Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

4 czerwca 2016

Od Merry c.d. Amadeusz

Starałam się nie poddawać, ale gruba ściana szkła wygrała w tej konkurencji.
Nie mogę użyć magii, ani nie potrafię rozwalić tego pojemnika pięściami.
Inne wyjścia...?
-Cholera.
Spojrzałam w górę i natychmiast tego pożałowałam.
Po dopiero ten widok uświadomił mi, że jestem przypięta do tego urządzenia...
Tysiącami kabli, rurek i innych rzeczy których nawet nie umiałabym nazwać.
Zaraz, zaraz. Wróć. Jestem w wodzie czy czymś takim. I nie mam problemów z oddychaniem.
Niewątpliwie niezwykła sprawa.
Ciekawe, czy nadal mam płuca.
Czekałam kilka minut, ale nie otworzyły się żadne drzwi, w oknie nie błysnął piorun, a żaden szalony naukowiec nie zaczął mi opowiadać o swoim szatańskim planie nadania mi super mocy i przyjęcia kontroli nad moim umysłem.
-Czy jednak nie będę mutantem ratującym świat. - westchnęłam. - Szkoda trochę.
Nagle przyszło mi coś do głowy...
Może to nie tak, że mam skrzela. Może to...?
Wzięłam głęboki oddech... na tyle na ile jest to możliwe w cieczy i skupiłam się na otaczającej mnie substancji.
Zaczęłam zaciskać powoli dłonie, poczułam, że zaczyna mi się robić zimno.
Ciecz powoli zmieniała stan skupienia, a ja błagałam, by zadziałała tak jak woda.
Zamarznięte coś nie pozwoliło otworzyć mi oczu, ale głośny odgłos tłuczonego szkła bardzo mnie ucieszył.

***

Założyłam czarne rękawiczki. Uczyłam się nie korzystać z magii, którą dostałam od mojej rodzicielki w genach.
Chciałam nauczyć się panować nad moim żywiołem.
Delikatnie zgięłam palce, a sok zaczął powoli zamarzać.
-Eeee... Annie? - zapytał ciepły głos z prawej. - Mogłabyś proszę sprawić, żeby mój sok znów stał się pitny? - mój przyjaciel zaśmiał się, obracając szklankę do góry nogami.
Spojrzałam na niego ze śmiechem.
Uważałam, że jest idealny.
Opalony, niesamowicie umięśniony z pięknymi, czarnymi włosami.
Poznałam go niedawno mimo, że był adoptowanym bratem Catie.
Czemu?
Pojawił się tam kilka miesięcy po tym jak prawo ściągnęło mnie do mojego taty.
Żałuję, że poznałam go tak niedawno. Nie znam go do końca, nie mogę znaleźć w nim żadnej wady, to takie frustrujące.
-Kochanie? - spytał, a zarumieniłam się jak głupia blondynka z taniego romansu. - Mógłbym się już napić czy wolisz poćwiczyć jeszcze na moim soku? - znów uroczo się zaśmiał.
Oczywiście spełniłam jego wcześniejszą prośbę i przez przypadek potrąciłam swój własny sok, który wylał się na gazetę z moją, rzecz jasna w rzeczywistości upozorowana śmiercią na pierwszej stronie.
Sprawiłam, że większość soku wyparowała a na gazecie został tylko pomarańczowy ślad wyszłam z pokoju zabierając moje suche dzieło. Moją uwagę przykuło zdjęcie niby-morderczyni o różowych ubraniach.
Zapatrzona w artykuł, nie zauważyłam mopa opartego o drzwi.
Potknęłam się, a gazeta nieszczęśliwie wyleciała przez okno.
-Kurde. - powiedziałam i lekko wkurzona przestawiłam mop.
Nagle coś wpadło mi do głowy.
-Może uwolnię moją "zabójczynie"? - spytałam sama siebie
Uznałam, że jestem winna coś tej zielonowłosej dziewczynie z okładki, która jest oskarżona za moją śmierć. W końcu nawet mnie nie widziała na oczy, a ma ponieść odpowiedzialność za moją "śmierć".
Włożyłam pod koszulkę mój nowy dowód osobisty ukrywający, że Merry Oxygen żyje.
 I jako Annie Mocean wyruszyłam w miasto.

<c.d. Amadeusz
I baw się teraz z zakochaną Ann :') ;))))))))>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz