Obudziłam się w ciemnej
przestrzeni. Widać było tylko moje falujące nieciało i 12-letnią
dziewczynkę. Miała ciemne, falowane włosy i jasną sukienkę. Jej
oczy nie miały konkretnego koloru. Zmieniały się, w zależności,
jak ruszała głową. Zdziwiła mnie jej obecność. Powinnam być tu
sama.
– Kim jesteś? –
zapytałam. Starałam się podfrunąć do niej, ale byłam bardzo
nieporadna w tym ciele, więc na nic zdały się moje starania.
– Nazywam się Rachel. –
odparła. – Ciemno tu. Twoja dusza jest mroczna.
– A teraz powiedz mi
coś, czego nie wiem – mruknęłam do siebie.
– Czemu tu jesteś? –
spytała. Wbiła we mnie świdrujący wzrok. Miałam niemiłe
wrażenie, że powinnam ją skądś znać.
– Skądś cię kojarzę.
Ale jesteś duchem – nie odpowiedziałam. Zmarszczyłam brwi.
– Bo się znamy. Prawie.
Czekałam, aż powie coś
więcej.
– Bardziej Airis cię
zna. A propos. Jest od ciebie milsza. Zdecydowanie. Ty jesteś
zgorzkniała i nieczuła.
– To ty jesteś TĄ
duszą. Tą która ją leczyła – skojarzyłam fakty. Nie zabolały
mnie jej słowa. Mówiła prawdę. Choć jak na taką dziewczynkę,
to miała niewyparzony język.
– Tak. Więc co tu
robisz?
– Stoję, jak widać.
– Isabelle nie zasługuje
na takie poświęcenie ze strony mordercy. Powinnaś była ją
zostawić. Ty nawet nie wiesz, dlaczego ją ścigają.
Uśmiechnęła się z
przekąsem. Nie spodobało mi się to, ale w sumie miała rację. Nic
o niej nie wiedziałam.
– Wiesz, że minęły
już 3 dni? Isabelle za chwilę poszcza się ze strachu. Maya ją
dorwała.
Skrzywiłam się.
– Jak mogę się stąd
wydostać?
– Normalnie.
Rachel dotknęła mojego
czoła i spadłam w dół.
***
Nożem, który zawsze mam
przy sobie rozcięłam kokon. Przez chwilę moje oczy zostały
oślepione przez światło. Gdy już się przyzwyczaiły, usiadłam i
rozejrzałam się wokoło. Isabelle klęczała w kącie, trzymając
mój pistolet. Nad nią stała Maya, która bawiła się staromodnym
puginałem.
– Będzie zabawnie, gdy
odetnę ci język. Może przestaniesz wrzeszczeć – mruknęła
Maya. Jej białe włosy spięte były w długi warkocz, a ubrana była
w czarną, aksamitną suknię.
– Zostaw mnie! –
wrzasnęła Belle. Widać, że była na skraju wytrzymania
psychicznego.
– Maya, nie ładnie się
znęcać nad młodszymi – rzekłam, wychodząc z kokonu. Mój głos
brzmiał bezbarwnie.
– Elena! – ucieszyła
się Isabelle. Maya odwróciła się. Jej oczy zmieniły kolor z
czerwonych na niebieskie. Przynajmniej tak, to wyglądało, bo trzeba
zaznaczyć, że Maya była poltegreistem. Duchem, który może
poruszać przedmiotami.
– Elena! Jak ja dawno
cię nie widziałam! – Maya objęła mnie. Poczułam się, jakby
ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.
– Ty ją znasz? –
spytała się mnie Belle, wstając.
– Tak. Maya jest
właścicielem tego zamczyska. Jej posiadłość jest otoczona
Fioletową solą, więc homunkulusy nie czują naszego zapachu. A
teraz kochana wytłumaczysz mi dlaczego cię ścigają.
<cd. Isabelle>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz