Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

6 maja 2015

Od Eleny cd. Isabelle

Gdy zeszłam na dół do kuchni owionął mnie przyjemny zapach smażonych omletów oraz świeżo zaparzonej kawy ze skórką pomarańczy i cynamonem. Wciągnęłam do nozdrzy tę słodką woń, którą tak lubiłam. Przy dębowym stole siedziała Isabelle. Włosy spięła w wysoki kucyk. Pojedynczy kosmyk wplotła za ucho. Gdy weszłam do pokoju, akurat rozmawiała z Barrym. Ten kochany szewc właśnie smażył nam śniadanie. Zauważył, jak wchodziłam i uśmiechnął się do mnie, odsłaniając białe, równe zęby. Uśmiechnęłam się półgębkiem i usiadłam koło Belle. Zachowywała się dzisiaj, jakoś inaczej. Zasłoniłam się kurtyną czarnych włosów. To pewnie przez słowa Airis. To o morderstwach i policji. Pewnie myśli, że jestem potworem. Czyli kolejna, która mnie nienawidzi. Moje oczy zmieniły kolor na mocno szary. Smutek. Głęboki smutek. Większość ludzi, gdy dowiadywało się czym się param od razu widzieli we mnie typa spod czarnej gwiazdy. Ale to tylko pozory. A może ja też mam uczucia? Może chce znaleźć przyjaciół? Może nie wybrałam tego kim jestem i czym się zajmuję. Barry postawił przede mną okrągły talerz z ciepłym jeszcze omletem i dżem truskawkowy. Tak, jem omlet na słodko. Zaczęłam dłubać widelcem w jedzeniu.
- Jak ci się spało? -zapytał Barry, nadal krzątał się w kuchni.
- Dobrze -mruknęłam pod nosem.
- Coś się dzieje -stwierdził. Spojrzał mi głęboko w oczy.- Jesteś smutna.
- Skąd to wnioskujesz? -starałam się, jak najdalej odsunąć odpowiedź na to pytanie. Przewrócił oczami.
- Proszę cię. Znam cię już od bardzo bardzo dawna. A zresztą twoje tęczówki mają barwę popiołu.
Pod koniec wypowiedzi kąciki jego ust uniosły się do góry w znaczącym uśmieszku. Złapałam za kilka pasm krukoczarnych włosów i zasłoniłam nimi oczy. Barry wybuchnął śmiechem.
- To może ci się zmieniać kolor oczu w zależności od nastroju? -zdziwiła się Isabelle.
- Tak -odpowiedział za mnie Barry.
- Dlaczego tak się dzieje? -zapytała Belle i oparła się łokciami o zimny blat.
- Niech ci sama odpowie -odrzekł chłopak. Spojrzał na zabytkowy zegar. Wybiła 9.
- O matko. Wybaczcie dziewczyny, ale klienci czekają -oznajmił i wyszedł do sklepu, zgarniając kubek z kawą. Moja towarzyszka pomachała mu na pożegnanie. Barry zdążył rzucić:
- Już ją lubię.
Isabelle uśmiechnęła się. Potem zwróciła twarz w moją stronę.
- Co ty na to, żebyśmy zagrały w Nigdy Przenigdy?
- Co to za gra? -spytałam, marszcząc brwi. Isabelle przyniosła dwa kubki z aromatyczną kawą.
- Ja mówię na przykład: Nigdy nie paliłam maryhy, a ci co to robili upijają łyk napoju. To co? Gramy?
Coś mi tu śmierdziało, ale postanowiłam odrzucić wątpliwości na bok.
- Dobra. Ale ja zaczynam -zastrzegłam.- Nigdy nie brałam narkotyków.
Isabelle nie uniosła kubka do ust. Na jej buzię wypłynął delikatny uśmiech.
- Nigdy nikogo nie zabiłam.
Zmroziło mnie. A więc o to chodziło. O TO. Oczy mi się zaszkliły. Upiłam łyk. Isabelle odsunęła się ode mnie. Zacisnęłam mocno szczęki. Bałam się, że gorące łzy popłyną mi po policzkach. A to byłoby nowe i niezbyt miłe doświadczenie.
- Dlaczego? -wyszeptała. Bałam się, że za chwilę rozwalę kubek na miazgę.- Dlaczego?
- Jestem bezduszną kreaturą. Moim jedynym przyjacielem jest Barry. Zabijam, bo nic nie czuję. Nie czuję wyrzutów sumienia. Nie czuje smutków z każdą odebraną duszą. Ale to nie moja wina. To wszystko wina naukowców. Zniszczyli to, co dobrego we mnie było. Tak mną manipulowali, do tego stopnia, że mam ochotę zabić własną siostrę za to, na co nie miała wpływu. Boję się, że stanę się tak zła, że nikt mnie stamtąd nie wyciągnie. Z ciemności.
Im coraz bardziej się zwierzałam tym bardziej ściszałam głos. Uniosłam wzrok. Spodziewałam się ujrzeć jej wściekłą twarz.
- Jesteś mutantem -orzekła.
- Tak.
Spodziewałam się, że ta prawie anielica powie mi, że mnie nienawidzi. Że czuje do mnie tylko pogardę. Były dwie możliwości:
1. Nienawidzę cię. Jesteś potworem!
Lub
2. Rozumiem (i mocne przytulenie)
Niestety, skłaniałam się do pierwszego. :(
- ....



<cd. Isabelle>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz