Takie sprawy..? Jakie sprawy?
Zastygłem wpatrując się w niego, chodź w tym półmroku i tak nic nie widziałem. Strzelał tylko oczami na lewo i prawo nie patrząc na mnie, a ja nadal przyswajałem to co rzekł. Czyżby to oznaczało, że Will się we mnie zakochał...? Trochę to dziwne, wręcz przerażające, no ale jakoś już się przyzwyczaiłem do tej myśli, że kiedyś mi to powie.
- Wiem. - rzekłem w końcu powoli - I cieszy mnie to, że nie będziesz już nachalny.. - tak, to cieszyło mnie najbardziej. - ..ale muszę się przyznać, że nie jestem wielkim fanem takich kosmicznych związków..
- Przecież się domyśliłem! - fuknął William, chodź w jego słowach dojrzałem jakąś nutę zaskoczenia, pewnie dlatego, że nie trzepnąłem go w twarz i nie nawrzeszczałem należycie głośno - Nie musisz mi tego tłumaczyć.
Nie do końca wiedziałem co mam z nim teraz zrobić, odwrócić się i szukać wyjścia..? Ale mógłby się obrazić, a bez niego nawet nie umiem wrócić do domu. Krystyna by się pogniewała gdybym nigdy nie wrócił.. z resztą kłótnia z nim o takie rzeczy nawet nie wchodziła w rachubę, był przyjacielem i wolałem gdy jednak nie jesteśmy wrogami. Jako wróg William potrafił być naprawdę upierdliwą szczypawką..
- I co? - spytałem patrząc na niego, a on podniósł wzrok zdziwiony - Oczekujesz, że co ci teraz powiem?
<Williamie ty mój :*?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz