Obudziłam się. Coś szarpało moim
umysłem. Myśl. Usiadłam na kanapie. Brązowy koc zleciał na
podłogę. Byłam nim przykryta. Czy ktoś się o mnie zatroszczył?
To pewnie Isabelle. Chyba zaczynała mnie mniej irytować. Tak
naprawdę mnie w ogóle nie irytowała. Łokieć miałam
zabandażowany. Wstałam i spojrzałam na zegar. 11 w nocy.
Rozejrzałam się po pokoju, szukając wzrokiem tej prawie anielicy.
Nigdzie nie można było jej znaleźć. Podeszłam do drzwi i
nacisnęłam klamkę. Zamknięte. Rozmemłałam w ustach
przekleństwo. Wdech. Zamknęłam oczy skupiłam się. Po chwili moje
pole widzenia zmniejszyło się do pola zwykłego kota. Bo i nim
byłam. Wskoczyłam gibko na framugę okna i idąc po rynnie,
postanowiłam poszukać Isabelle. W głowie wymyślałam kilka
wulgarnych przezwisk, którymi ją nazwę. Moje plany wzięły w łeb.
Gdy tylko zobaczyłam Belle, która leżała na podłodze z tym swoim
kochanym spojrzeniem, w którym było tyle lęku, to pojawiło się u
mnie... zatroskanie. Zatroskanie, a nie gniew, że mnie zamknęła w
moim własnym domu. Nad nią stała Airis. Tym razem była uzbrojona.
Niedobrze.
- Gdzie jest ta dziewczyna? -usłyszałam
stąd głos szarookiej. Isabelle wstała na nogi. Jej nadgarstek był
skrzywiony w nie tę stronę co trzeba.
- Czego od niej chcesz? -zapytała
buńczucznie. Musiałam ją pochwalić za hart ducha. Była naprawdę
dzielna. Nawet ja poznałam się na tej głupiej i wrednej babie.
Czemu ona nie daje mi spokoju, co?
- Muszę z nią porozmawiać, ale przy
każdym spotkaniu mamy ochotę się nawzajem pozabijać -odparła
Airis, zarzucając swą lwią grzywą. Phi.
- Widziałam.
- Gdzie ona jest?! -Pytanie zostało
powtórzone, tym razem z nutką gniewu.
- Nie powiem ci! -Prawie wykrzyknęła
moja towarzyszka. Zastanawiało mnie czemu wzięła moją stronę.
Czemu była dla mnie taka miła?
- Mów!
Brunetka prawie rzuciła się na Belle
z wściekłości, ale coś ją powstrzymało. Widać było, że toczy
walkę sama z sobą. Postanowiłam interweniować. Może nie jestem
rycerzem na białym koniu, ale potrafię być nawet bardziej
skuteczna.
- Hej, farbowana blondi! -wykrzyknęłam.
Obie dziewczyny odwróciły się w moją stronę.
- Kot? -wyjąkały jednocześnie. Oczy
Airis zabłysły niebezpiecznie. Zeskoczyłam do nich. Szybka zmiana
postaci i voila! Przybyłam ja. Ta daaaa.
- Pff -parsknęła Airis pod nosem.
Isabelle patrzyła na mnie oczami okrągłymi, jak spodki.
- Wiesz, jesteś bardzo niegrzeczną
dziewczynką. I niewychowaną -zaczęłam, udając, że nic mnie nie
obchodzi. Od teraz będę panować nad gniewem.- Przerwałaś nam
bardzo nieładnie przerwę na kakao, próbowałaś mnie zabić,
groziłaś mi, napastujesz mnie codziennie. Boże, dziewczyno, w
stodole cię chowali?
Jej mrożące krew w żyłach
spojrzenie nie zrobiło na mnie zbytniego wrażenia.
- To nie moja wina, że jesteś
mordercą -powiedziała z pogardą. Tylko przewróciłam oczami.
- A. Jeszcze spowodowałaś uraz u tej
pani o tu -wskazałam na Isabelle. Nie wiem, jak zinterpretować
spojrzenie Belle. Albo było dziękujące albo po prostu: Kobieto! Co
ty tu robisz?! Przecież cię zamknęłam!
Myślę, że oba są poprawne.
- Nie zbliżaj się do głównej części
miasta. To niebezpieczne -ostrzegła mnie Airis. Uniosłam brwi.
- Jeszcze kilka godzin temu próbowałaś
mnie odesłać z tego świata, a teraz się o mnie... martwisz?! -nie
rozumiałam. Ta kobieta była chyba niezrównoważona psychicznie.
- Ja mam coś takiego, jak dobroć i
sumienie -powiedziała.- Nie zbliżaj się tam. Inaczej policja cię
złapie.
Odwróciła się na pięcie i odeszła
w ciemność. Zwróciłam się w stronę Isabelle i mocno ją
przytuliłam. A może Airis miała rację i naprawdę jestem
bezduszną kreaturą?
<cd. Isabelle i Airis>
Rany boskie, czy ja mam napisane w formularz:
OdpowiedzUsuńJest niezrównoważona psychicznie, bije ludzi na każdym kroku łamie im nadgarstki ma schizę na punkcie siostry i chce ją zabić. Jest desperatką i nie ma innego celu w życiu niż pobić zabić i zakopać. Rozumiem, że to wasze opowiadania, ale proszę odnoście się choć odrobinę do charakteru postaci i nie twórzcie nowej mnie.
~Airis