Słoneczko tańczyło na nieboskłonie, gdym czelny był wygrzewać się w jego promieniach. Znalazłem jakiś stary, bujany fotel i właśnie drzemałem zupełnie nieświadomy, że nagle na moich kolanach wyląduje paczka. Obudziłem się zdziwiony uderzeniem i spojrzałem na nią pytająco, jakbym chciał od niej samej uzyskać odpowiedź. Dopiero gdy sen na dobre mnie opuścił zacząłem szukać winowajcy, ale na ganku ani na schodkach nie stał nikt. Na mostach też panowała pustka, bo gorące było to lato i wszyscy siedzieli w swoich mieszkaniach.
W końcu podniosłem paczuszkę i znalazłem przy niej liścik; Dla pani Jolanty spod Achadźkiej 5. Nigdy nie słyszałem ani o pani Jolancie, ani o Achadźkiej 5, a skoro to mi doręczono przesyłkę postanowiłem sprawdzić, co też czai się w opakowanym świątecznym papierem kartonie. Ku memu zdziwieniu znad pakunku buchnęła świeża woń cynamonu i słodkich jabłek, a gdy byłem już w stanie zajrzeć do środka zobaczyłem, że w środku znajduje się wielki, pysznie wyglądający sernik. Byłem skołowany i zaskoczony, bowiem teraz byłem już pewny, że była to pomyłka. Żadne z moich podopiecznych nie miało na imię Jolanta, a w mieście nawet nie było ulicy Achadźkiej. Przez myśl przemknęło mi aby zjeść ten sernik tu i teraz, zanim ktokolwiek zdoła go zwęszyć, jednak przegoniłem ten niecny plan.
Zapukałem do jego drzwi z uśmiechem i gdy otwarły się z cichym zgrzytnięciem zawiasów, pewny siebie wszedłem do środka. Zaraz zobaczyłem Williama w całej swej okazałości, leżącego na kanapie tuż obok odrzwi, tylko jego noga spoczywała na klamce. Uniósł wzrok pytająco znad książki, ale gdy tylko mnie zobaczył odrzucił ją i wstał z nieskrywanym zadowoleniem.
- Phatuś..~! - krzyknął rozradowany - A już myślałem, że o mnie zapomniałeś.. - mruknął i nagle spochmurniał, nie odwiedzałem go już jakiś tydzień, pewno poczuł się zaniedbany - ..ale wiesz.. nie ma takiej rzeczy, której William nie byłby w stanie przebaczyć..! No chyba, że przyjaźni z rybą..
- Witaj Williamie, mój dzielny druhu.. - uśmiechnąłem się, jeśli ktokolwiek zdoła mi pomóc, to na pewno to manipulujące ludźmi stworzenie - ..w sumie to przyszedłem się ciebie poradzić w pewnej sprawie. - położyłem paczkę na jego małym stole.
- To dla mnie..~? - spytał zaskoczony - To taki dar na przebłaganie, ne~? Ojo, nie musiałeś..~! - rzucił się chciwie w jej stronę, ale złapałem go za ramię i odciągnąłem od walącego cynamonem papieru.
- Nie - rzekłem - ..tak w sumie to nie jest prezent. - spojrzał na mnie z niedowierzaniem i pewnym rodzajem zawodu - To jest właśnie to o co chce się ciebie spytać..
- To prezent dla jakieś twojej miłości, tak?! - spytał nagle wojowniczo - Od razu ci mówię, że nie będę ci pomagał zdobyć serca żadnej kobiety! I beze mnie też tego nie rób.. - odwrócił się z fochem - Najpierw mnie na tydzień opuszczasz, a teraz chcesz na moich oczach kogoś podrywać!? Ty serca nie masz.. - załamał ręce.
- Williamie.. - mruknąłem - ..ja naprawdę nie chcę nikogo podrywać.. - odwrócił się uradowany - ..łącznie z tobą.. - na sekundę spochmurniał, ale i tak odzyskał kolory, jego nigdy nie obchodziły jakoś specjalnie moje własne intencje. - Ktoś pomylił się i doręczył mi sernik, zamiast jakieś pani Jolancie. Nie wiem co mam z tym zrobić..
- Nie wiesz co się robi z sernikiem..? - spytał zdziwiony - Idę po sztućce!
- Nie! Chodziło mi o to, czy pomógłbyś mi odnaleźć prawdziwego adresata tej paczki.. rozumiesz. - spojrzałem na niego.
<Willusiu..? :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz