Nie wiem co się ze mną działo. Wszystko wokół mnie wirowało. Czułem wszechobecny ból. Przebłyski świadomości nie dostarczały mi zbyt wiele informacji. Starałem się na to wszystko nie zwracać uwagi. Uciekłem z własnego ciała. Wróciłem do niego dopiero, kiedy pozostawili mnie samego na ulicy w szczerym polu. Nie wiem, jak wyglądałem, ale czułem się okropnie, jak kupka nieszczęścia. Byłem sam. Nie miałem ani Merry, ani Stefana, nikogo. Sam jak palec. Leżałem tak na tym poboczu, a jadące pojedyncze samochody mijały mnie z warkotem. Nagle usłyszałem jak jeden z silników gaśnie niedaleko mnie. Uniosłem lekko obolałą głowę. Moje oczy były opuchnięte i zaropiałe. Prawie nic nie widziałem, jedynie dostrzegałem zarys czyjejś sylwetki. Była dziwnie znajoma. Oh nie, znowu jakiś pan Szrama?
-Przepraszam! Słyszysz mnie? - Odezwał się ciepły, męski głos. Znałem ten głos doskonale. To był mój tata.
-Tata? - Wycharczałem. - To naprawdę ty?
-Co? To ty Amadeuszu? - Zarys sylwetki podszedł do mnie i delikatnie mnie uniósł. - Synu mój! Kto cię tak urządził? - Ojczulek zabrał mnie do samochodu i zawiózł do jakiegoś mieszkania.
***
Moje rany długo się goiły. Dodatkowo popadłem w pewnego rodzaju depresję. Straciłem dwójkę najlepszych przyjaciół. Stefana i Merry. Nie wiem co się z nimi działo, ani czy w ogóle żyli. Przyprawiało mnie to w grobowy nastrój przez co gojenie się moich ran wydłużyło się bardzo. Nastała wiosna. Minął miesiąc. Tata nie mogąc patrzeć, jak siedzę w domu i gapię się w sufit, wysłał mnie na małe zakupy. Wracając z nich spotkałem... Julię. Przyjaciółka Merry też nie wyglądała najlepiej, jednak na mój widok się ożywiła.
-Amadeusz! Gdzie jest Merry? Co się z wami działo? - Potrząsała mną za ramiona, mając łzy w oczach.
-Jul, jak nie wiem... Sam dopiero co wróciłem jako tako do zdrowia... Nie wiem, gdzie jest Merry, Stefana też nie ma już przy mnie. Nie wiem czy oni w ogóle żyją...- Wlepiłem wzrok w ziemię.
-Stefan jest u mnie. Strasznie za tobą tęskni. - Julie lekko się uśmiechnęła. - Chodź do mnie porozmawiamy przy herbacie i odbierzesz go ode mnie.
-Naprawdę? Stefek żyje? - Powoli zaczęła do mnie wracać nadzieja. - Zanim wszystko wróci na dawne tory musimy odnaleźć Merry!
***
Po tygodniu intensywnych poszukiwań wreszcie stanąłem przed wielkim gmachem tajnego laboratorium. To tutaj miała znajdować się Merry. Musiałem ją uratować, jeśli jeszcze żyła. Nadzieja umiera ostatnia. Stefan siedział dumnie na moim ramieniu, a ja pełen wojowniczego zapału ruszyłem w kierunku wielkich przeszkolonych drzwi. Jakoś ją wydostanę.
[Merry? Pozostawiam Ci najciekawszy fragment do opisania :p]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz