Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

21 czerwca 2015

Od Eleny cd. Jeremiasza

Następne 3 tygodnie minęły mi, jak mgnienie oka. Zabierałam Jeremiasza w przeróżne miejsca. Poznaliśmy się. Niektóre miejsca były dobrym pomysłem, inne niewypałem. Dowiedziałam się, że lubi dzieci, nie przepada za dorosłymi. Czasami miał gorsze dni, w których przychodziłam do niego do domu i siedziałam z nim, opowiadając mu o przeróżnych ciekawych miejscach poza Levrią, a czasami słuchałam jego słów. Miewaliśmy momenty kłótni, ale też napadów głupawki i radości. Przynajmniej on. Ja się starałam. Często po naszych spotkaniach pomagałam mu w sklepie. Razem zwiedziliśmy całą Levrię. Te przyjemne i te mniej przyjemne miejsca. Poznałam Gabrielle, której dał nocleg. Ogółem nie nudziłam się. Jednak z każdym dniem czułam się coraz gorzej. Nie wiedziałam, jak przekonać go do rzucenia nałogu, jeśli on sam tego nie chciał. Jeszcze jeden bodziec wprowadzał mnie w taki nastrój. Karteczka. OD NIEJ.

***

Po raz setny czytałam treść karteczki, która tydzień temu została przysłana tu ze zwykłą pocztą.
,, Cześć, Elise/Elena/Carol/Trixi/Angela
To ostatnie to ci się udało. Bo Aniołem to ty zdecydowanie nie jesteś. Kto jest twoją następną ofiarą? Może ten mleczarz z rodziną? A może stara pani księgowa? Jak ona miała? Felicia? Jednak chyba najbardziej jesteś dumna z zabójstwa Josepha. Oby cię to prześladowało do końca życia, złociutka. Oby jego złote spojrzenie nękało cię w snach. Wiem gdzie mieszkasz. Wiem kim jesteś. Ciesz się, że homunkulusy poszukują mnie tak samo, jak ciebie. Inaczej dawno byś gniła w ich więzieniu.
Buziaczki,
Nieprzyjaciółka”

Schowałam twarz w dłoniach. Chciałam płakać, ale nie mogłam. Łzy dusiły się we mnie. Musiałam coś zrobić, by to z siebie wyrzucić. Wzięłam najbliżej stojący wazon i rzuciłam nim o ścianę. Szkło rozbryzgało się na wszystkie strony. Ręce poszły w ruch. Pamiątki, szkła, naczynia. Wszystko zostało zniszczone. Bez sił upadłam na kawałki przedmiotów, które wbiły mi się w skórę. Krew popłynęła mi po przedramionach. Po raz pierwszy od 3 tygodni nie przyszłam po Jeremiasza.

Pisane przez Barry'ego

Rozległo się pukanie do drzwi. Wytarłem usmarowane pastą do butów ręce i otworzyłem. W drzwiach stał wysoki, rudy mężczyzna. Byłem od niego o pół głowy niższy. Uśmiechnąłem się. Im milszy jest sprzedawca, tym milszy jest klient. Okazało się, że niestety nie jest to klient.
– Czy jest tu Elena? – zapytał. Zmarszczyłem brwi.
– Kto pyta? – Oparłem się o framugę.
– Jeremiasz Earthworm. Byłem z nią umówiony. Nie przyszła.
Jeremiasz Earthworm. No tak. Ale przecież Elena wychodziła dzisiaj, zanim się obudziłem. Gdy sprawdzałem jej nie było. Zacisnąłem usta.
– Wejdź.
Facet przekroczył próg. Zamknąłem za nim drzwi. Zamknąłem je na klucz i przewiesiłem kartkę na szybce na ,,Zamknięte”.
– Poczekaj tutaj. Sprawdzę czy jest w pokoju – oznajmiłem.
Wbiegłem na górę i nacisnąłem klamkę do pokoju Elen. W środku był totalny chaos. Rozbite rzeczy walały się wszędzie. Zauważyłem krew na podłodze. Zacząłem się niepokoić. Elen miała atak. Niedobrze, że o tym nie wiedziałem. Mogła zrobić sobie krzywdę. Podczas takich napadów nie panowała nad sobą.
,, Gdzie jesteś, dziewczyno? ” pomyślałem zaniepokojony. Prawie zbiegłem ze schodów, w drodze łapiąc kurtkę.
– Jest tam? – zapytał Jeremiasz, podnosząc się, gdy wszedłem do sklepu.
– Nie – odparłem zwięźle.
– Wiesz, gdzie może być? – spytał szczerze przestraszony. Martwił sie. Zdziwiło mnie to. Jedyną osobą, która przejmowała się Elen, byłem ja.
– Podejrzewam – mruknąłem niechętnie. Nie byłem pewny, czy Elen się by to spodobało.
– Jadę z tobą – zaoferował się.
– Wątpię, żebyś chciał to widzieć – mruknąłem pod nosem, ale nie oponowałem. Wyszliśmy na ulicę do mojego czarnego Harleya Davidsona.
– Gdzie jedziemy? – zadał pytanie Jeremiasz, zakładając kask, który mu podałem.
– Do schroniska.


<cd. Jeremiasz. Jeśli chcesz wiedzieć, co mniej więcej miałam na myśli, to napisz na Howrse >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz