Nigdy nie zastanawiałam się nad moją rodziną. Matka nie żyła, ojciec zniknął, dziadkowie prawdopodobnie ogrzewają zmarznięte stopy w kołdrze ziemi. Airis była moją jedyną rodziną. Tą biologiczną, prawdziwą. Mimo że na początku niezbyt za sobą przepadałyśmy, to teraz nie wyobrażałam sobie swojego życia bez niej. Gdy przytuliłam jej rozedrgane, chude ciało poczułam coś. Troskę. Przyłożyłam policzek do czubka jej głowy i chwilę stałam tak, czekając aż się uspokoi. Jej słone łzy pomoczyły mi koszulę. Nie wiedziałam co się stało, ale postanowiłam poczekać, aż sama mi powie.
- Mój kot -załkała.- Moje mieszkanie. Ja...
Odsunęłam się, by widzieć jej twarz.
- Co się stało? -spytałam konkretnie. Spróbowałam wykrzesać z siebie współczucie. Nie okazało się to takie trudne, jak myślałam. Musiało mi bardzo na tej mojej jędze strasznie zależeć. Podniosła drżącymi rękami telefon i pokazała mi wiadomość. Przeczytałam ją z kamienną twarzą. N I K T N I E M A P R A WA J E J T A K N A Z Y W A Ć.
- Wiesz, kto to? -Gdybym nie była mordercą, byłabym aktorką. Nie trudno było mi się wcielić w rolę gliniarza z kryminalnej. Musiałyśmy się dowiedzieć, kto to. Grainne popatrzyła na mnie błękitnymi, przeszywającymi oczami i wyciągnęła do mnie rączki. Wzięłam ją na ręce i uspokoiłam szeptaniem. Powoli przyzwyczajałam się, że mówi na mnie mama. Ale dziwne było, że nazywała też tak Airis. Jeśli jesteśmy obie mamami, to znaczy że jesteśmy partnerkami, ale jesteśmy siostrami, więc... Bosz, co za patologia.
- Jest z numeru prywatnego -odpowiedziała mi Airis. Objęła się ramionami i spuściła głowę. Co chwila ocierała łzy, ale one nadal płynęły.
- Przykro mi z powodu twojego kota -powiedziałam cicho.
- On niczym nie zawinił -wyszeptała.
- Ta osoba, nie wiemy, czy to kobieta czy mężczyzna, zdemolowała ci mieszkanie i nie miała skrupułów, by pozbawić życia. Wiesz kto mógłby ciebie tak nienawidzić z powodu twojego pochodzenia?
- Każdy człowiek. Oni nas nienawidzą.
Podeszła do okna i wpatrzyła się w bezchmurną noc.
- Jeśli nas nienawidzą, to nienawidzą tez mnie. Skądś ta osoba znała twój adres. I wiedziała od twoim kocie, choć w sumie... mogła to zrobić w afekcie za próbę przegonienia przez niego włamywacza.
- Co ja teraz zrobię? -zapytała. Szklane oczy pytająco na mnie spojrzały.
- Zaopiekujesz się Grainne. Ona połyka książki. Przeczytała Świat Zofii. Czuję się zmiażdżona przez 4-latkę w podkolanówkach.
- A ty?
- Ja pójdę na miejsce przestępstwa. Choć możesz też zadzwonić po Joe'go.
<cd. Airis>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz