Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

17 czerwca 2015

Od Isabelle cd. Elena

Wagon był opustoszały. W żadnym przedziale nie było zajęte więcej niż jedno miejsce.
Położyłam dywan na podłodze i przełykając resztę okropnego naleśnika, krzyknęłam całkiem już normalnym głosem:
-Dziękuje, Airis.
Niestety, nie zdążyłam zobaczyć jej reakcji. Pociąg odjechał z peronu.
Po chwili już jedynym co słyszałam było przeraźliwe wycie kół pociągu.
Otworzyłam torbę foliową ogromnych rozmiarów. Było w niej kilka kanapek, torebka Eleny i obecnie "wydzierżawiony" przeze mnie mały plecaczek. Było w nim tylko kilka drobiazgów z mojego domu, co dostatecznie zniechęciło mnie do otwierania go.
Ponieważ byłam już wypełniona jedzeniem, nie zostało mi już nic do roboty.
***
Bawiłam się właśnie suwakiem mojej bluzy, powieszonej na metalowym wieszaku, gdy nagle jakaś niewidzialna energia przygwoździła mnie do przeciwległej ściany przedziału.
Na początku oślepił mnie ból głowy. Później moje oczy pokryła czerwona maź.
Wytarłam oczy ręką. Spojrzałam przez okno. Pociąg się zatrzymał. Adrenalina sprawiła ,że zapomniałam o bólu.
Co to było? Czy to znowu Homunkulusy? Jak mnie znalazły? Czy jestem w stanie się przed nimi obronić? Czy przyszli mnie zabrać do laboratorium?
Od razu do mojej głowy napłynęły obrazy z przeszłości. Kolejna noc bez światła. Ból po kolejnej operacji. Martwa dziewczyna, wykończona modyfikacją genetyczną.
Nie chcę tam wrócić.
Wiedziona impulsem wepchnęłam dywan po siedzenia ,a sama weszłam między kaloryfer i fotel.
Po kilku głębokich oddechach usłyszałam krzyki. I płacz dziecka.
Upewniłam się ,że ani ja ani Elena nie jesteśmy widoczne. Zamarłam.
Po chwili usłyszałam ciężkie kroki. Drzwi otworzyły się.
Na podłodze pojawiło się sześć par butów.
-Na pewno nigdzie jej nie ma? -zapytał jakiś bas.
-Na pewno, Val. Zapach nieskrzydlatej zniknął w domu jej siostry.
-Wiem.-westchnienie.- Ale co z tą skrzydlatą? Przecież nie rozpłynęła się w powietrzu?!
Szelest papieru.
-Nie. Nie ma tego na liście jej mocy, którą dał nam Profesor.
-Wiem!- głos był nieźle zdenerwowany - To był sarkazm. Nie wiesz co to jest, głupku?!
Atmosfera się zagęściła.
-Nie denerwuj się tak. Nikt nie chce zawieść Doktora.
Zapadła cisza. Po kilku sekundach milczenie przerwał odległy głos.
-Mamy mutantkę!
Przeraziłam się. Czyżby jednak jakiś mnie zobaczył?
Stety lub nie tą mutantką nie byłam. To była jakaś inna dziewczyna.
Niestety z mojej pozycji zobaczyłam tylko niebieskie trampki i kawałek skrzydeł ważki.
-To nie ta idioto! -warknął ten sam bas.- To jakaś inna.
-To co z nią zrobimy?
-To nieistotne. Możecie ją zabić.- przerwał mu krótki pisk -Musimy mieć tamtą.
-I to żywą. - westchnął nowy głos.
Usłyszałam pomruki aprobaty.
-Dobra! Przestańcie się użalać. Bierzcie się do roboty. Przeszukajcie wszystkie przedziały jeszcze raz. Mogła próbować się ukryć.
Po chwili zostały tylko 2 pary butów.
-Oksana, masz z nas wszystkich najlepszy węch. Spróbuj ją wytropić.
-Ok, Val. Postaram się.
-Słuchaj to jest naprawdę ważne. Podobno mają już nawet przygotowany program operacji. Doktor mówił ,że to byłby idealny produkt. I wogóle...
-Okej, wiem. Postaram się. Ale teraz chodź, przeszukamy pociąg. Tak tu jedzie pleśnią ,że nie mogę się skupić.
Drzwi trzasnęły, a serce powróciło mi na normalną pozycje.
Szybko wygramoliłam się i chwyciłam torby i dywan.
Wyleciałam przez okno i biegem popędziłam w stronę swojej stacji. Widać na lepszy transport liczyć nie mogę.


***
Po siedmiu godzinach marszu z trzema torbami, staromodnym dywanem i kokonem z Eleną czułam się wyczerpana ponad granice możliwości. Peron minęłam trzy godziny temu i od tamtego czasu nie spotkałam żywego ducha. Nawet na wiejskich podwórkach nie było zwierząt.


***
obrazki.4ever.eu
Stałam przed starym, opuszczonym dworkiem. Nie pozostawiało wątpliwości ,że o to ten adres.
Na bramie przed dworem stał wielki szyld napisem "Teren prywatny", "Sprzedam", "Uwa (dalej litery były zamazane upływem czasu)" i napis z adresem z karteczki.

***
Widać było,że ktoś próbował odrestaurować dworek.
Wszędzie walały się meble opakowane folią, styropian i puszki z farbami.
Niektóre pokoje były nietknięte, inne wręcz przeciwnie gotowe do użytku.
Wybrałam jeden, chyba najmniejszy. Włożyłam dywan do szafy, a Elenę położyłam na wielkim łóżku w pokoju obok.


***
Homunkulusy ciągnęły mnie przez szary korytarz. Wiedziałam ,że ma sensu się stawać. I tak nie dałabym rady. Zamknęłam oczy. Pojemnik zapełnił się płynem.
Mój oddech stał się płytki i urywany.
Białe światło oślepiło mnie.
Ból zabrał mi świadomość.
Księżyc mówił do mnie.
Demony mojego życia stały przed pojemnikiem.
Ciemność pochłonęła cały świat.

***

Coś pociągnęło przez długość całą długość łóżka. Spadłam. Niewidzialna energia przycisnęła mnie do ściany. Serce ścisnęło mi się mocniej. Obudziłam się i bałam się znowu zasnąć.
Przyciągnęłam kolana do brzucha i zaczęłam płakać.
Ciemność mnie nie pocieszyła. Była tam po prostu. Nieczuła.

Wyczerpana koszmarami i płaczem, zasnęłam na podłodze.

(cd. Elena)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz