Stałyśmy na peronie. Ostry wiatr
podwiewał nasze ubrania i dmuchał zebranym na stacji kurzem w
twarz. Zasunęłam na głowę głęboki kaptur. Zakrywał mi twarz
tak dobrze, że nie widać było niczego więcej, oprócz
jaśniejących, lodowych oczu. Wsunęłam dłonie w kieszenie i
oparłam się plecami o budkę z biletami. Isabelle kręciła się po
peronie niespokojnie, odkąd tu przyszłyśmy. Widać było, że
spotkanie z siostrą ją rozstroiło. Na początku ciągle wypytywała
mnie dokąd jedziemy. Potem, gdy odmówiłam odpowiedzi, przestała
mnie zadręczać i chodziła tam i z powrotem. Nie było zbyt wielu
ludzi. Ci co byli pochylali się nad gazetami, albo kupowali bilety.
Nic poważnego. Ja jednak nieustannie penetrowałam oczami otoczenie.
Czy homunkulusy, by ot tak pozwolili Belle wyjechać z miasta?
Szczerze wątpię. Cieszę się, że chociaż do założenia mojego
płaszcza ją zmusiłam. Z wysokim kołnierzem sprawiał, że nikt od
tyłu by jej nie rozpoznał. A na oczach miała duże pilotki.
Przynajmniej tyle. Na stację wjechał wielki pociąg. Ta
skomplikowana maszyna parowa byłaby istnym dziełem sztuki, gdyby
nie pogięty metal i zardzewiałe części. Złapałam za uchwyt
torby podróżnej, gdy mój szósty zmysł podpowiedział mi, że coś
się tu nie zgadza. Obróciłam się powoli, jakby chcąc sprawdzić
godzinę na dużym zegarze wiszącym w środku stacji, a tak naprawdę
rozglądałam się za czymś nietypowym. Zarejestrowałam mężczyznę
na wpół ubranego, na wpół w piżamie, który szybko przyglądał
się twarzom ludzi tu będących. Gdy skierował je w moją stronę
zobaczyłam jego puste spojrzenie. Homunkulus. Eh, musiał się
przypałętać.
- Is, przepraszam cię. Kompletnie
zapomniałam -uderzyłam się ręką w czoło, udając zakłopotanie.-
Nasz pociąg kursuje tylko we wtorki. To dopiero jutro.
- To gdzie teraz pójdziemy? Do twojego
domu? -zapytała się mnie.
- Nie. To zbyt niebezpieczne. Wiedzą
gdzie mieszkam -odpowiedziałam i nagle przyszła mi do głowy dziwna
myśl. Niestety, niezbyt przypadła mi do gustu.- Pójdziemy gdzie
indziej.
***
Autor nieznany
Rozwalające się śmietniki, puste lub
połamane strzykawki, walące się domy, bijące po oczach tablice z
wyzywającymi nazwami i wszędzie brud: to rzuciło mi się w oczy,
jako pierwsze. Jako drugie zobaczyłam ludzi żebrzących o kilka
monet, a obok nich napakowanych mężczyzn obściskujących się z
kuso ubranymi kobietami. Bieda, żałość, smród i brud, była to
zdecydowanie najgorzej zachowana dzielnica Miasta. Skierowałam się
w stronę mieszkania Airis. Siostrzyczko nadchodzę.
<cd.Airis i Is>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz