Ruszyłem biegiem przez ciemny las. Nic nie widziałem, czego konsekwencją było to, że po paru krokach wpadłem na drzewo. Grzmotnąłem w nie z wielkim impetem. Odruchowo dotknąłem czoła. Pod palcami wyczułem gulę, która zaczęła pulsować. Idealnie, będę wyglądać jak jednorożec. Zreflektowałem się i szepnąłem:
-Lux!- Świetlista kula rozjaśniła mi mrok, który powodowały wysokie, gęste drzewa i późna pora. Ruszyłem chwiejnym krokiem dalej. Przebijając się przez gęstwinę krzaków trochę się podrapałem i wszystko mnie szczypało. Zapewne wyglądałem jak siedem nieszczęść. Nareszcie wybiegłem na polanę oświetlaną przez blask księżyca, na której w najlepsze trwała zacięta walka. Rozejrzałem się za białowłosą panią kapitan. Na moje nieszczęście była zajęta walką z jakąś inną dziewoją. Eh... Chyba będę musiał sobie trochę pomóc magią.
-Torpor!-Skierowałem swoje zaklęcie w kierunku przeciwniczki Catie, ale dostały obie. No świetnie Amadeusz, jak zwykle jesteś niezawodny... Podbiegłem do spacyfikowanej dwójki i wziąłem panią z czerwoną opaską na ręce. Było mi trochę niewygodnie i ciężko, ale zanim tamta odzyskała pełną sprawność, udało mi się ją wynieść głęboko w ciemny las. Trochę jej zajmie zanim się w nim odnajdzie. Powróciłem na polanę, gdzie Catie powoli odzyskiwała władzę w nogach i rękach. Stanąłem obok niej i zacząłem wyjmować wszelkiego rodzaju liście i gałązki z włosów. To przez te wojaże po lesie. Nagle dopadła mnie jakaś kobitka z czerwoną opaską i chciała ... mnie związać? Chyba tak. Mimo to robiłem uniki, do momentu, aż nie potknąłem się o wystający kamień i nie glebnąłem na cztery litery. Mała dzikuska podleciała do mnie z krzykiem i bezlitośnie związała.
-Ej! Dziewczyny mam go! Mam ich posłańca! - Dźwignęła mnie na swoje wątłe barki i poczęła nieść w przeciwnym do lasu kierunku. Spojrzałem rozpaczliwie na nadal dochodzącą do siebie Catie. Mogła już ruszać rękoma, ale nogami jeszcze nie. Na szczęście słyszeć powinna dobrze.
-Sam wiesz kto znalazł skrzynię! Brunetka jest postrzelona! - Wydarłem się, jednak starałem się, by jak najmniej z tego słyszały i rozumiały otaczające nas panienki z czerwonymi opaskami. Catie lekko skinęła głową, to znaczy, że chyba mnie zrozumiała. Uff! Misja wykonana. Tylko co teraz ze mną? Białowłosa odzyskała pełną władzę i rzuciła się w pogoń za moim porywaczem. Skopała jej tyłek i uwolniła mnie.
-Dzięki za informacje, a teraz wracaj do bazy i pilnuj Annie i Isy! Annie nie może ruszyć się z bazy, rozumiesz? - Catie praktycznie wydarła się na mnie.
-Jasne. Już lecę. - Mruknąłem niezadowolony, z tego jak mnie potraktowała i ruszyłem z powrotem do lasu.
[Merry?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz