Kolejna histeria rozgrywająca się na moich oczach. Spojrzałam ze smutkiem na zakrwawioną ścianę. Nie ma mowy, abym w takiej sytuacji finansowej w jakiej się znalazłam przyszło mi płacić za malowanie. Lub chociaż za farby. Tak czy siak na nic mnie nie stać. Rzuciłam mężczyźnie porozumiewawcze spojrzenie. Złapałam za przód, a on za tył. Już po chwili kokon smacznie ,, spał" na łóżku Is. Czuła się nieco nieswojo. Pech. Nim się obejrzałam wszyscy spali. Została mi kanapa.
***
Piąta. Nie mamy czasu. Obudziłam wszystkich.
-Is możesz mi dać wasze pieniądze?
-Po co Ci?!- fuknęła.
-Wydaje mi się, że fioletowy kokonik zwróci czyjąś uwagę, ale to twój wybór.
-No dobrze...-odrzuciła niechętnie dając mi pieniądze.
***
Obiektywie stwierdzę, że jazda na motorze w trzy osoby plus zwłoko podobne coś nie jest zbyt wygodnie... no, ale cóż zrobić... nie można się rzucać w oczy kupiłam dywan, ale reszty nie oddałam. Należy mi się odszkodowanie za to.... co się stało. Na dworcu udawałam kochaną ciotkę. Głaskałam Is po głowie. Wpychałam jej pudełka z naleśnikami owoce bułki, banany i jajka. Termos z herbatą i kawą. Koc i oczywiście wspaniały dywan. Dziewczyna wsiadła a ja wydałam z siebie westchnienie. Ulga. Pociąg odjechał.
-Wreszcie.
-Jesteś wredna! -wydusił przez śmiech Joe, przy okazji wybijając mi palce między zebra. Obróciłam się gwałtownie.
-Przepraszam za to wszystko. Najlepiej o tym zapomnijmy.
<Is kontynuujcie z Elcią swoją kokonową historię. Joe? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz