- A jak chcesz to zrobić? -spytałem - Chyba nie tym łomem?
- A czemu nie? - zaczął niebezpiecznie nim wymachiwać - Będę miszczem! Na razie twoja siostra przoduje w liczbie zabitych śmierdzieli, ale ja to naprawię. Do ataku! - krzyknął i wyglądał jakby przyszedł mu idiotyczny pomysł wskoczenia do wody i uderzania w kokony.
- Żadnego ataku. - wyrwałem mu łom - Tu potrzeba planu, a nie chorych Williamów. - fuknął i strzelił focha - Nie dlatego, że nie wierzę w twoje umiejętności, ale dlatego, że mógłbyś zamarznąć w tej wodzie.
- A jakbym puścił prąd w wodę? - zaciekawił się - One są trochę zanurzone, więc może one by umarły..
-..razem ze wszystkimi organizmami wodnymi z jeziora? - uniosłem brew - Nie. - wyszedłem z pokoju i zapaliłem światło, tak że wszyscy się obudzili i spojrzeli na mnie sennie, wyłączając kilka osób, których światło kompletnie nie obchodziło - Wynikła dziwna sytuacja.. - uśmiechnąłem się - Ma ktoś pomysł na wybicie nienarodzonych pająków?
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz