Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

19 czerwca 2016

Od Gabrielle c.d. Jeremiasz

Ubrałam się, dopiłam resztkę zimnej kawy, wzięłam klucze z wieszaczka i zamknęłam drzwi. Od jakichś 3 miesięcy wynajmuję niewielki loft w Mieście. Znajduje się blisko "Latteo", gdzie Mike mnie przyjął z otwartymi ramionami jako barmankę, mimo, że nie pojawiłam się tam miesiąc odkąd miałam podjąć pracę. Jednak Jeremiasz z nim pogadał i w ten oto sposób miałam z czego żyć. Ruszyłam wolnym krokiem w kierunku baro-kawiarni. Poranek był rześki i wiał lekki wiaterek. W mojej głowie przewijały się wspomnienia sprzed pół roku, kiedy to pojawiłam się w Mieście i od razu wpadłam w kłopoty. Zabiłam niewinnych ludzi. Jednak był to czyn nieświadomy. Nie potrafiłam tak naprawdę zapanować nad swoją mocą. Dopiero, kiedy Jeremiasz zaprowadził mnie do Genowefy,wszystko wyszło na prostą. Nie było to jednak łatwe. Dzięki znajomości Jerka z dowódcą oddziału ds. nadprzyrodzonych, moja sprawa została sprytnie zakamuflowana. Udało się to także, dzięki wtykom w policji. Genowefa zgodziła się na to wszystko, tylko dlatego, że widziała, że nie jestem urodzoną morderczynią i zrobiła to dla mnie, jedynie pod warunkiem, że zacznę ćwiczyć kontrolowanie mocy, które jak się okazało po 4 latach nie jest moją najmocniejszą stroną. Odetchnęłam głęboko chłodnym powietrzem. Dookoła śpiewały ptaki, a ludzie spieszyli w różnych kierunkach. Od tamtego czasu nauczyłam się metodą medytacji i siłą woli kontrolować swoje przemiany i ograniczać napływ demonicznej mocy. Niestety, kosztowało mnie to wiele czasu i wysiłku, a także potrzebowałam sporo pomocy ze strony ludzi Genowefy. Teraz jednak musiałam się zmieniać w demona tylko na jedną godzinę każdej nocy, by nadmiar mocy nie spowodował jakichś szkód. W czasie tej godziny wędrowałam po mieście skacząc po dachach budynków, czasami wybierając się gdzieś dalej. Zbliżałam się do drzwi wejściowych do mojej pracy. Spróbowałam się uśmiechnąć. Spojrzałam w jedno z wielkich okien wystawowych jakiegoś sklepu. Wyszedł mi ponury grymas. Mimo, że niby wszystko się ułożyło, byłam samotna. Z Jeremiaszem mój kontakt się urwał jakoś 4 miesiące temu. Nie miałam znajomych. Jedynie rozmawiałam z Mike'm - moim szefem i resztą pracowników "Latteo". Klienci nie mieli ochoty wchodzić ze mną w bliższe kontakty niż grzeczne "Poproszę, dziękuję" itp. Weszłam do kawiarenki. Była o tej porze pusta.
-Dzień dobry wszystkim! - Zwróciłam się kierunku ludzi krzątających się po lokalu.
-Witaj Gabrielle! - Odparli. Założyłam barmański fartuszek i weszłam za bar. Ogarnęłam alkohole i inne składniki, a następnie przystąpiłam do pracy.
***
Zbliżała się 18. Ludzi w lokalu było coraz więcej. Ręce miałam pełne roboty. O 18 miałam krótką przerwę. Jakiś nowy klient wszedł do "Latteo" i skierował się do baru, przy którym siedziałam i popijałam wodę. Nie widziałam kto wszedł, jedynie słyszałam kroki. Kiedy był już blisko odwróciłam się i zaczęłam:
-Przepraszam, mam aktualnie 20 minutową przerwę. - Już miałam dodać, by chwilę zaczekał, kiedy dostrzegłam przed sobą znajomą twarz otoczoną przez czerwone włosy.
-Siemka Gabrielle, kopę lat, co nie? - Uśmiechnął się niepewnie.
-Jeremiasz? - Odparłam niewyraźnie. Jakoś nie mogłam w to uwierzyć, chociaż on nadal mieszkał w Mieście i mogłam na niego wpaść w każdej chwili. - Co tu robisz?
-Zanim o tym opowiem, może zrobisz nam po drineczku? - Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Alkohol zawsze. Nic się nie zmienił. Moje kąciki ust powędrowały ostrożnie ku górze w lekkim uśmiechu.
-Co powiesz na kamikaze? - Stanęłam z powrotem za barem.
-Rób. - Kiwnął głową. Zaczęłam mieszać składniki. Po chwili podałam mu kieliszek pełen niebieskiego płynu. Sama wzięłam drugi kieliszek. Nie powinnam pić w pracy, ale z takim gościem nie wypada nie pić. Wypiliśmy przyjemnie zimny i słodki drink. Spojrzałam na Jeremiasza.
-Mów, co cię tutaj sprowadza? Tylko chęć napicia się ze mną? - Zaczęłam czyścić jakiś kufel, który mi się nawinął pod rękę. Taki barmański nawyk.
-Cóż, chciałbym, żeby to była tylko chęć napicia się z tobą. - Jego spojrzenie było smutne. - Mam pewne problemy.
-Wiesz, chyba problemy nas kochają... - Uśmiechnęłam się smutno. - Jak ci mogę pomóc?
[Jeremiasz?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz