Isabelle szła koło mnie miarowym
krokiem. Jej włosy kołysały się na boki. Nie wiem czemu jeszcze
nie uciekła. Byłam niemiła, opryskliwa i sarkastyczna. Powinna
odejść stąd z pogardą w oczach. Coś mi jednak podpowiadało, że
taka nie jest. Może zasłuży na mój uśmiech?Zastanawiałam się
kim jest. Może i wyglądała troszkę na Morthewię, ale na pewno
nią nie była. Zachowywała się inaczej, inaczej wyglądała, choć
trochę je przypominała. No i nie była takim nadętym bufonem.
Nagle szarooka postać mignęła mi w tłumie.
- Uciekaj dzieciaku! -rozkazałam
podniesionym głosem. Isabelle schowała się posłusznie za rogiem.
- Dawno się nie widziałyśmy
-parsknęłam do brunetki, która stanęła przede mną. Była bez
broni, co nie przeszkodziło jej w rzuceniu mi krzywego spojrzenia.
Niedaleko jakiś glina rozmawiał ze sprzedawcą.
,, Nie rób scen, Elen” pomyślałam,
starając się uspokoić.
- Mam nadzieję, że bolało -warknęła,
ale jak widać nasze myśli biegły jednym torem. Ona też nie
chciała tutaj widowiska. Zastanawiałam się tylko, dlaczego nie
pójdzie do policji na mnie donieść. Prawdopodobnie nigdy się nie
dowiem.
- Ach tak? -parsknęłam i przyłożyłam
jej. Niestety, nie zdążyła się uchylić. Coś chrupnęło i
zagrzechotało. Policzek dziewczyny zrobił się fioletowy. Splunęła
na ziemię. Razem ze śliną wyleciała także krew i kawałki
purpurowej plomby. Cieszyłam się, że miałam usztywniane rękawice.
Podszedł do nas ten gliniarz.
- Airis, coś się dzieje? -zapytał
szarooką.
- Nie -odparła z czystą wściekłością
w oczach. Czemu ona do jasnej cholery mnie kryła?
- Musiałyśmy załatwić kilka spraw.
Teraz wszystko jest uregulowane -Uśmiechnęłam się kpiąco,
ukłoniłam z pogardą i odeszłam. Skręciłam szybko za róg.
Isabelle stała tam z lękiem na twarzy. Mimowolnie zaszczyciłam ją
moim delikatnym, uspakajającym uśmiechem.
- Co się stało? -zapytała.
Zauważyłam, że taksuje mnie wzrokiem, jakby chciała sprawdzić
czy nic mi nie jest. Złagodniałam.
- Nic -westchnęłam.- Ale mam
nadzieję, że te skrzydełka nie są tylko na pokaz. Zbierajmy się.
Pokiwała tylko głową. Zamieniłam
się w kruka i obie wzleciałyśmy w powietrze.
***
Isabelle siedziała z kubkiem ciepłego
kakao z podkulonymi kolanami na mojej kanapie. Pociągnęła zdrowy
łyk napoju i uniosła głowę.
- Twój kolega nie zdziwił się, gdy
mnie zobaczył -rzekła. Jej oczy były takie spokojne. Zastanowiło
mnie, skąd ma tyle blizn. Muszę ją o to zapytać.
- Jest dość... tolerancyjny.
Usiadłam koło niej na kanapie.
- Kim jesteś? -zapytałam.- Spokojnie.
To jest wymiana. Ty mi powiesz kim jesteś, a ja ci też odpowiem.
Tylko chcę wiedzieć kim jesteś, skąd się tu wzięłaś, z jakiej
jesteś rasy. Wiesz, te sprawy. Przygotowałam się na długą
opowieść. Nie przeszkadzało mi to jednak. Lubię opowieści.
<cd. Isabelle i Airis, jest piękne. Airis nie zmieniaj tego ;) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz