-Dokładnie tak zrobię... - odparłam.
***
Otworzyłam oczy.
Czułam jak zimne pot oblewa moje ciało.
Zjadowałam się w ogromnej hali, obok mnie związany był John. Nie było widać na nim żadnych szczególnych oznak szybkiego wydobywania informacji, ale jego wzrok wyrażał przerażenie i ból.
Popatrzył na mnie ze smutkiem, obojrzał mnie wzrokiem i zdusił krzyk.
Spojrzałam w stronę, w którą skierował swój wzrok.
Moje drobne skrzydła leżały na ziemi.
Szczerze mówiąc nigdy za nimi jakoś szczególnie nie przepadałam, ale ten widok zmroził mi krew w żyłach.
Cieszyłam się, że cokolwiek miałam powiedzieć nie zrobiłam tego.
Najlepszym dowodem na to był fakt, że w drobnych nacięciach nadal była sól...
-Fuj. - powiedziałam. - Trochę tu śmierdzi zgniłym mięsem. John, myślisz, że to ode mnie? - zapytałam prowokacyjnie w stronę kilku mężczyzn siedzących na końcach pokoju.
-C-co? - spytał cicho, jakby obawiał się, że rana na policzku może mu się bardziej rozerwać.
-Nie czujesz tego ohydztwa? - zaczęłam jeszcze bardziej prowokacyjnie. - A wy chłopcy? Wiecie może co to za zapach? Taki smród nie łatwo się pewnie usuwa, co? Próbowaliście?
Zobaczyłam lekki grymas złości na twarzy jakiegoś rudzielca.
Widać, potrafię być wkurzająca...
-Hah - parsknęłam cicho. - A może... - udałam zamyśloną. - To od was chłopaki..? No bo wiecie, nie widziałam, żębyśmy stąd wyszli, wiec pewnie od dłuzszego czasu no wiecie... Nie braliście kąpieli, nie?
Amadeusz parsknął cicho.
Drzwi od sali otworzyły się i do środka wszedł pan Szlam.
-Dzień dobry. - zaczęłam. - Umył się pan? Bo coś tu strasznie śmierdzi i tak się zastawiamy co.
Spojrzał na mnie z odrobiną szacunku i rozbawienia.
-Witaj, ślicznotko. Jak tam skrzydełka? - uśmiechnął się, a ja zastanawiałam się czy przypadkiem nie wydłużonych ust na policzki... Nożem...
-Szczerze mówiąc zabierały mi uroku. Czarne skrzydła nie są modne w tym sezonie.
Spojrzał na mnie z głodem w oczach.
-Powiedzieli mi, że tym razem potrzebują ofiary, okropnie poranionej przez psychopatę... - spojrzał na John'a. - On jest twój, Piącho.
Mój przyjaciel wzdrygnął się.
Wysoki mężczyzna o czarnych włosach i bliźnie przez usta spojrzał na mnie.
-Choć więc, moja nagrodo.
Poczułam mocne uderzenie w szczękę.
-Słońce, nie uchylaj się, bo będzie bolało... - podniósł delikatnie moją głowę do góry.
Mocne, precyzyjne uderzenie pozbawiło mnie świadomości.
<c.d. Amadeusz
Możesz mi odpisywać jak się nudzisz :P
>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz