Leżałem tak już dłuższą chwilę. Wpełzłem pod kołdrę i odmówiłem jakichkolwiek kontaktów ze światem. Duch, który przyprowadził Krystynę, szwendał się teraz po domu wyraźnie podniecony całą sytuacją.
- Ale było śmiesznie... - usłyszałem jak mówi do Krystyny, która krzątała się po domu - ..ty, Phantom, Will i ten nowy..~!
- Nie było śmiesznie. - zganiła ją - Było tragicznie. Jeśli Ann wyewoluuje w mieszkającego pod kołdrą, wiecznie rozmemłanego pasożyta to ten cały Will mi za to zapłaci.. - burknęła -..co za dzieciak. - owinąłem się szczelniej kołdrą i nasunąłem ją na głowę.
- Hmmm... - zmora zamyśliła się - ..w sumie to ich shipuję~! - zachichotała - Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie za to zła..
- Nie wiem nawet dokładnie co to.. - westchnęła zrezygnowana i usłyszałem skwierczenie - ..w każdym razie przyprowadziłaś mnie tutaj, więc i tak jestem wdzięczna. Inaczej mogłabym już nigdy nie znaleźć tego łysiejącego zgreda.
- Co to..?
- Omlet. - skwierczenie nasiliło się - W mojej rodzinie gotowała mama, więc ja nigdy się nie nauczyłam. Obiecałam sobie, że jak będę z facetem, to na niego spadnie obowiązek gotowania.. - westchnęła - ..ale gdy po raz pierwszy zjadłam jajecznicę zrobioną przez Ana obiecałam sobie, że dla własnego bezpieczeństwa, jak i wszystkich w sąsiedztwie, nauczę się jednak gotować. Zapisałam się nawet na kurs, tak w sumie.. - umilkła - ..szkoda, że umarłam zanim się zaczął.
- E tam, umieranie nie jest takie złe! - Anna pewnie uśmiechnęła się w tej chwili - Ja jestem martwa odkąd pamiętam!
- Właśnie, chcesz trochę? - Krystyna zdawała się chcieć poczęstować ją posiłkiem.
- Yyy, yy. Jestem duchem. Choć potrafię macać rzeczy materialne, to nie jem.
- Rozumiem. - westchnęła i skwierczenie zaczęło stopniowo słabnąć - W sumie wolałam zapytać. Nigdy nie znałam żadnego ducha.
- Ale nie przestraszyłaś się, kiedy mnie zobaczyłaś..
- W wiosce, w której mieszkałam razem z Anem, świat metafizyczny jest szczególnie czczony. Wierzymy, że Yako, daleki przodek Ana, ma zwierzchnictwo nad naszą ziemią za to, że usługujemy jego potomkom. Yako był podły i niegodziwy, nie zważał na nikogo. Siła jego bystrego umysłu pozwalała mu na eliminowanie wszelkich wrogów. O taką właśnie siłę do dzisiaj modlą się mieszkańcy. - westchnęła - Jednak potomkowie Yako są bardzo tępieni przez świat zewnętrzny. - znowu umilkła - No, nie ważne! - usłyszałem stuknięcie talerza - Jemy. Idź po niego.. - nakazała - ..i wywlecz go choćby siłą...
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz