Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

23 czerwca 2015

Od Gabrielle c.d. Jeremiasza

- Jak masz lepszy pomysł, to proszę, wykaż się.-odburknął.
Jedyne co mi teraz przychodziło na myśl to,by po prostu skończyć swój marny żywot. Tyle,że to nie było żadne rozwiązanie mojego problemu,a zwykła ucieczka. Oznaka tchórzostwa. A ja nie jestem żadnym tchórzem.Co to,to nie.A może by tylko udać śmierć? Odpada. Nadal musiałabym się ukrywać,a najlepiej wyprowadzić.Nie o to mi chodzi.Stałam tak i myślałam,gdy nagle dotarł do mnie głos Jeremiasza:
-Ej,Gabrielle! Nie zawieszaj się tak,bo mnie przerażasz. Zastanawiam się,czy czasami nie rzucisz się na mnie z twoją włócznią...-Mężczyzna zamachał mi ręką przed oczami.
-Egh... Przepraszam.-Odparłam roztargniona,bo właśnie coś wpadło mi do głowy.-Jeremiaszku,masz może jakichś znajomych,którzy zajmują się takimi jak ja?-Uśmiechnęłam się słodko.
-Powiedzmy,że znam kogoś takiego...-Zaczął niepewnie.-A na jaki szatański plan wpadłaś?
-Bo może ja bym szczerze porozmawiała z taką osobą. Wiesz,że tak naprawdę nie byłam świadoma tego,że zabijam...-Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym.Przełknęłam głośno ślinę.-I bym mogła nawet zaproponować,że pokażę im,jak potrafię się kontrolować w tej postaci,a może i pomóc im w czymś.-Zrobiłam nieokreślony ruch ręką,który mógł oznaczać wszystko.Mój cierpliwy towarzysz słuchał tego wywodu uważnie, po czym pokręcił głową.
-No nie wiem,czy to tak łatwo da się załatwić.-Spojrzał na mnie poważnie.-Znam Genowefę,która jest dowódcą oddziału do spraw nadprzyrodzonych i zajmuje się w głównej mierze,takimi jak ty-istotami nadprzyrodzonymi,które szkodzą w jakiś sposób społeczności ludzi w Levrii.Może być z nią trudno się dogadać,ponieważ traktuje swoją pracę bardzo poważnie. Ale spróbować zawsze można.-Uśmiechnął się lekko.
-Dobra.To chodźmy do niej.-Ruszyłam szybko w kierunku drzwi.
-Czekaj! Teraz?-Jeremiasz spojrzał na mnie zszokowany.-Jest 2 w nocy.Nawet Gefa o tej porze ucina sobie drzemkę.
-Eh...Mogłam się domyślić,że to niezbyt dobra pora na wyjaśnianie takich spraw.-Poczułam się zawiedziona.Chciałam,jak najszybciej się pozbyć tego niemiłego wrażenia,że w każdej chwili może tu ktoś wparować i mnie zakuć co najmniej w kajdanki.Nie miałam ochoty siedzieć za kratkami,bądź zostać pozbawiona życia. Muszę się uspokoić,ponieważ cała ta sytuacja powoduje,że ciągle jestem nakręcona i zestresowana.Spojrzałam na liczne słodycze,które kusiły z pojemników na ladzie.
-Co,masz ochotę na coś słodkiego?-Jeremiasz dostrzegł,że moja uwaga skupiła się na tych wszystkich lizakach,cukierkach i innych słodkościach,na widok których ślinka leciała z ust. Wygiął usta w szerokim uśmiechu.
-Mmhm...-Mruknęłam nadal zahipnotyzowana widokiem słodyczy.Jednak szybko wróciłam do siebie.- To znaczy...Nie masz tu czegoś,co poprawia humor?Bo jak na razie raczej daleko mi do optymizmu.-Odwróciłam wzrok od pojemników i zerknęłam z nadzieją na mężczyznę.
-Może i mam.-Odparł tajemniczo.
-To masz czy nie?-Zaczęłam się irytować.
-Mam,zaczekaj chwilkę.Muszę przynieść to z zaplecza.-Udał się w głąb sklepu. Ja tymczasem oparłam moją włócznię o ścianę,gdyż była ona dość nieporęczna do noszenia w pomieszczeniu-nawet jeśli się znajdowała w futerale na plecach. Poza tym chciałam mieć ją,jak najdalej od siebie,gdyż przez nią byłam niebezpieczna.
-Proszę,oto specjał na poprawę humoru i na uspokojenie.-Podał mi sporych rozmiarów,kolorowego lizaka. Sam także zaczął spożywać takiego samego. Widać on też po tym wszystkim chciał trochę odsapnąć. To był ciężki dzień dla naszej dwójki.
-O,ale fajna ta włócznia!-Zaciekawiony Jeremiasz z lizakiem w buzi,podszedł do mojej broni.
-Nie dotykaj jej tylko!-Nie zdążyłam dokończyć,kiedy kolega przejechał dłonią po rękojeści i jego ciało przeszył wstrząs.-Jest z demonicznej energii i to może trochę boleć...-Dokończyłam niepewnie.
-AU! Co to do cholery ma być?!-Jeremiasz zszokowany patrzył to na mnie,to na włócznię.-Poczułem się,jakby mnie piorun trzasnął.
-Nic ci nie jest?-Podeszłam do niego bliżej.Trochę obawiałam się,że bardziej oberwie.
-Niee,wcale...-Odparł sarkastycznie i się naburmuszył.
-Ej...To nie moja wina.Sam jej dotknąłeś,zanim zdążyłam ci powiedzieć,że może to nie być zbyt miłe spotkanie.-Zaczęłam się usprawiedliwiać.-I tak masz farta,że jesteś smokiem. Zwykłego człowieka mogłoby to zabić.
-Też mi pocieszenie.-Nadal był oburzony.
-Coś kiepskie te twoje lizaki,jakoś nam humorów nie poprawiły.-Spojrzałam smutno na moją włócznię. Jak zwykle same ze mną problemy ma ten biedny Jeremiasz.
[Jeremiasz?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz