Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

12 czerwca 2016

Od Rheia

Po tym, jak ułożyłem buntującą się Evalyn do łóżka westchnąłem ciężko. Mała była chora, ale nawet w takiej sytuacji bardzo trudno było ją zmusić do usiedzenia w jednym miejscu. Rwała się do wyjścia na zewnątrz, do innych. Czasami zazdrościłem jej tej całej pozytywnej energii, która niemalże wprost z niej emanowała.
Dodatkowo, nasz rodzinny problem - Wincenty miał dzisiaj nadzwyczaj wesoły humor i przez całe śniadanie szczerzył się, jak szaleniec, a przed wyparowaniem sprzed nosa ojca, który po raz kolejny chciał go zamknąć w pokoju (dla dobra innych), oznajmił mi, że wpadł na wielce genialny pomysł.
Sama myśl o jego "genialnych" pomysłach przyprawiała mnie o gęsią skórkę.
Żaden z nich nie skończył się dla mnie dobrze, dlatego bym najchętniej go dzisiaj nie oglądał.
Zajrzałem na piętro do mojego pokoju, aby zabrać z biurka szkicownik oraz kilka ołówków, a także wyjąc koc z szafy. Tak długo, jak mnie Wincenty nie znajdzie może dzień nie skończy się katastrofą.
Chociaż kto wie znając moje (nieistniejące) szczęście...
Dopiero w granicach południa dotarłem do mojego ulubionego miejsca. W sumie prawie każde opuszczone przez innych miejsce zasługiwało na miano "mojego ulubionego", ale właśnie to upodobałem sobie ostatnio.
Wyglądało dokładnie identycznie jak reszta lasu, drzewa, drzewa i jeszcze raz drzewa. I właśnie to w nim lubiłem. Było takie niezauważalne, że mnie aż tym urzekło.
Z cieniem uśmiechu ułożyłem koc przy pniu jednego z drzew, a następnie się na nim ułożyłem i głęboko wciągnąłem świeże czyste leśne powietrze i ułożyłem na moich kolanach szkicownik.
W zamyślaniu przekartkowałem po kolei jego strony i z przerażeniem stwierdziłem, że mi się kończył. Zostało mi zaledwie 7 kartek, czyli 14cie stron.
Przez chwilę zastanawiałem się czy by nie poprosić rodziców o zakup nowego, ale nie chciałem mojej mamy wykorzystywać (i tak miała wystarczająco dużo zajęć), a jeśli chodzi o tatę to cóż... Lepiej nie, Wincenty... Zapewne by mi powiedział, że mogę sobie sam kupić.
Czyli... Najwyraźniej czekała mnie niechciana wycieczka w najbliższym czasie.
Jednak szybko odegnałem nieprzyjemne myśli. Nie sprawiło to, że problem zniknie, ale chociaż nie musiałem sobie psuć reszty dnia nim.
Przyłożyłem ołówek i zacząłem szkicować nieliczne kwiaty, które zawitały wśród leśnej flory i fauny. W końcu Evelyn z pewnością spodobałby się ten rysunek, gdybym je dał. Młoda uwielbiała kwiaty i wszelkie piękne rzeczy.
Nawet nie zauważyłem, kiedy zamknęły mi się oczy i odpłynąłem w stan błogiej nieświadomości.
***
Obudził mnie cichy szmer i kroki dwóch osób. Jedne brzmiały niezwykle znajomo, za to drugie już nie.
- Dziwne - usłyszałem pomruk. - Zwykle ten odludek miał zwyczaj ukrywać się gdzieś tutaj - nie do końca docierało do mnie co się dzieje, więc tylko przewróciłem się na drugi bok.
To sen - przekonywałem siebie. - To z pewnością sen. W końcu nikt tutaj się nie zapuszcza.
I chciałem sobie pozwolić raz jeszcze powrócić do krainy snów, jednak kroki stawały się coraz bardziej wyraźne.
- Ooo tutaj jesteś! - Usłyszałem zadowolony głos brata. - Mam dla ciebie cudowne wieści.
Odwróciłem moją głowę w kierunku odwiecznie uśmiechniętego osobnika i otworzyłem jedno oko.
- Nie teraz, śpię - odpowiedziałem. - I kimkolwiek jest twoja nowa dziewczyna, nie interesuje mnie to - dodałem.
- Twoja też nie? - Zdziwił się. - W końcu ta z pewnością jest twoja - roześmiał się wesoło, jakby właśnie oznajmił najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
Dziewczyna... Moja... Co? - Dopiero po kilku sekundach mój mózg przetworzył to co mówił.
Poderwałem się zdenerwowany z koca, o mało nie zrzucając kaptura z głowy, który od razu odruchowo poprawiłem.
Rzeczywiście, mężczyzna nie był sam. Obok niego stała dosyć ładna kobieta, z pewnością potrafiłem się domyślić, co mogło się w niej spodobać Winowi. Miał słabość do kobiet z długimi czarnymi włosami (no dobra, on miał generalnie słabość do kobiet) i jasnych kontrastujących oczach.
- Cześć - przywitała się. - Najwyraźniej jestem twoją nową dziewczyną.
Potrzebowałem kolejnych kilku sekund, żeby zebrać myśli.
I oczywiście... Nie wiedziałem co jej odpowiedzieć. Zaschło mi w gardle.
Powinienem się teraz przedstawić? Ofuknąć brata za przyprowadzenie obcych w głąb lasu, niedaleko domu? Czy może też wszystkiemu zaprzeczyć?
- I znowu się wstydzisz? - Zaczął do mnie podchodzić trzymając za dłoń towarzyszącą mu dziewczynę, która za nim podążyła. Kolejna dziewczyna zafascynowana jego urokiem osobistym. Aż mnie czasami zastanawiało, że one nie zdawały sobie sprawę, iż były jednymi z wielu. A może o tym wiedziały i im to pasowało? - To jest moment, w którym powinieneś się przedstawić - zanim zdążyłem zaprotestować zdjął mi kaptur z głowy. - I powinieneś sobie zdać w końcu zdać z tego sprawę, że ten kaptur nie sprawia, iż jesteś niewidzialny - westchnął teatralnie.
Dziewczynie z zaskoczenia ułożyła się usta w "o" i pochyliła się, aby mi się bliżej przyjrzeć. Chciałem się odsunąć, ale niecałe dwadzieścia centymetrów był za mną pień drzewa, w które uderzyłem.
Zmieszany chciałem odwrócić wzrok od tych jasnych oczu, które zdawały się przeszywać mnie na wskroś, ale nie potrafiłem.
Jej twarz była o wiele za BLISKO, żebym czuł się komfortowo.
- Uroczy ten twój braciszek - wyraziła swoją opinię. - Z chęcią mogłabym sobie zaadoptować.
Poczułem, jak moje policzki zaczęły się robić nagle ciepłe. Otworzyłem usta, aby zaprotestować, ale nie byłem w stanie wydusić z siebie żadnych słów.
Zerwałem kontakt wzrokowy i panicznym ruchem narzuciłem kaptur na moją głowę.
Jakim cudem potrafiła mówić takie rzeczy przy kimś kogo widziała po raz pierwszy?

>Krysia?<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz