonił jego telefon. Phantom od razu odebrał i rozmawiał żywo z tym kimś po drugiej stronie. Na jego twarzy zagościł uśmiech który sprawiał że miło mi się robiło na sercu.- No Willuś możemy się zbierać.- uśmiechnął się szeroko gdy się rozłączył.- Mamy mieszkanko.
- To super~!- wstałem nagle ożywiony i ignorując swoje śniadanie ruszyłem do sypialni. Muszę się przecież przebrać~!- Zaraz wrócę~!
Zamknąłem się w sypialni na klucz i zacząłem się przebierać. Dzięki Bogu że byłem drobny i chudy, sukienki leżały idealnie. Założyłem teraz na siebie słodką, białą zwiewną sukienkę i czarne botki. Swoje włoski przedłużyłem doczepkami, miałem teraz słodkie loki. Na samym końcu został tylko makijaż, podkreśliłem kości policzkowe, pomalowałen rzęsy i spryskałem się perfumami.
Stanąłem przed dużym lustrem i obejrzałem siebie całego. Wyglądałem jak słodka dziewczyna~! Phantuś ma szczęście że ma mnie~!
Złapałem nożyczki w łapki i powoli wyszedłem z sypialni. Phantom siedział nadal w kuchni i czytał gazetę.
- Jak wyglądam~?- zrobiłem słodką minkę i pokazałem mu nożyczki.- Teraz twoja kolej skarbie~! Będzie ciach- ciach~!
[Phantom?]
17 lutego 2015
Od Phantom'a c.d. Williama
Rano obudziło mnie krzątanie się po kuchni. Salon był z nią połączony, w dodatku w przejściu pomiędzy nimi nie było drzwi, więc wszelkie dźwięki było tutaj słychać o wiele lepiej niż w sypialni. Na początku chciałem to zignorować i spać dalej, ale potem przypomniałem sobie, że przecież muszę kontynuować swoją misję podrywania Williama. Najpierw cicho skierowałem się do łazienki, a później odświeżony i gotowy do trudów codziennego życia, skierowałem się do kuchni.
- Dzień dobry - rzuciłem wesoło i spojrzałem na Willa - Co będzie na śniadanko~?
- Jajecznica. - mruknął i kontynuował krojenie szczypiorku.
- Aaaaa..... to miło~. - podszedłem do szafy i wyciągnąłem sztućce i dwa talerze, a potem rozstawiłem je na stole - Ja nawet takiej zwykłej jajecznicy zrobić nie umiem.
- Wiem. - mruknął. Nie wyglądał na zbyt rozmownego, ale przynajmniej mi odpowiadał.
<William?>
17 lutego 2015
Od Jeremiasza c.d. Gabrielle
- No, nareszcie.. - westchnęła - ..już myślałam, że wyjdę sama.
- Wybacz, że tak długo to trwało.. - uśmiechnąłem się -...ale dzięki temu nasza podróż będzie o wiele przyjemniejsza.- wzruszyła ramionami i wyszła ze sklepu, a ja w tym czasie zamknąłem drzwi.
Przemierzyliśmy kilka metrów w milczeniu, podczas których niewiele myślałem. Starałem przyzwyczaić się do światła, do tych wszystkich przytłumionych dźwięków i prędkich dzieciaków, biegających po ulicy. Gdy mój mózg puścił komunikat "dobra Jeremiaszku, radzimy sobie", zacząłem się zastanawiać gdzie zaprowadzić Gabrielle. Tak. Przez jakiś czas szliśmy po prostu przed siebie, no ale ona o tym nie wiedziała, to było najważniejsze. Szczęśliwym trafem przyzwoity lokal znajdował się w pobliżu, więc skręciliśmy. Swoją drogą idę coś zjeść z dziewczyną. Do restauracji. To prawie jak ta... no.. randka. Ciekawe co ona sobie o mnie myśli.. zapewne nic pochlebnego, zwłaszcza po tym wypadku w łazience, no ale powinna się cieszyć: ja przerażony biegłem zobaczyć co jej się stało, czy się nie zraniła, a ona na mnie teraz warczy. Sama nie zamknęła drzwi łazienki. Uh..
- Jesteśmy. - rzuciłem wskazując szyld restauracji "Latteo" - Kawiarnio-baro-restauracja.
- Idealne. - uśmiechnęła się zadowolona i lekko zatarła ręce, widać było, że zapach dochodzący z uchylonego okna bardzo ją pobudził.
<Gabrielle?>
16 lutego 2015
Od Gabrielle c.d. Jeremiasz
16 lutego 2015
Od Jeremiasza c.d. Gabrielle
- Mógłbyś wyjść..? - spytała bardzo uprzejmie, jak na osobę, która nago wyłożyła się przed mężczyzną, uprzednio zapewne upadając na zimne i twarde kafelki.
- Wiesz, filozoficznie rzecz biorąc, skoro i tak cię już zobaczyłem.. - na mojej twarzy pojawił się rumieniec i lekkie zakłopotanie - ..co równie dobrze mogę ci pomóc, nie?
- Nie. - zaśmiała się, a potem lekko spochmurniała, rzucając władczo - Wyjdź!
Nie chciałem denerwować mojego pięknego, co na własne oczy widziałem, anioła, więc po prostu wyszedłem z tej łazienki. A szkoda.. chętnie bym teraz pobył tam sam. Albo oczywiście z nią.
Usiadłem na schodach i przytuliłem się do barierki (oczywiście tylko dlatego, że trochę kręciło mi się w głowie i musiałem się o coś oprzeć. Nie miałem pociągów do mebli, nawet po takim widoku) i trochę się rozmarzyłem. Na tyle, że przysnąłem odrobinę i nie zauważyłem, gdy dziewczyna wyszła. Dopiero gdy szturchnęła mnie butem, podskoczyłem i spojrzałem na nią z nadzieją. Niestety tym razem była w kompletnym stroju.
- To mówisz, że na ile chcesz tu zostać...? - spytałem z uśmiechem.
- Na tyle, ile będzie trzeba. - fuknęła trochę fochnięta. - Czy możemy o tym zapomnieć i nie drążyć tematu?
- Hmm.. - zastanowiłem się. To była pierwsza kobieta, jaką mi przyszło zobaczyć w naturze, więc zapomnienie takiego widoku nie wchodziło w grę. No chyba, że wymaga ode mnie, abym skłamał - ..oki! Już nic nie pamiętam! - uśmiechnąłem się - Nie wiem o co ci chodzi.
<Gabrielle?>
16 lutego 2015
Od Jeremiasza c.d. Viellene
- Nie mam co do tego wątpliwości.. - uśmiechnąłem się i rozłożyłem ręce - ..ale wiesz: nadal wyglądasz jak dziecko. Więc tak czy siak nie mogę traktować cię jako kobietę dojrzałą.. wiesz, fizycznie. Poza tym jako dziewczynka wyglądasz o wiele słodziej i jeśli pozwolisz, będę się do ciebie zwracał tak, jak przystało mówić do bardzo dojrzałego dziec..
- Nie. - przerwała mi stanowczo i władczo - Mów mi jak do pani. Moja cielesna otoczka nie ma tu nic do rzeczy.
- Eeeee..? - spojrzałem na nią i przekrzywiłem głowę niezadowolony - Wiesz, a mogę ci mówić na "ty"?
- Pomyślę nad tym. - wzięła się pod boki - Jeśli mi się zasłużysz, to udzielę ci na to słownego pozwolenia. - zrobiłem smutną minkę - Mam nadzieję na owocną współpracę.
- Mam nadzieję, na znalezieniu sklepu monopolowego po drodze.. - westchnąłem - ..co jak co, ale takich szaleństw nie wyprawia się na trzeźwo.
- W takim razie cieszę się.. - uśmiechnęła się - ..że dzięki mnie zdobędziesz nowe doświadczenia i spróbujesz zrobić to jednak na trzeźwo.
- Cooooo? - zacząłem gryźć pozostałości kulki - To tak jakbyś kazała psu chodzić na dwóch łapach. Niby wykonalne, ale na dłuższą metę wręcz niemożliwe. No i nieuprzejme wobec psa.
- Spokojnie piesku.. - podeszła do mnie i spojrzała na mnie wymownie abym się zniżył, a gdy to już zrobiłem pogłaskała mnie po głowie - ..po udanej misji pozwolę ci wypić sobie kieliszek wina.
- Ty chcesz mnie doprowadzić do depresji.. - rzekłem nieszczęśliwy - ..a potem do śmierci.
- Może... - zaśmiała się.
<Viellene?>
14 lutego 2015
Od Alex'a cd. Jenny
Jenny nie mogła powstrzymać śmiechu. Ze zdziwienia zmarszczyłem brwi. Dziewczyna wskazała na moją skórę nosowo - wargową (ach ta Wikipedia XD). Fluffy zaczął lizać mnie po twarzy.
- Przestań! - odepchnąłem go lekko.
- Miałeś śmieszne "wąsy". - Jenny wzięła łyk kawy.
Uśmiechnąłem się.
- Może zamiast pokazywać ci moje prace, namaluję cię. Co ty na to? - spytałem.
- A co mi tam. - powiedziała z o wiele większą odwagą.
Wziąłem sztalugę i ustawiłem na wprost Jenny.
- Ok, ty ustaw się tak, żeby było ci wygodnie. Ja zaraz wracam. - pobiegłem szybko na górę.
Szybko wybrałem płótno i zbiegłem na dół. Położyłem je na sztaludze. Następnie otworzyłem, małą gablotkę i zabrałem kilka pędzli oraz farby olejne.
- Mam nadzieję, że wytrzymasz. - zaśmiałem się po cichu.
Zacząłem malowanie.
Po godzinie pracy
- Skończone. Chodź zobaczyć. - Jenny wstała z kanapy stanęła koło mnie.
- Piękne. Mogę go zatrzymać? - spytała.
- Jasne. - odparłem.
Usiedliśmy na kanapie. Przez kilka minut była cisza. Nagle usłyszałem jakieś głosy. Spojrzałem szybko na obraz. Namalowana Jenny zaczęła się ruszać, a po chwili wyszła z obrazu i stanęła przed nami. Fluffy zaczął na nią szczekać.
- Cześć. - przywitała się.
- O nie. - powiedziałem w duchu.
<Jenny? Postanowiłem wprowadzić trochę akcji :) >