- Co się stało? -zapytałam, kończąc wiązać lniany bandaż. Zasłoniłam zranione miejsce ciemnym rękawem swetra i uniosłam pytająco brwi.
- Uderzyłam się w głowę -odpowiedziała. Siadając na kanapie.
- Widzę -mruknęłam pod nosem.- Przynieść ci aspirynę?
- Nie. Ale mam dla ciebie wiadomość.
- Tak?
Podjechałam wózkiem inwalidzkim do blatu stołu i wzięłam z niego mój biały notes. W moich rękach wyglądał śmiesznie. Gotka (Osobiście uważałam, że ubieranie się na czarno nie oznajmia wszystkim, że jesteś goth. Ja nie czułam się nią ani trochę.)
- Pamiętam już wszystko.
Zatrzymałam się w pół ruchu.
***
- Elena! Elena! -krzyknął do mnie Barry, wymachując trzymaną w ręce czerwoną kopertą. Rzuciłam mu zaciekawione spojrzenie. Dawno się tak nie cieszył.
- Słucham?
- Dostaliśmy zaproszenie na ślub Orlanda i Carol!
Jego uśmiech był rozbrajający. Cieszył się, jak dziecko co dostało chcianą kolejkę na Gwiazdkę. Udałam, że się cieszę. Nigdy nie lubiłam tego typu imprez. Gdyby zupa była tak gorąca jak wino, a wino tak stare jak kurczak, a kurczak tak tłusty jak panna młoda, byłoby to nadzwyczajne wesele. A tak trzeba było z grzeczności zjeść rozwodniony rosół. Cieszę się, że nie przejmuję się zdaniem innych.
- Super.
- Co się dzieje? -zapytała Is, wchodząc do pokoju. Chyba dopiero wstała.
- Mamy zaproszenie na wesele u kuzyna Barry'ego. Chcesz pójść? -spytałam.
- Nie jestem zaproszona.
- Możesz pójść, jako osoba towarzysząca.
<cd. Isabelle>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz