- To... - Krystyna spojrzała na mnie - ..co teraz? Wytłumaczysz mi co się stało?
- Oczywiście. Zastanawia mnie tylko po co on tam poszedł.. ale może i lepiej? Chociaż facet mnie nienawidzi, więc nie zdziwiłbym się, gdyby w tej chwili próbował nawrócić Willa przeciwko mnie?
- Czemu cię nienawidzi? - spytała zdziwiona - To czemu tu jest?
- Zasadniczo prawie go zabiłem... ale to dłuższa historia.
- No to opowiedz. - spojrzała na mnie jak na dziecko - Zaczniesz w końcu gadać czy mam ci pomóc?
- Ale William.. - wskazałem w stronę drzwi.
- Do cholery, zostaw już tego gówniarza! - brew jej drgnęła - Nie widzisz, że już tamten do niego poszedł? Poza tym jest obrażony, nie będzie cię słuchał. To ja potrzebuję teraz wyjaśnień. No chyba, że ten dzieciak jest dla ciebie ważniejszy.. - spojrzała na mnie oskarżycielsko. I jak tu się bronić...
- Zasadniczo zaczęło się od tego, że dostałem w ręce artefakt, zażyczyłem sobie, by wszyscy, których kocham powrócili, no i właśnie dlatego tu jesteś.. - wiedziałem, że to jej nie wystarczy, ale łudziłem się, że może odpuści.
- A jak to się stało, że w twoje ręce dostał się artefakt..? - pozostawała nieugięta.
- Ehmm.. - westchnąłem przegrany - ..wzięliśmy z Williamem udział w takiej jakby grze.. - spojrzałem na nią, ale już sam jej wzrok mówił, że mam rozwinąć - ..musieliśmy wziąć w niej udział, aby odczepiła się ode mnie pewna sekta.. - znowu ten sam wzrok - ..dołączyłem do niej po twojej śmierci.. nie ważne!
- Jak nie ważne, jaka znowu sekta, gadaj! W co on cię wpakował?!
- To nie on, wtedy jeszcze go nie znałem! To chęć pomszczenia cię - spojrzała na mnie pytająco - ..widzisz, twoja śmierć nie była wypadkiem. To przeciwnicy mojego ojca cię zabili.. - rozszerzyła oczy ze zdziwienia - ..więc pod wpływem wyrzutów sumienia postanowiłem cię pomścić..
- Ann, Ann.. - pokręciła głową - ..ale ty jesteś głupi..
- Trochę... - przyznałem - ..ale uwierz mi, że wtedy to było jedyne wyjście jakie widziałem. W każdym razie jeśli już mam ci coś wyjaśniać szczegółowiej, to zrobię to później, jeśli pozwolisz.. - kiwnęła głową - ..no więc żeby pozbyć się sekty ja i Will wzięliśmy udział w grze tego tam blondyna - wskazałem drzwi za którymi zniknął - ..kazał nam robić straszne rzeczy, ale główną nagrodą był artefakt spełniający życzenia. I ostatecznie skończyło się tak jak widzisz.
- Co kazał wam robić? I jak się wygrywało?
- Kazał nam wykonywac zadania: były dwie drużyny i za każdym razem jeden z przegranej ginął. William też zginął. No i na końcu zostałem ja i Seion.. znaczy się taka dziewczyna, smok. I ją pokonałem za pomocą skopiowania nieśmiertelności tego blondyna, bo on jest nieśmiertelny i... em.. dałem mu śmiertelność i prawie zginął i wiesz..
- Nie, nie wiem. - pokręciła głową - Jesteś strasznie chaotyczny.
- W każdym razie poświęciłem całą ludzkość Levrii dla tego artefaktu, żeby wypowiedzieć życzenie..
- Staph, wat? - przerwała mi - Jak poświęciłeś całą ludzkość..
- No bo.. - przekląłem się w duchu - ..ta dziewczyna miała życzenie, żeby ludzie nigdy nie odnaleźli Lev... - spojrzała na mnie pytająco - ..nie wiesz co to Levria, prawda? - pokręciła głową - Niech to.. - westchnąłem - ..no w każdym razie być może zrobiłem coś dość złego, żeby pozyskać to pióro. I dzięki niemu ożywiłem Willa.
- Willa?
- No i ciebie przy okazji... - rzekłem z rozpędu, ale zaraz ugryzłem się w język - ..czekaj! Zły dobór słów. Ożywiłem wszystkich, których kocham, nie że..
- Ah, czyli ja tak przy okazji?! - zmarszczyła czoło - Tak tylko, o, chciałeś ożywić Willa ale tak ci przyszło do głowy, że wypadałoby pomyśleć też o innych.
- W sumie tak... ale nie do końca... - zrobiłem wymijający ruch oczami - Znaczy się pierwotnie chciałem ożywić Willa, ale wtedy przypomniałem sobie o tobie..
- To miło, że ci się przypomniało.. - chyba miała łzy w oczach.
- Cały czas byłem z Willem, to o nim pamiętałem w pierwszej kolejności, tak?! - mój głos zaczynał piszczeć - Nie że on jest waż.. znaczy się... eh. - znowu zaczynałem się sam w sobie gubić - Kocham was oboje..
- Nie interesuje mnie trójkąt. - wiedziałem o tym. - Skoro byłeś z nim i nie miałeś zamiaru z niego zrezygnować, to czemuś w końcu mnie tu wrócił? Nie pamiętam jak było po drugiej stronie.. ale nie powiem, bym wróciła z jakimś uczuciem nieszczęścia w sobie. Było więc chyba dobrze. A ty to zaburzyłeś i ożywiłeś mnie.... dlaczego?
- Krysia.. - próbowałem dobrać słowa - ..nie obraź się, ale.. w sumie nie chciałem, aby doszło do naszego spotkania.. - znowu byłem czerwony. Na pewno.- Chciałem po prostu abyś wróciła i żyła. Może to trochę egoistyczne... - to było cholernie egoistyczne - ..ale całe życie marzyłem, żeby cię ponownie zobaczyć. No i w pewnym sensie pozbyć się wyrzutów. Chciałem abyś była szczęśliwa, ale tam gdzieś daleko, żeby Will się nie dowiedział.
- Ah.. - pokiwała głową - ..więc miałam być twoją prywatną, wstydliwą tajemnicą.. ale wiesz.. - spojrzała zamyślona w stronę okna - ..specjalnie nie aspiruję na to miejsce. - spojrzała na mnie i w ciągu jednej sekundy z obojętności przeszła we wściekłość - Wiedziałeś przecież, że cię nie zostawię i będę cię szukać! Coś ty sobie myślał?! - rąbnęła mnie pięścią w twarz, ale nie zamierzałem się zasłaniać - Wiedziałeś, że przyjdę, Ann.. - po policzkach zaczęły jej spływać łzy - ..że będę cię szukać, choćbyś mi uciekał przez całą wieczność.. - głos jej się już załamywał. - ..i że cię kurwa znajdę i dopadnę choćby na krańcu świata, żeby z tobą być.. - wyrzuty.
Wyrzuty powróciły. Ale inne. Większe.
Bo nie miałem żadnych wątpliwości, że ożywiłem ją z poczucia własnej wygody. Nie zrobiłem tego dla niej. To ja chciałem, aby żyła. A teraz wygląda na to, że będę musiał jej wszystko odebrać. Cały znajomy jej świat.
- Powinnam była odejść wtedy i już nie wracać.. - płakała - ..i ze spokojem umrzeć z poczuciem, że byłam kochana, a nie powrócić tylko po to, żebyś mi powiedział, że już mnie nie chcesz bo jesteś z jakimś gówniarzem, że mam sobie iść gdzieś daleko, i zostawić cię, i żyć sobie jak jakieś zwierzątko dla twojej wygody.. - choć się skuliła u moich stóp, objęła kolana ramionami i wtuliła w nie twarz, to ja nadal stałem patrząc na nią z góry. Poczułem, że łzy ściekają mi po policzkach, ale mimo to nie byłem w stanie schylić się i jej objąć.
Jestem złym człowiekiem. Teraz tak naprawdę.
Ludzie mówili mi to wielokrotnie, ale nie zauważałem.
Wtedy gdy zabiłem Seion, ale i dużo razy wcześniej. Zawsze tak naprawdę działam dla siebie.
Kreuję rzeczywistość według własnych zachcianek. Nie zabiłem Seion dla Willa. Zrobiłem to dla siebie. Aby już nie być samotny.
A teraz, aby zadośćuczynić sobie samemu, ożywiłem Krystynę. I co mam z nią zrobić? Wystawić ją za próg, wrócić do Willa i okłamać go, że już po wszystkim?
Nigdy nie powinienem był kłamać..
- Wiesz, Krys.. - przykucnąłem obok niej - ..zawsze dziwiło mnie w bajkach, że mimo, że łotry mając w zasadzie wszystko, byli w zasadzie bardzo rozczarowali życiem. A główny bohater, który gówno miał, zawsze ich pokonywał. Ale teraz w zasadzie zaczynam rozumieć ten sens.. - spojrzała na mnie spuchniętymi oczami -..i rozumiem już to, co powiedział Bezimienny. Że mimo, że na początku było świetnie, to z czasem jest coraz gorzej... ludzie nie powinni mieć do dyspozycji czegoś takiego jak moce, ani życzenia, bo to zawsze się źle kończy.. powinienem pogodzić się w twoją śmiercią już dawno temu... ale nigdy nie potrafiłem tego zrobić. Wolałem gonić za zemstą i jakimiś mistycznymi pierdołami, zamiast skupić się na chwili obecnej.. - zapadła cisza - ..wiesz..? - uśmiechnąłem się przez łzy - Chyba właśnie przegrałem swoje życie.
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz