Otworzyłem obolałe oczy. Przede mną stała szklanka wody. Trzęsącą się ręką sięgnąłem po nią. Z trudem upiłem nieduży łyk. Nie wiem ile czasu minęło odkąd tu wylądowałem po pierwszym badaniu, ale nie upłynęło zbyt wiele minut, kiedy w moim więzieniu pojawili się znajomi panowie. Dźwignęli mnie z ziemi i zawlekli do kolejnego białego pomieszczenia. Jak przeżyję te tortury to nigdy więcej nie tknę niczego co białe. W sali czekał już na mnie ważniaczek.
-Witaj ponownie Amadeuszu! - Uśmiechnął się szeroko. Nic nie odpowiedziałem.
-Dzisiaj będziemy gromadzić twoją moc w specjalnym naczyniu. - Zignorował moje milczenie i wskazał na dziwny szklany pojemnik. - Dzięki twojej mocy będziemy mogli urządzić polowanie.
-Na co? - Prychnąłem.- Na muchy?
-Nie. -Pokręcił przecząco głową.- Na Czarownice,a konkretniej na twoją rodzinę.
-Co?! Dlaczego?! Zostawcie moją rodzinę w spokoju! - Zacząłem się rzucać, ale jeden z osiłków ścisnął mnie mocniej za ramię i straciłem zapał.
-Nie możemy jej zostawić. Stanowi dla nas zagrożenie, ale to zbyt skomplikowane, by teraz ci to tłumaczyć. - Wykonał dziwny ruch ręką i dwóch osiłków usadziło mnie na białym krześle. Przywiązali mnie.
-Teraz podam ci pewne serum, dzięki któremu bez twojej woli uzyskamy potrzebną nam moc. - Wziął z blatu sporych rozmiarów strzykawkę.
-Jak to? To nie możliwe! - Zacząłem się dalej szarpać, mimo że wszystko mnie bolało.
-Zobaczysz. Działanie tego serum powoduje, że człowiek zaczyna widzieć wokół zagrożenie. - Westchnął. - Jeśli będziesz czuł się zagrożony, zaczniesz używać magii i rzucać zaklęcia, których energię przejmiemy my i zmagazynujemy w pojemniku.
-Nie uda wam się! - Próbowałem protestować, ale wielka igła wbiła mi się już w ramię. Przed moimi oczyma dotychczasowy obraz uległ rozproszeniu. Znalazłem się na jakiejś polanie. Naprzeciwko mnie stał jakiś olbrzym, który trzymał nieprzytomną Merry.
-Ignis!- Rzuciłem zaklęcie w nadziei, że potwór ją puści. Nic takiego się nie stało. Zacząłem miotać najróżniejszymi zaklęciami. W końcu olbrzym ją puścił. Złapałem przyjaciółkę i rzuciłem się do ucieczki.
-Teleportation!- Wyobraziłem sobie jakieś bezpieczne miejsce, jednak nic się nie stało. Poczułem ucisk w klatce. Nagle obraz ponownie się rozpłynął. Pojawiłem się z powrotem w białej sali. Ciężko oddychałem. Szklany pojemnik lśnił od złotego płynu.
-To twoja moc. Dobrze się spisałeś kolego. - Pan ważniak podszedł do mnie i poklepał po głowie. - Zaraz spotkasz się z twoją przyjaciółeczką. Chyba, że...
-Chyba, że co? - Odburknąłem ledwo uchylając usta. Byłem wykończony.
-Została ci tak niewielka ilość mocy, że w każdej chwili możesz umrzeć. - Uśmiechnął się szyderczo. Zabrali mnie z tej okropnej sali i zaprowadzili do jakiegoś białego pokoju z oknami wychodzącymi na morze.
-Tutaj mieszka twoja koleżanka. - Ważniaczek mrugnął do mnie. - Zaraz powinna się pojawić. Może jeszcze będziesz żył. - Zerknął na mnie z pogardą. Czułem się tak słabo, że ledwo widziałem na oczy, jednak gdy w drzwiach pojawiła się ona, natychmiast rozpoznałem jej twarz.
-Witaj Merry... - Szepnąłem słabo.
[Merry? Trochę dramatycznie xd]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz