Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

1 czerwca 2015

Od Eleny cd. Airis, Joe i Is

Czemu ten jakże słodko-pierdzący gliniarz Joe musiał znowu przywlec tu swój chudy zadek? Nie mógł już sobie pójść? Rano miało mnie tu już nie być, ale oczywiście nie mogło obyć się bez tych uroczych spotkań z człowiekiem, który chce mnie zabić. Phi. Przynajmniej nie musiałam już odgrywać przed nimi pijanej dziewczynki. Cóż, skręcenie karku homunkulusowi przeczyło mojej pijanej maskaradzie. Joe uśmiechnął się z miną twardziela. Przewróciłam oczami.
- Trochę boli, ale nie ma tragedii... -powiedział glina, ale widać było, że ledwo panuje nad sobą, żeby nie zacząć skręcać się z bólu. Prychnęłam. Zbliżyłam się do niego i obejrzałam szybko powstałą ranę. Nie była zbyt duża, ale za to głęboka. Zacisnęłam usta.
- Diagnoza może cię trochę zmartwić. Rozcięcie kawałka miednicy, jej okruchy powpadały ci w mięśni. Dlatego może boleć, gdy będziesz oddychał. Na szczęście nie masz przeciętej żyły, ani tętnicy nerkowej, więc nie dostaniesz krwotoku wewnętrznego.
Podczas mojego wywodu twarz Joe'ego robiła się coraz bardziej zielona.
- No ale jak mówisz, że cię nic nie boli -dodałam na koniec. Wstałam.
- Chyba go tak nie zostawisz! -oburzyła się Airis.
- Kochana, to ty jesteś specem od zniszczonych części ciała. Jak jesteś taka mądra to sama to zrób -odparłam i założyłam rękę na rękę. Airis zacisnęła wargi w wąską kreskę.
- Dobra, będę ci mówiła, jak to naprawić -mruknęłam. Pracowałam kiedyś w szpitalu, żeby zbliżyć się do jednego celu, więc znałam się trochę w tej materii. Następne 10 minut minęło nam leczenie gliniarza. Jak dla mnie była to strata czasu, ale Airis najwidoczniej zależało. Nie żebym robiła to dla niej. Joe na szczęście był zbyt zajęty nie krzyczeniem, gdy zrastała się kość, żeby o coś nas pytać.
- Nie wiedziałam, że przyjdą tak szybko. Musimy zostawiać bardzo mocny ślad -mruczałam do siebie, krążąc po pokoju.
- Mogłabyś mnie chociaż przeprosić za zdemolowanie mieszkania -powiedziała Airis, przesuwając wzrokiem po pobojowisku.
- A co? Ja to zrobiłam? -parsknęłam. Nie zamierzałam za nic ją przepraszać.
- Miałam nadzieję z tego nie korzystać, ale... -nie dokończyłam i schyliłam się. Spod kanapy wyciągnęłam dwie błyszcząco się na fioletowo fiole. Fiolkami tego nie można było tego nazwać. Wyglądały jak pałeczka do przekazywania w sztafecie, ale błyszczała się niebezpiecznie i z jednej strony miała mały szpikulec.
- Co to jest? -wyjąkał Joe, patrząc z niepokojem na to małe caceńko.
- Airis, obiecaj mi, że zaprowadzisz nas tam i zostawisz -Podałam jej małą karteczkę z adresem. Przeczytała ją i spojrzała na mnie spod zmarszczonych brwi.
- Obiecaj...
Airis była niezdecydowana. Do pokoju weszła Isabelle. Przetarłam wierzchem dłoni oczy i rozglądnęła się wokoło. Dolna warga jej zadrżała.
- Co się stało? -zapytała drżącym głosem. Wbiłam uporczywe w moją... siostrę.
- Obiecuję -odpowiedziała, widząc moją determinację. Wbiłam sobie fiolę w zgięcie łokcia. Poczułam, jak zaczyna ogarniać mnie zimno.
- Nie! Co ty wyprawiasz!? -wykrzyknęła Is. Złapała mnie za rękę, która zaczynała pokrywać się siatką niebieskich żyłek. Osunęłam się na podłogę. Airis złapała mnie w ostatniej chwili.
- Co się z nią dzieje? -zapytał Joe. Belle złapała mnie za rękę.
- Ona się... wyłącza -wyszeptała.- I wróci dopiero, gdy będzie chciała.
Żyłki na mojej skórze popękały i utworzyły wokół mnie kokon. Zamknęłam oczy.


<cd. Joe, Airis i Isabelle>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz