Nie wiedziałem kiedy i co się dokładnie stało. Nie potrafiłem tak jak kiedyś gdy byłem ślepy usłyszeć tego pająka który był w płytkiej jaskini. Do tego następny złapał Yassel za włosy.
William krzyknął z bólu używając swojej rannej ręki i spojrzał na mnie.
- Zajmij się nim, ja biorę tego na górze.
Przytaknąłem, szybko wstałem i w mgnieniu oka wyjąłem swoją katane i zabiłem stwora jednym cięciem. W tym czasie czarnowłosy przekręcił się na plecy i zaczął strzelać do pająka który był w środku.
Chciałem pomóc Yassel się pozbierać ale pojawiły się następne pająki. Z wielką gracją i precyzją zacząłem je zabijać. Padały wszystkie od razu ale niestety pojawiało się ich więcej.
- Tsu! Uważaj!- usłyszałem krzyk Willa i nagle wszystkie pająki zaczęły się wić w konwulsjach, zaraz potem wszystkie wybuchły.
Wyczyściłem swoją katane z lepkiej posoki i schowałem ją. Odwróciłem się do swoich towarzyszy i szybko pobiegłem do nich by pomóc się pozbierać.
- Nie możemy tak walczyć.- westchnąłem.- Trzeba znaleźć ich źródło i zabić, reszta sama powinna umrzeć.- pomogłem dziewczynie wstać i zaczesałem jej włosy do tyłu. Mimo że była mokra i trochę zabrudzona to nadal piękna.
[Yassel? Will?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz