-Przepraszam, coś we mnie wstąpiło- odparłam bezradnie. Mężczyzna przymrużył oczy.
-Czyli ja się zgadzam, na tą chorą umowę, a teraz ty się wycofujesz? Kobieto weź się zdecyduj!- No tak więc ma dwa... nie trzy wyjścia. Każde było równie irracjonalne i głupie. Jeden- powiedz, że od dłuższego czasu w twoim ciele mieszka duch... nie to nie wchodzi w grę. Dwa- po prostu się zgódź... To cholernie pogorszyłoby nasze stosunki... przynajmniej tak mi się wydaje. Rachel jeszcze dodała ten idiotyzm dwunastoletniego dziecka o zaufaniu. Miał świętą rację. Znamy się od, może dwóch tygodni i o zaufaniu nie ma tu mowy. No i trzeci- ciąć głupa... Dobra to skreślę. Nie chcę wyjść na jeszcze większą idiotkę. Z tej sytuacji naprawdę trudno wyjść z twarzą... Jednak czym byłoby życie gdybyśmy sami mogli decydować o sobie. Podświadomość z drobną pomocą kazała mi przekonać mężczyznę o tym, że umowa nie jest głupia.
-Uważam, że rozwijanie takich darów jest przydatne. Niektóre z nich pomagają w... myślę, że w policji... Niedawno odkryłam, że widzę pozostawianą prze innych wstęgę dźwięku. Znajdowanie przestępców byłoby prostsze- gadałam. Jedne z argumentów widocznie działały inne wręcz zniechęcały, więc cała teoria była niczym zamek z piasku postawiony na plaży podczas odpływu.
No jednak Rachel postanowiła działać. Poczułam dziwne ukłucie w piersi. Po chwili w głowie czułam jakby pustkę. Wolne miejsce. Spojrzałam w bok. Stał tam duch małej dziewczynki. Czyli wiem jak ona wygląda.
-Szansa
<Joe? Nie byłabym sobą, gdybym nie namieszała... :p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz