Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

21 czerwca 2015

Od Gabrielle c.d. Jeremiasza

Pielęgniarka opatrzyła moją ranę i wyszła,mówiąc,że wróci za 20 minut.Ja zalegając na leżance patrzyłam się w sufit.To wszystko zrobiło się tak bardzo skomplikowane.Muszę stąd uciec.Nagle usłyszałam,jakiś hałas na korytarzu.Usiadłam i wbiłam wzrok w otwarte drzwi. Moim oczom ukazał się czerwonowłosy mężczyzna na wózku.
-Jeremiasz?-Przez ułamek sekundy w jego oczach dostrzegłam strach.Boi się mnie.Jest na mnie pewnie wściekły, w końcu go okłamałam i to w dość poważnej sprawie. Nie chciałam jednak tracić jego zaufania. Był pierwszą osobą od wielu lat,do której pozwoliłam sobie zbliżyć się bardziej.Zazwyczaj dzieliłam z ludźmi jedynie więzi zawodowe,bądź tylko te podstawowe,które były mi potrzebne.Przed Jeremiaszem potrafiłam się otworzyć i trochę rozluźnić, mimo że znałam go niedługo.Poczułam z kimś prawdziwą więź.Dopiero teraz odczułam,jak bardzo byłam wcześniej samotna. Nie chciałam powracać do poprzedniego stanu.Dlatego też poczułam niesamowitą ulgę,gdy odparł:
-No a kto? -uśmiechnął się- Znasz kogoś z równie idiotyczną fryzurą?
-Nie,tylko jeden taki gość po świecie chodzi.-Mimowolnie na moje usta wypłynął delikatny uśmiech.
-To co robimy?Wyścigi na wózkach?-Dalej żartował,jednak ja spoważniałam.
-Muszę uciec z Miasta,albo i z Levrii. Zapewne szuka mnie już policja i wcześniej,czy później wpadną na mój ślad.-Powoli wstałam z leżanki i ruszyłam w stronę drzwi.- Zostań w szpitalu,musisz wydobrzeć,a ja pojadę może do jakiejś sąsiedniej wioski...-Nie zdążyłam dokończyć zdania,ponieważ Jeremiasz gwałtownie mi przerwał::
-Co ty za bzdury wygadujesz?Po pierwsze nigdzie nie wyjeżdżasz,po drugie ja nie mam ochoty siedzieć dłużej w szpitalu,w którym nawet nie chcą podstawowych potrzeb pacjenta spełnić.-Zaskoczył mnie tym zdaniem.Myślałam,że będzie chciał znaleźć się,jak najdalej ode mnie.
-To co proponujesz?-Spojrzałam na niego.Wyglądał,jak kupka nieszczęścia na tym wózku inwalidzkim.Widać,że był jeszcze osłabiony.
-Wrócimy do mnie i coś wymyślimy.-Uśmiechnął się.
-Twój dom odpada w przedbiegach.To pierwsze miejsce,w którym będą mnie szukać po tym, jak ten psychopata powie o wszystkim policji.
-Racja.Nie pomyślałem o tym.-Podrapał się po głowie.-Wiesz za dużo emocji,przeżyć i jeszcze ten kac.
-Wiem,wiem.-Pokiwałam ze zrozumieniem głową.-Jakaś inna propozycja?
-Może mój sklep?Nie będą tam od razu szukać,więc chwilowo możesz się tam schronić.
-Niech będzie.-Wzięłam fartuch pielęgniarki,który wisiał na wieszaczku tuż nad leżanką. Założyłam go i chwyciłam wózek z Jeremiaszem.
-Co ty robisz?-Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony.
-Uciekam ze szpitala w przebraniu... Inaczej nikt by nas nie wypuścił.-Poklepałam go po głowie.-To idziemy na spacerek mój drogi pacjencie?
Ruszyliśmy korytarzem w kierunku windy.Sama winda była stara,miała brudne ściany,cała skrzypiała i w dodatku ciągle migała lampa,która oświetlała to "przyjemne"miejsce.
-Przepraszam za to,że nie powiedziałam ci o sobie prawdy.-Wyrzuciłam z siebie i poczułam ulgę.Bardzo mi ciążyło to,że zataiłam przed Jeremiaszem swoje prawdziwe oblicze.
-No nie powiem, mogłabyś coś mi o tym wspomnieć.-Powiedział lekko urażony.-Byłoby dużo łatwiej to teraz ogarnąć.-Uśmiechnął się pod nosem.
-Taa,masz rację.-Drzwi windy się otworzyły i ruszyłam szerokim holem, w którym mieściła się recepcja do wyjścia ze szpitala.Na zewnątrz,szybko odeszłam,jak najdalej od budynku i wyrzuciłam fartuch do pobliskiego kosza. Słońce chyliło się ku zachodowi.
-Daleko jest do twojego sklepu?-Zerknęłam na czerwone włosy mojego kolegi. Były roztrzepane na wszystkie strony.
-Spory kawałek.-Stwierdził dość cicho.-Jak chcesz się tam dostać bez wzbudzania podejrzeń?W końcu jestem na wózku i to trochę nas spowolni.-Zauważył mądrze.Nie pomyślałam o tym. Co by tu zrobić?Na ulicach włączyły się latarnie. No jasne!
-Zamienię się zaraz w demona i będę mogła cię tam zanieść!-Ruszyłam do jakiejś ciemnej uliczki.
-Czekaj,czekaj!-Jeremiasz zaczął wymachiwać rękoma.-A mi nic nie zrobisz?
-Spokojnie. W pełni nad sobą panuję.- Błysnęło fioletowe światło i wróciłam do swojej prawdziwej postaci. Z jednej strony poczułam ulgę,że na powrót jestem sobą i nie muszę wyciszać swojej mocy. Z drugiej strony brzydziłam się tym ciałem i ta okropna świadomość,że zabiłam ludzi napłynęła do mnie ze zdwojoną siłą. Spojrzałam z obawą na reakcję Jeremiasza...
-Wow!-Wpatrywał się we mnie zdziwiony.Chyba spodziewał się,jakichś rogów,ogonów i kopyt, jak u jakiegoś mitycznego diabła.-Wiesz,jakbym zginął z twoich rąk w tej postaci, to może by to nie było takie tragiczne...-Trochę zabolały mnie jego słowa. Nie chcę już nikogo zabijać.
-Wskakuj na plecy.Wespnę się na dach i będziemy skakać po budynkach.-Owiłam nas mrokiem,by nie było widac naszych postaci na tle księżycowej nocy.
-Niezbyt to wygodna dla mnie pozycja.-Mężczyzna delikatnie się poprawił.-I trochę krępująca.
-Wierz mi,krępuje to nas oboje.-Zaczęłam się szybko wspinać po ścianie budynku.-Na górze wezmę cię na ręce.Będzie wygodniej.
Stanęłam na krawędzi dachu i wzięłam Jeremiasza na ręce.Spojrzał się na mnie zarumieniony. Krępowała go ta pozycja. Mnie też,ale mimo to ruszyłam szybko przed siebie. Sprawnie przeskakiwałam z dachu na dach.
-Jakiej jesteś rasy?-Spytałam się go.-Bo na pewno nie człowiekiem...
-Smokiem.-Odparł.
-Zazdroszczę ci.Jesteś wolny.-Powiedziałam cicho.-Nie musisz się poddawać ścisłej hierarchii aniołów,ani nie jesteś powiązany jakimś durnym cyrografem z diabłem.
-Bez przesady. Każda rasa ma swoje ograniczenia.
-Jako smok, nie możesz zmienić swojej postaci? Byłoby szybciej i wygodniej.-Uśmiechnęłam się ironicznie.
-Mogę,ale tak też mi się całkiem podoba.-Pokazał mi język. Gadaliśmy o jakichś głupotach,kiedy naszym oczom ukazała się Ulica Zamkowa i sklep Jeremiasza.
-No to jesteśmy na miejscu!-Uśmiechnęłam się szeroko.
[Jeremiasz?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz