Weszliśmy do środka, zeszliśmy schodami i weszliśmy do głównej sali z ołtarzem. Aniołeczek siedział właśnie pod ścianą i chyba drzemał, mimo panującego wokół zamieszania. Wszyscy szykowali broń, żywo rozmawiali, ustawiali się, coś rysowali, przekładali pudła. Spojrzałem w stronę naukowców i dostrzegłem ich ekipę. Bruno, wyraźnie przybity z jakiegoś powodu, chyba ja i William byliśmy tym powodem, wydawał polecenia jakieś grupie dziwadeł. Zdawało się, że większość to mutanty laboratoryjne, ale nie byłem pewien... może popytam się któregoś z naszych, bo warto wiedzieć, co potrafi wróg.
- Witam was~! - powitało nas krzykliwe stworzenie, siedzące na jednej ze skrzynek i wesoło wymachujące nogami - Co was tam zatrzymało po drodze?
- Ona żyje, Phantom... - William zjeżył się.
- Nie miałem wątpliwości, że jeszcze ją zobaczymy. - westchnąłem i dodałem - Przeoczyliśmy stację. - Marry zaśmiała się.
- Ależ z was są cioty! - wzięła się pod boki i spojrzała wyzywająco na Williama - Jak taka sierota może chociaż udawać, że jest najlepszym mordercą? - chłopak wydawał się znowu chętny do bójki, ale w tej samej chwili ktoś dotknął jego ramienia i młodzieniec podskoczył.
- Agresja niczego nie rozwiąże... - odwróciliśmy się do mówcy - ..to jedynie okazywanie uległości wobec wroga. - powitał nas uśmiech wysokiej, szczupłej, białowłosej dziewczyny o zadziwiająco bladej cerze, jasnoszarych oczach i wyjątkowo spokojnym, przyjemnym głosie, który przypominał delikatny szum rzeki - Nie zwracaj na nią uwagi, jeśli podwyższa ci ciśnienie. Tacy ludzie jak ona, krzyczą głośno nie dlatego, że mają coś do powiedzenia, ale dlatego, że chcą zostać zauważeni. Zignorowanie nie jest zatem żadną stratą.
- Może i tak.. - fuknął - ..ale ona działa mi na nerwy!
- To oddychaj. - wzruszyła ramionami i zaśmiała się - Skup się na czymś innym, pokaż jej, jak bardzo jesteś niezainteresowany. Na początku jest upierdliwa, ale potem szybko się nudzi i daje ci spokój. - Marry pokazała dziewcz... w sumie to już chyba kobiecie język i przyjęła wyzywającą postawę.
- Tak?! - zrobiła gest Kozakiewicza - Wal się! I nie mądrzyj się tak!
- Widzisz, jak śmiesznie się denerwuje? - spytała, a jej grzywka delikatnie zafalowała. Mógłbym przysiąc, że mieniła się jak odbijająca słońce, tafla przejrzystej wody - Czy to nie jest o wiele przyjemniejsze, niż zniżanie się do jej poziomu?
- Będziesz pierwszą która zginie, Seion! - dziewczyna pogroziła jej palcem zajadle, a wszystkie pasemka stanęły jej dęba - Jesteś na mojej liście.
- Drżę. - uśmiechnęła się znowu, a Shooter tylko prychnęła i odwróciła się, obrażona na cały świat. - Wy też startujecie w zawodach, czyż nie? - spojrzała na nas. - Ja jestem Seion, smoczy bóg rzeki. A wy?
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz