Złapałem go mocniej, tak by czasem się nie
wyrwał. Smak jego krwi był znakomity, zupełnie inny niż ludzki. Z zadowoleniem
sączyłem jego posokę nie chcąc przerywać, możliwe że z moich ust padały nawet
ciche mruknięcia, na które nie zwracałem uwagi.
-Przestań chociaż mruczeć… - Joe spiął mięśnie i zacisnął szczękę, zaś ja nie odpowiedziałem, po prostu pijąc dalej. –Dość! – Wydał z siebie zduszony krzyk. Spodobało mi się to… Nie kontrolując nawet tego co robię wbiłem mu pazury w biodro. Dobrą chwilę zajęło mi zorientowanie się w sytuacji nim zabrałem kły. W pierwszej chwili zamierzałem się odsunąć, ale zauważyłem kropelkę spływającą mu po szyj. Nie mogłem pozwolić by się zmarnowała
-Słodziutka… - Skomentowałem, zlizując ostatnie kropelki z jego szyj, język miałem trochę szorstki. Jednakże nie nieprzyjemny w dotyku.
- Nie za dobrze ci było ? – Mężczyzna zachwiał się i oparł ręce na udach, schylając głowę. Mimo że niepodobna była do mnie troska o drugą osobę, pomogłem mu się wyprostować i wrócić do równowagi, patrząc na niego przepraszająco.
- A tobie co? Jesteś pijany od mojej krwi, czy jak? – Mruknął zerkając na mnie podejrzliwie – Za miły jesteś… - Nie wiem czemu mnie to rozjuszyło, ale urażony warknąłem na niego, obnażając kły a źrenice zwęziły się jak u zwierzęcia.
-Skąd możesz wiedzieć jaki jestem? Jeżeli myślisz że nie umiem okazywać empatii to srogo się mylisz. Ludzkie śmiecie…wszystkich mierzą swoją miarą…
-Nie jestem człowiekiem i dobrze o tym wiesz –Odpowiedział również zdenerwowany mężczyzna. Jednakże ochłonął i rozluźniony wycofał się –Może lepiej, jak stąd odejdę. Nie chcę denerwować cię swoją obecnością – Ostrożnie ruszył do swojego motocykla a ja czujnie obserwowałem jego kroki. Była to prosta sztuczka, ale zadziałała. Już spokojniejszy poszedłem za nim , jednakże nic nie powiedziałem. Czekałem na to co mężczyzna zrobi dalej. Gdy ten obrócił głowę w moją stronę, wyraz twarzy miałem już spokojniutki, jak wcześniej. Szczerzyłem się do niego prowokacyjnie, jakbym już dawno zapomniał o sprawie sprzed chwili.
-Kwiatuszek chyba nie obraził się ? Taki cukiereczek miałby uciec od Larenka? – Udając smutnego podszedł bliżej i obwąchał rankę – Dostane później jeszcze? –Odsunięcie się mężczyzny nie zrobiło na wampirze większego wrażenia, burknął tylko coś w niezadowoleniu pod noskiem i tylko tyle.
- Ja się nie obraziłem, ty na takiego wyglądałeś. Ale jak będziesz grzeczny to po akcji na komisariacie dostaniesz może jeszcze trochę –Znużony kiwnąłem głową i westchnąłem
- W takim razie zajmijmy się tym, chce mieć to już za sobą. Umieranie nie należy do najprzyjemniejszych – W zasadzie przy umieraniu czułem nieokiełznany, palący ból. Bałem się go, liczyłem iż nie za bardzo widać po mnie strach, jednakże prawda była taka że panicznie lękałem się umrzeć. Wiedziałem że wrócę, ale sam proces śmierci i powrotu napawał mnie niepokojem
-To wskakuj na motor – Wskazał na swój pojazd –Mam nadzieję że odwalimy taką szopkę, że nikt się nie pokapuje, że to tylko przykrywka -Mężczyzna wsiadł na maszynę zaraz za mną i odpalił silnik. Jednakże nim ruszył, szepnąłem mu jeszcze na ucho
-Tak… z pewnością się postaram zrobić wspaniałe przedstawienie~ - I po tych słowach mój wygląd zmienił się, w ogóle nie przypominałem już siebie, jakbym nałożył idealną charakteryzacje. Hehe…nie mogłem się doczekać zabawy…
-Przestań chociaż mruczeć… - Joe spiął mięśnie i zacisnął szczękę, zaś ja nie odpowiedziałem, po prostu pijąc dalej. –Dość! – Wydał z siebie zduszony krzyk. Spodobało mi się to… Nie kontrolując nawet tego co robię wbiłem mu pazury w biodro. Dobrą chwilę zajęło mi zorientowanie się w sytuacji nim zabrałem kły. W pierwszej chwili zamierzałem się odsunąć, ale zauważyłem kropelkę spływającą mu po szyj. Nie mogłem pozwolić by się zmarnowała
-Słodziutka… - Skomentowałem, zlizując ostatnie kropelki z jego szyj, język miałem trochę szorstki. Jednakże nie nieprzyjemny w dotyku.
- Nie za dobrze ci było ? – Mężczyzna zachwiał się i oparł ręce na udach, schylając głowę. Mimo że niepodobna była do mnie troska o drugą osobę, pomogłem mu się wyprostować i wrócić do równowagi, patrząc na niego przepraszająco.
- A tobie co? Jesteś pijany od mojej krwi, czy jak? – Mruknął zerkając na mnie podejrzliwie – Za miły jesteś… - Nie wiem czemu mnie to rozjuszyło, ale urażony warknąłem na niego, obnażając kły a źrenice zwęziły się jak u zwierzęcia.
-Skąd możesz wiedzieć jaki jestem? Jeżeli myślisz że nie umiem okazywać empatii to srogo się mylisz. Ludzkie śmiecie…wszystkich mierzą swoją miarą…
-Nie jestem człowiekiem i dobrze o tym wiesz –Odpowiedział również zdenerwowany mężczyzna. Jednakże ochłonął i rozluźniony wycofał się –Może lepiej, jak stąd odejdę. Nie chcę denerwować cię swoją obecnością – Ostrożnie ruszył do swojego motocykla a ja czujnie obserwowałem jego kroki. Była to prosta sztuczka, ale zadziałała. Już spokojniejszy poszedłem za nim , jednakże nic nie powiedziałem. Czekałem na to co mężczyzna zrobi dalej. Gdy ten obrócił głowę w moją stronę, wyraz twarzy miałem już spokojniutki, jak wcześniej. Szczerzyłem się do niego prowokacyjnie, jakbym już dawno zapomniał o sprawie sprzed chwili.
-Kwiatuszek chyba nie obraził się ? Taki cukiereczek miałby uciec od Larenka? – Udając smutnego podszedł bliżej i obwąchał rankę – Dostane później jeszcze? –Odsunięcie się mężczyzny nie zrobiło na wampirze większego wrażenia, burknął tylko coś w niezadowoleniu pod noskiem i tylko tyle.
- Ja się nie obraziłem, ty na takiego wyglądałeś. Ale jak będziesz grzeczny to po akcji na komisariacie dostaniesz może jeszcze trochę –Znużony kiwnąłem głową i westchnąłem
- W takim razie zajmijmy się tym, chce mieć to już za sobą. Umieranie nie należy do najprzyjemniejszych – W zasadzie przy umieraniu czułem nieokiełznany, palący ból. Bałem się go, liczyłem iż nie za bardzo widać po mnie strach, jednakże prawda była taka że panicznie lękałem się umrzeć. Wiedziałem że wrócę, ale sam proces śmierci i powrotu napawał mnie niepokojem
-To wskakuj na motor – Wskazał na swój pojazd –Mam nadzieję że odwalimy taką szopkę, że nikt się nie pokapuje, że to tylko przykrywka -Mężczyzna wsiadł na maszynę zaraz za mną i odpalił silnik. Jednakże nim ruszył, szepnąłem mu jeszcze na ucho
-Tak… z pewnością się postaram zrobić wspaniałe przedstawienie~ - I po tych słowach mój wygląd zmienił się, w ogóle nie przypominałem już siebie, jakbym nałożył idealną charakteryzacje. Hehe…nie mogłem się doczekać zabawy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz