Zanim jednak dotarłem do dziewczyn, Merry zdążyła uciec, a Luzia odchodziła powolnym krokiem w kierunku domu. Byłem w rozterce. Iść za pokrzywdzoną, która z pewnością potrzebowała wsparcia, czy ochrzanić siostrę? Rozsądek podpowiadał mi to pierwsze, jednak targały mną bardzo nieprzyjemne emocje skierowane wobec Lu i stwierdziłem, że najpierw dam im upust. Zanim się zbliżyłem do tej cholernej siostrzyczki, rzuciłem na siebie zaklęcie ochronne, żeby mnie czasami cwaniara nie zwaliła od razu z nóg i nie uciekła. Jesteśmy bliźniakami, ale dzieli nas prawie wszystko, a łączy chyba jedynie data urodzenia i geny. Chociaż nawet z wyglądu nie przypominamy bliźniąt, a zwykłe rodzeństwo. Dlatego też mało kto o tym fakcie wie. Mimo, że Luiza jest potężniejszą Czarownicą niż ja, to ja zawsze pozostaje facetem, a więc mam i trochę więcej siły od niej. Dogoniłem ją szybko i przyparłem do drzewa. Czułem, jak jej zaklęcia obijają się o moją magiczną tarczę.
- Widzę, że nawet potrafisz rzucać zaklęcie i niczego przy okazji nie schrzanić. Aaa, no tak bo tchórz to zawsze potrafi zadbać o swój tyłek. - Prychnęła z pogardą.
-Ty! Coś ty zrobiła Merry?! Miałaś ją uczyć, a nie dokuczać! - Ścisnąłem mocno jej nadgarstki.
-Au... Amadeuszu to trochę boli...- Przewróciła oczyma do góry.
-W dupie mam czy coś cię boli, czy nie! Masz przeprosić Merry! - Wydarłem się na nią.
-Jakie ostre słowa. - Wyswobodziła się z mojego uścisku i zwróciła do mnie plecami. - Najpierw zastanów się przez kogo została zmuszona do zostania moją uczennicą. Dopiero później wypowiadaj się na ten temat. Nieudaczniku.
-Twierdzisz, że to przez to, że jestem za słaby? - Mój głos stracił na sile. Lu miała rację. Gdybym był silniejszy, to ja bym mógł dalej uczyć Merry i nic by takiego nie zaszło.
-Oczywiście. Przegryw. - Obróciła głowę w moją stronę i spojrzała mi prosto w oczy. Przeszył mnie dreszcz. - Wynoś się stąd i nie wracaj. Nie jesteś tu potrzebny i nikt ci tu nie pomoże, ani tobie, ani twojej psiapsiółce. Nigdy nie miałam cię za brata.
Te słowa wstrząsnęły mną. Wiedziałem, że Luzia jest podła, ale żeby mówić mi takie rzeczy? Obróciłem się na pięcie i ruszyłem do pokoju, w którym spała Merry.
-Udawaj głuchego! Dziwię się, że matka cię w ogóle przyjęła! Takiego śmiecia, jak ty! - Usłyszałem jedynie odgłos tego co mówiła jeszcze moja siostra. Albo całkiem obca osoba. Sam już nie wiem. Zapukałem cicho do drzwi. Nikt nic nie odpowiadał, więc ostrożnie wszedłem.
-Merry, to ja... - Rozejrzałem się po ciemnym pokoju. Żaluzje były zasłonięte, a pod prześcieradłem trzęsła się jakaś niewielka postać. Odgarnąłem delikatnie pokrycie i ujrzałem zapłakaną twarz dziewczyny, która była cała podrapana i posiniaczona. Poza tym miała na sobie tylko... bieliznę.
-Ehem... Merry uspokój się, trzeba cię opatrzyć... Zaprowadzę cię do mamy, ale najpierw musisz dojść do siebie. - Odwróciłem się do niej plecami, by jej nie krępować, ale bardziej chyba po to, by ukryć swoje rumieńce.
-Nie chcę nigdzie iść... - Dziewczyna cichutko zachlipała.
-No dobrze, więc pomogę ci sam z tymi ranami, ale proszę cię przestań płakać. Podjąłem pewną decyzję i nie będziesz musiała już uczyć się od mojej siostry.- Westchnąłem. To może być ciężkie, ale dam radę.
-O co chodzi? - Merry się odrobinę uspokoiła i spojrzała na mnie jeszcze mokrymi od płaczu oczami.
- Zostawimy tutaj Sarę pod opieką mojej matki, a my udamy się na trening w góry, gdzie moja rodzina ma małą chatkę. Tam ja stanę się silniejszy, a kiedy tylko to osiągnę natychmiast zabiorę się za naukę ciebie. W sumie będziemy mogli uczyć się razem. Będzie szybciej. - Uśmiechnąłem się smutno. - Co ty na to?
[Merry?
Nic się nie stało. Ja teraz tak szybko odpisuję, bo akurat chora jestem, ale tak to nie mam też za dużo czasu :) ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz