Wyrwałem się z własnych myśli i spojrzałem na policjantów. Nikt nie pomagał zielonowłosej. W ogóle wyglądali na takich, co mają głęboko w czterech literach co mówimy i czy to co mówimy jest prawdą.
-Mówcie, gdzie jest ta mała wariatka.- Jeden z nich odezwał się beznamiętnym głosem.
-Nie wiemy. - Zanim zdążyłem otworzyć usta, dziewczyna cicho zaprzeczyła.
-W takim razie uznamy was za winnych zbrodni, o którą była podejrzana wasza koleżanka. Skończycie w więzieniu, gnijąc tam niczym stare ziemniaki w piwnicy. - Gbur uśmiechnął się obleśnie.
-Ale jak to? Macie na to jakiś dowód?! W ogóle co to za beznadziejne porównanie? - Oburzyłem się.
-Siedź cicho gnoju! - Osiłek podszedł do mnie skuł mnie znowu i boleśnie usadził na siedzeniu.
***
Tak właśnie wylądowałem w areszcie. Na razie byliśmy tylko zamknięci na komisariacie. Musieli chyba wykonać jakąś papierkową robotę zanim nas zamkną w puszce na dobre. Przez zakratowane okno wpadały błyski fleszy i przytłumiony hałas powodowany przez stację telewizyjną. Wow, będę sławny... Zielonowłosa siedziała na przeciwko mnie ze spuszczoną smętnie głową.
-Ej! - Zaczepiłem ją. Uniosła ociężałe oczy.- Jak masz na imię?
-A czy to teraz takie ważne? - Mruknęła.
-No niby nie, ale powiem szczerze, że wolałbym wiedzieć z kim dzielę celę. - Prychnąłem z poirytowania. Miałem tego dość. Niech się wreszcie obudzę z tego okropnego koszmaru.
-Mówi mi KK. - Odparła oschle.
-Od czego to skrót? - Ściągnąłem brwi w zdziwieniu. Jakie durne imię, nawet gorsze od Amadeusza.
- Od jesteś męczący. - Pokazała mi środkowy palec i odwróciła się przodem do ściany, a plecami do mnie. Gdzie się podziała ta namolna dziewczyna z tasakiem w ręku? Eh... Kobiety za bardzo są zmienne by móc je zrozumieć. Machnąłem na nią ręką i zacząłem wpatrywać się w sufit. Był brudny, pełen plam od przeciekającej skądś wody a w rogach widać było początki grzyba. Pokój normalnie pięciogwiazdkowy. Nagle usłyszałem odgłos kroków na korytarzu. Po chwili drzwi do celi się otworzyły i weszło do niej trzech osiłków z helikoptera.
-Bierzcie chłopaka! Dziewczyna i tak jest w kiepskim stanie! - Dwóch podeszło do mnie i brutalnie postawili na nogi.
- Co się dzieje? Wypuszczacie mnie na wolność? - Uśmiechnąłem się blado.
-Nie. Idziemy się z tobą zabawić. - Burknął jeden z nich. Wyprowadzili mnie i ruszyliśmy ciemnym korytarzem, aż dotarliśmy do stalowych drzwi. Otworzyli je i usadzili mnie na drewnianym krześle. Po środku stało biurko, nad którym dyndała goła żarówka rażąca moje oczy. Za biurkiem siedział koleś w mundurze z wielką szramą na twarzy. Był chyba ze trzy razy większy ode mnie. Wyglądał jak jakiś super komandos.
-A teraz przyznaj się do winy, albo będziesz mnie błagał, żebym cię zabił. - Pan Szrama warknął do mnie. Prawie, jakby warknął na mnie jakiś wściekły doberman. Ale do czego ja mam się przyznać?
- Proszę pana, to zwykłe nieporozumienie. Ja jestem niewinny. - Zacząłem tłumaczyć.
-Niewinny? Dobre sobie. - Podszedł do mnie i przywalił mi z całej siły pięścią w twarz. Uderzenie było na tyle mocne, że przed oczami pokazały mi się mroczki.
-A teraz nadal jesteś niewinny?- Uśmiechnął się złośliwie, co przez szramę wyglądało dość dziwnie. Kiwnąłem głową. On podpalił papierosa, podszedł do mnie i przycisnął go do mojego ramienia. Zawyłem z bólu. Przed oczami zrobiło mi się całkowicie ciemno i odleciałem.
[Merry? Ale ten Amadeusz słaby xd Nudzę się, bo mam wcześniejsze wakacje ;') ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz