Bez problemu minęłam pierwszą strażnicę. Pewnego razu nauczyłam się ułożeń prawie wszystkich strażnic i baz o których wiedziała Catie. W tej rozpoznałam 36. Nie wiedziałam o niej wszystkiego, ale pamiętałam kilka drobnych faktów.
Jedna z lepiej chronionych, ma ogromną obstawę zrobioną z innych pięter. Szkoda, że akurat nam dzisiaj przypadła ta bez "statystów". Z drugiej strony - jeśli ktoś mniej więcej znał ułożenia baz - tą nietrudno było znaleźć.
Usłyszałam drobny dźwięk po lewej. Natychmiast znieruchomiałam. Moje ubrania moro powinny mnie ochronić w mroku, ale w świetle zapewne od razu by mnie zauważyli.
Latarka oświetliła krzak przede mną.
-Nikogo nie ma. Mówiłem ci, że ta twoja kobieca intuicja to jakieś gówno. - powiedział jakiś chłopak.
Dziewczyna prychnęła i pociągnęła go w drugą stronę. Po chwili odwróciła się do mnie i mrugnęła w ciemność.
-Co jest? - spytał jej towarzysz.
-Nic. Mój płaszcz się o coś zahaczył.
Czy ona mnie widziała?
Przyjrzałam się jej dokładnie. Była dobrze oświetlona przez lampy z ogromnej bazy.
Miała na sobie białą opaskę oznaczającą bycie strażnikiem przypisanym do cytadeli.
Więc czemu..?
Zmrużyłam oczy. Z pod białego materiału wystawał kawałek niebieskiego.
Niezła jest.
Schyliłam się i zaczęłam pełznąć po ziemi.
Po chwili jakaś kamera skierowała się na mnie.
Normalnie zaczęłabym uciekać, ale przeczucie kazało mi się nie ruszać.
Kamera odwróciła się ode mnie, dalej przeglądając okolice czujnikiem ruchu.
Po prawie pół godziny mozolnego podkradania się udało mi się dotrzeć do drzwi.
Wyjęłam spinkę z włosów. Gdy tylko dotknęła zamka zmieniła kształt i otworzyła mi drogę do zwycięstwa.
Natychmiast wbiegłam do schowka "na wszystko".
Po chwili usłyszałam kroki na korytarzu. Znajomy głos odezwał się.
Skupiłam się i weszłam do głowy dziewczyny z mojej drużyny.
"Schowek po twojej lewej."
Tak jak się spodziewałam dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę.
Spojrzała na chłopaka.
-Słuchaj patroluj okolicę przez chwilę sam, co? - zapytała i skrzyżowała nogi.
Tamten spojrzał na nią z rezygnacją.
-Ok. - powiedział i ruszył dalej. - Kobiety i te ich pęcherze... - mruknął pod nosem.
Korzystając z faktu, że miał zajętą głowę czym innym wyjęłam telefon z wewnętrznej kieszeni mojej bluzki.
"36" - napisałam do Amadeusza i wyszłam ze schowka.
Dziewczyna o granatowych włosach natychmiast mnie złapała.
Przez chwilę się biłyśmy, ale szybko się jej poddałam. Skuła mnie i włożyła mi kluczyk w rękę.
Zabrała mnie i nadal grając, że potrzebuje do toalety przykuła mnie umywalki.
Żeby wyglądać wiarygodnie zaczęłam się szamotać. Boleśnie wykręciła mi rękę.
-Zaraz zaprowadzę Cię do kapitana, dziewczynko - powiedziała i uderzyła mnie w twarz.
Normalnie powinna szeptać, ale ponieważ byłam kimś wysokim w drużynie niebieskich mogłam wiedzieć gdzie jest Catie.
-Prędzej Cie zabioje. - powiedziałam niezdarnie ponownie uderzona, tym razem o wiele mocniej.
Do łazienki weszła jakaś dziewczyna z czerwoną opaską.
-Pomogę Ci ją odprowadzić. - powiedziała do niebieskowłosej, a ja poczułam, jak węzeł w moim żołądku się zaciska.
Mimo strachu w mojej głowie zaczął formować się nowy plan.
<c.d. Amadeusz>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz