Rozejrzalam się po pomieszczeniu.
Tylko Jul zauważyła dziwne zachowanie dziewczyny. Jej oczy były otwarte z przerażenia.
-Co się stało? - szepnęłam
Spojrzała na mnie i pokręciła głową.
-Przyszedł tu duch albo bezcielesna forma jakiegos istnienia. To była matka Alli.
-Co? A co z magiczną barierą wokół domu?
-Ona chroni przed wszelkim złem lub kimkolwiek ze złymi intencjami. Intencje tego czegoś były neutralne lub , wiec ochrona go nie zatrzymała.
-Aha. -odpowiedziałam i poszłam zobaczyć czy z Allią wszystko okej.
***
-Proszę, to dla ciebie. - powiedziała Jul podając mały wisiorek Alli. - Ma takie same działanie jak twój stary ,aczkolwiek jest o wiele mocniejszy. Niestety, nie potrafię sprawić ,by chronił cie na zawsze. Tak właściwie nie wiem kiedy straci moc, ale wiem, że póki co masz ponad trzy miesiące spokoju. A żeby to uczcić i przy okazji ,by poprawić twój stan psychiczny, wyjeżdżasz na mini wakacje.
-Co? Gdzie? A co z babcią?
Jul trochę spochmurniala.
-Twoja babcia przeżyła prawdziwy koszmar. Najwyraźniej ta twoja lolitka testowala na niej czarnoksięskie zaklęcia. Jeśli chcesz żeby wyzdrowiala będę musiała zabrać ją do mojej rodziny. Moja mama jest zawodową uzdrowiciel.
-Wiec jadę z nią!
-Nie możesz. Po pierwsze: mój ojciec nigdy nie wypuści do domu obcej, choćbym nie wiem jak go przekonywała. Nieprzytomna kobieta w podeszłym wieku to co innego. Nią moja mama zajmie się choćby z poczucia obowiązku lub przysięgi ,którą złożyła jako uzdrowiciel. Po drugie: Gdy będziesz stać nad głową mojej mamy patrząc jak uzdrawia, nie będzie mogła się skupić i coś może jej nie wyjść...
Allia, pokonana ilością argumentów spuściła głowę i zaczęła przeglądać ulotki.
***
-Dziękuję ,ze mnie odprowadziłas.
-Nie ma sprawy.
Usciskalam ją.
-Nie cieszysz się? Za chwilę pojedziesz na wakacje .
-Szkoda, że Cię tam nie będzie.
-Nie martw się jeszcze się spotka...
Poczułam mocne uderzenie w głowę.
Zemdlona, upadłam bolesnie na łuk.
Ostatnim widokiem jaki ujrzalam byla związana Allia i czarna ciężarówka.
<cd. Allia
Masz pole do popisu ;-)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz