Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

21 czerwca 2015

Od Eleny cd. Isabelle

Obudziłam się w ciemnej przestrzeni. Widać było tylko moje falujące nieciało i 12-letnią dziewczynkę. Miała ciemne, falowane włosy i jasną sukienkę. Jej oczy nie miały konkretnego koloru. Zmieniały się, w zależności, jak ruszała głową. Zdziwiła mnie jej obecność. Powinnam być tu sama.
– Kim jesteś? – zapytałam. Starałam się podfrunąć do niej, ale byłam bardzo nieporadna w tym ciele, więc na nic zdały się moje starania.
– Nazywam się Rachel. – odparła. – Ciemno tu. Twoja dusza jest mroczna.
– A teraz powiedz mi coś, czego nie wiem – mruknęłam do siebie.
– Czemu tu jesteś? – spytała. Wbiła we mnie świdrujący wzrok. Miałam niemiłe wrażenie, że powinnam ją skądś znać.
– Skądś cię kojarzę. Ale jesteś duchem – nie odpowiedziałam. Zmarszczyłam brwi.
– Bo się znamy. Prawie.
Czekałam, aż powie coś więcej.
– Bardziej Airis cię zna. A propos. Jest od ciebie milsza. Zdecydowanie. Ty jesteś zgorzkniała i nieczuła.
– To ty jesteś TĄ duszą. Tą która ją leczyła – skojarzyłam fakty. Nie zabolały mnie jej słowa. Mówiła prawdę. Choć jak na taką dziewczynkę, to miała niewyparzony język.
– Tak. Więc co tu robisz?
– Stoję, jak widać.
– Isabelle nie zasługuje na takie poświęcenie ze strony mordercy. Powinnaś była ją zostawić. Ty nawet nie wiesz, dlaczego ją ścigają.
Uśmiechnęła się z przekąsem. Nie spodobało mi się to, ale w sumie miała rację. Nic o niej nie wiedziałam.
– Wiesz, że minęły już 3 dni? Isabelle za chwilę poszcza się ze strachu. Maya ją dorwała.
Skrzywiłam się.
– Jak mogę się stąd wydostać?
– Normalnie.
Rachel dotknęła mojego czoła i spadłam w dół.

***

Nożem, który zawsze mam przy sobie rozcięłam kokon. Przez chwilę moje oczy zostały oślepione przez światło. Gdy już się przyzwyczaiły, usiadłam i rozejrzałam się wokoło. Isabelle klęczała w kącie, trzymając mój pistolet. Nad nią stała Maya, która bawiła się staromodnym puginałem.
– Będzie zabawnie, gdy odetnę ci język. Może przestaniesz wrzeszczeć – mruknęła Maya. Jej białe włosy spięte były w długi warkocz, a ubrana była w czarną, aksamitną suknię.
– Zostaw mnie! – wrzasnęła Belle. Widać, że była na skraju wytrzymania psychicznego.
– Maya, nie ładnie się znęcać nad młodszymi – rzekłam, wychodząc z kokonu. Mój głos brzmiał bezbarwnie.
– Elena! – ucieszyła się Isabelle. Maya odwróciła się. Jej oczy zmieniły kolor z czerwonych na niebieskie. Przynajmniej tak, to wyglądało, bo trzeba zaznaczyć, że Maya była poltegreistem. Duchem, który może poruszać przedmiotami.
– Elena! Jak ja dawno cię nie widziałam! – Maya objęła mnie. Poczułam się, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.
– Ty ją znasz? – spytała się mnie Belle, wstając.
– Tak. Maya jest właścicielem tego zamczyska. Jej posiadłość jest otoczona Fioletową solą, więc homunkulusy nie czują naszego zapachu. A teraz kochana wytłumaczysz mi dlaczego cię ścigają.

<cd. Isabelle>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz