- Od jakiej starej bab... - nagle wszystko do mnie wróciło i aż poczułem dreszcze na szyi i całym ciele. - Aaa... Puchaty. Ostatnio widziałem go gdy chodził sobie rano po śniegu i robił orzełki.
- A co jeśli coś mu się stanie? - chłopak spojrzał na mnie przejęty - Przecież te robale mogą go zjeść, rozumiesz? - ujął moją twarz w ręce i dokładnie przeliterował - W-P-I-E-R-D-O-L-I-Ć!
- To kocur.. - westchnąłem - One mają swoje sposoby na chronienie czubka własnego ogona. Ale jeśli boi się o niego to sądzę, że dla jego własnego bezpieczeństwa po prostu go gdzieś zamkniemy..
- Tak, ale przecież nie wiemy gdzie on polazł, ne? - parsknąłem i poszedłem po karton.
Ustawiłem go przed oknem.
- No, teraz idź wybierz kogoś na tą wartę, a ja idę po koce dla wszystkich.
<William?>
Wybaczcie, że tak krótko ale połowa opowiadania się usunęła i nie chce mi się pisać jej ponownie, więc zmieściłam pół strony w trzech zdaniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz