No cóż w moim wypadku podróż ,,natychmiastowa" nie miała szansy się ziścić. Złapałam portfel i wybiegłam z bloku kierując się w stronę przystanku. Czekając na tramwaj tupałam niespokojnie nogą, szukając zajęcia. Transport miał przyjechać za około pięciu minut, ale niepokoiłam się... albo raczej było mi przykro. Nie widziałam małej od tygodnia i żałowałam, że nie opiekowałam się nią w wieku niemowlęcym. Zawsze chciałam zostać matką, mimo iż było to pragnienie mocno skryte. Tak więc to nie ja będę teraz ,,mamą" tylko Elena. Szkoda. No i jeszcze do tego dziewczynka chodzi po sufitach! Po jakiejś chwili na stację wjechał tramwaj. Wreszcie! Teraz tylko dwadzieścia minut drogi i będę na miejscu. Usiadłam na miejscu i zamknęłam oczy. Pozwoliłam, aby głuchy stukot kół o szyny. Gdzieś głęboko w sercu czułam jakąś obawę. Czułam jakby ból w sercu. Coś się wydarzy, a ja nie wiedziałam co. Próbowałam odsunąć od Siebie te myśli.
***
Stanęłam niepewnie przed drzwiami. Poprawiłam włosy i strzepałam niewidzialny kurz z koszuli. Miałam poznać ,,swoją" córkę. Lekko zapukałam. Po chwili usłyszałam męski głos. Czyli otworzy mi Barry. Za drzwiami stał wysoki mężczyzna. Pachniał skórą i pastą do butów. Nie było wątpliwości. Uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Weszłam do środka i wzięłam głęboki wdech. To miejsce napawało mnie dziwnym optymizmem, mimo tego, że właśnie tutaj ustala się warunki wielu morderstw w mieście. Zza drzwi, z ciekawością spoglądała na mnie para czarnych oczu. Kiedy ich właścicielka zauważyła, że ją widzę wyszła z ukrycia.
-Mamo i to jest moja druga mama?- spytała ze zdziwieniem. Racja, mogłam dzisiaj nie wyglądać tak poważnie jak Elena. Dziewczynka skanowała mnie wzrokiem. Nie w koszuli i szortach na pewno nie wyglądałam jak ,,mama".
-Tak.- odparła moja siostra. Dziecko ruszyło na mnie i po chwili byłam uwięziona w uścisku chudziutkich zielonych ramion. Po chwili mała położyła dłoń na moim policzku i spojrzała mi prosto w oczy. Były niesamowicie czarne, głębokie, ale wydawały się nie wyrażać żadnych uczuć, jednak już po chwili mała udowodniła mi, że to nie prawda. Uśmiechnęła się i lekko przekrzywiła głowę.
-To ty mnie znalazłaś! Cześć mamo- powiedziała piskliwym, i pełnym ekscytacji głosem. Uśmiechnęłam się i pocałowałam ją w czoło.
-Chodź pokarzę Ci coś.- odparła i pobiegła do pokoju. Ruszyłam za nią. Kiedy znalazłam się w pokoju dziewczynka siedziała na dwuosobowym łóżku. Wiedziałam, że Elena się rozpycha, zdążyłam to zauważyć kiedy spała u mnie z Isabelle. Również usiadłam na łóżku. Dziewczynka wdrapała mi się na kolana i objęła się moimi ramionami. Włożyłam nos w jej długie, rude włosy. Powiem szczerze, że wyglądała niesamowicie zważając na to, że loki dosięgały jej aż do pasa. Kiedy odwróciła się nie było już czarnych oczu ani zielonej skóry, tylko blada twarz zielonookiej dziewczynki, udekorowana piegami.
-Widzisz umiem się zmieniać- powiedziała z uśmiechem. Nagle poczułam krótki sygnał telefonu. Uśmiechnęłam się przepraszająco i wyjęłam telefon z kieszeni. Otworzyłam SMS'a i coraz bardziej zszokowana czytałam wielokrotnie krótką, ale mało dwuznaczną wiadomość ,,Mutanckie suki muszą umrzeć" Przerażona otworzyłam załącznik. Zobaczyłam moje mieszkanie. Zdemolowane. Wszystko zniszczone połamane spalone. Najbardziej przeraziła mnie lina wisząca w centrum obrazka. Kiedy spojrzałam niżej, nie było wątpliwości, że w pętli jest utkwiona głowa mojego kota. Jego brzuch był rozpruty, a wnętrzności rozlewały się po podłodze. Czy to główka, którą co nocy drapałam, czy to naprawdę są łapki, które trzymałam w dłoniach w zimowe wieczory? Czy to może być zwierze, które zajmowało pustkę mojego życia? Czy to może być mój najlepszy przyjaciel, dla którego codziennie wracałam do domu? Zakryłam dłonią usta. Nie było wątpliwości. Łzy zaczęły mi cieknąć z oczu. Uderzyłam telefonem o ziemię, i upadłam na łóżko. Kto mi to zrobił?! Z moich ust wydał się bolesny jęk. Próbowałam się uspokoić, to tylko kot, powtarzałam, jednak ten kot znaczył dla mnie tak dużo. Ledwo co usłyszałam cichy szloch dziewczynki. Po chwili wykrzyczała żałośnie
-Mamo mamo choć tu coś się stało mamie!
Elena wbiegła do pokoju i spojrzała na mnie. Wstała i ją objęłam.
<Elena? Przepraszam za to, że nie pisałam i za ten żywy dramat, ale za coś było ostatnio za spokojnie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz