Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

7 listopada 2016

Od Walentego

Zamiatałem ogromne pomieszczenie. I to naprawdę. OGROMNE.
Nie miałem nawet do końca pojęcia czemu to robię. Mógłbym rzucić miotłę w kąt i wyjść, ale poczucie obowiązku mi na to nie pozwalało. Mogłem udawać, że pracuje, ale porzucanie zajęcia w trakcie byłoby nie w porządku, zwłaszcza, że nie robiłem tego z własnej woli.
- Kochanie, wierzymy, że umiesz to zrobić - słowa matki nadal odbijały się echem po mojej pustej głowie - ...wierzymy, że masz tyle sił, aby wykonać bezkolizyjnie chociaż to jedno zajęcie.
- Zarób na swoje utrzymanie albo głoduj - ojciec wcale nie wstawił się za mną.
- Co.. - moje sprzeciwy były daremne - ..ale mamy tyle pieniędzy.. czemu osoba taka jak ja miałaby tutaj zamiatać?!
- Nie ważne jaką pracę wykonujesz, o ile jesteś w tym dobry i zarabiasz za to pieniądze - wychowanie moich rodziców mimo wszystko zapewne różniło się od tego podręcznikowego - ..żadna praca nie hańbi.
Tak więc wylądowałem tutaj, ze szczotą w rękach.
Moi rodzice robili naprawdę wszystko, aby nauczyć mnie czegokolwiek. Kilka lat temu zorientowali się, że zrobili ogromny błąd nie zmuszając mnie do ciężkiej pracy i systematyczności. Więc zaczęli desperacko przymuszać mnie do robienia czegokolwiek, a ja desperacko broniłem swojego idealnego, bezstresowego świata. Czasem mi się to udawało, a czasem nie. Niestety tego dnia przegrałem batalię.
Jak mówiłem: mógłbym rzucić to i odejść, moi rodzice odeszli dawno temu. Mimo to zamiatałem stale ten jeden kawałek podłogi, wydając dźwięki jakby mnie katowano i rzucając depresyjne spojrzenia każdemu przechodniowi. A to dlatego, że nie chciałem zawieść rodziców i siebie. Tak mniej więcej. Skoro już dostałem tę miotłę, to chyba umiem cokolwiek pozamiatać.. nie muszę robić tego porządnie. Ważne, że to robiłem.
Ale pomieszczenie było doprawdy ogromne. Znajdowałem się na parterze biurowca, który służył za kryjówkę (widoczną z każdego punktu w mieście) mafii, z którą moi rodzice współpracowali. Na środku stał ogromny filar, wokół którego biegła lada. Ludzie chodzili od drzwi do recepcji i na rozchodzili się na różne strony, robiąc przy tym duży bałagan.
- Czy nikt tutaj nie słyszał o wycieraczkach... - wyburczałem i oparłem się na moim narzędziu pracy. - Doprawdy. - nagle wielkie rozsuwane drzwi otwarły się po raz tysięczny tego dnia. Jednak tym razem zobaczyłem coś niesamowitego po raz pierwszy w życiu.
Zesztywniałem, a moje serce ścisnął nagły skurcz. Straciłem cały dech, i poczułem mrowienie w czole i policzkach. Istota, która weszła w tamtej chwili do mojego królestwa, była niczym cudowny sen. Wbiłem w nią spojrzenie, a ta odwróciła się w moją stronę. Znowu przeszedł mnie dreszcz, choć jej oczy skierowały się na mnie tylko na sekundę. Poczułem jakby ktoś wylał na mnie wrzątek.

<Beliathr?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz