Obudziłam się. W głowie
nadal kręciło mi się z powodu działania odurzającego chromoforu.
Byłam przykryta kocem.
Homunkulusy.
Zerwałam się szybko.
- Isabelle?! -W moim
głosie słychać było zaniepokojenie. Po chwili Belle wyłoniła
się z zaczerwienionymi oczami od płaczu z łazienki. Żyła.
Odetchnęłam z ulgą.
- Nic ci się nie stało.
Już się bałam...
Nie dokończyłam. Obie
wiedziałyśmy co chciałam powiedzieć. Jej twarz wykrzywiał
mentalny ból. Zmarszczyłam brwi.
- Co się stało?
-zapytałam. Usiadła obok mnie na kanapie i ukryła twarz w
dłoniach. Położyłam jej delikatnie dłoń na ramieniu.
- Oni cię zabiją
-wyszeptała.
- Kto?
- Naukowcy, homunkulusy,
ci co chcą mnie dorwać.
- Czyli?
Nie odpowiedziała.
Przejechałam ręką po policzku.
- Posłuchaj. Zaskoczyli
mnie. Gdyby nie to, wokół walałyby się ich martwe ciała
-zaoponowałam.- Nie mieli, by szans.
- Mam wybrać. Albo ja
albo ty -Głos jej się załamał. Niepewnie, cóż nigdy tego nie
robiłam, przytuliłam Is. Starałam się dodać jej otuchy. No, ale
te sku*wiele wiedzą, gdzie mieszkamy. Zagryzłam wargę.
- Chcesz wyjechać z
miasta? -spytałam, doznając olśnienia. Uniosła głowę.- Znam
pewne miejsce, gdzie możemy cię ukryć.
- Mnie? -zdziwiła się.
- Chcą cię dorwać.
Wytłumaczysz mi później dlaczego. Na mnie im nie zależy. Jestem
monetą przetargową. Trochę podsłuchałam, zanim mnie odurzyli.
Zresztą, jak umrę nikt nie będzie płakał.
Wzruszyłam ramionami.
- To co ty na to?
- Ale... -próbowała
zaoponować.
- Jesteś ważniejsza ode
mnie.
Słowa te przychodziły mi
z trudem. Mimo wszystko starałam się zdusić coś co we mnie
kiełkowało.
<cd. Isabelle>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz