- D-dostanie mi się..? - nie orientowałem się za bardzo co się dzieje. Położyła mi swoje śliczne, delikatne łapki na moich ramionach, a ja rozpłynąłem się w tym uścisku. W sumie nie miałem wątpliwości, że się rumienię. Czy ona aby nie przesadza z tą bliskością..
- Tak, dostanie ci się! - spojrzała na mnie intensywnie - Dostanie!
- Ale co mi się dostanie.. - w sumie odpowiedź była oczywista, dostać można całusa.. ale chyba nie do końca o to jej chodziło, wydawała się czymś zatroskana - ..przepraszam, mam wrażenie, że nie rozumiem sytuacji.. - spuściłem wzrok zawstydzony, a potem uniosłem go i spojrzałem na nią niewinnie - Czy mogłabyś mi to wytłumaczyć swoim pięknym głosem?
- Pfpfpfpfff - wydała z siebie nieludzki dźwięk przypominający zapluwanie się się - ..tu nie trzeba nic tłumaczyć, śledziłeś mnie wczoraj, prawda? - kiwnąłem głową delikatnie - Dlaczego?!
- Ehm... więc w tym rzecz.. - więc domyśliła się, że ją śledziłem.. co tu powiedzieć.. prawda może być dla niej jeszcze zbyt szokująca - Widzisz... to.. ściśle tajne. - nagle mój wyraz twarzy zmienił się: niewinne spojrzenie zmieniło się w zawadiacki uśmiech, dłoń szybkim ruchem poprawiła lśniące okulary, a następnie obie powędrowały do kieszeni płaszcza - Widzisz, kochana, jestem wysokiej rangi członkiem tej cudownej instytucji. - spojrzałem na nią z góry - I mówiąc szczerze nie śledziłem ciebie, a tego chłopca, który był z tobą, jak mu było na imię.... - zamyśliłem się.
- Orio? - spytała zbita z tropu.
- Tak, dokładnie - a więc na imię mu Orio... - ..ten mały pleb narozrabiał ostatnio, góra miała co do niego pewne wątpliwości.. - spojrzałem na nią groźnie - ..ale nie przekazuj mu tego dalej. Mówię ci to w zupełnym sekrecie. - patrzyła na mnie jak na jakiegoś ducha, a jednocześnie z jakimś.. triumfem? Podobało jej się to, że ktoś planował jakiś spisek wokół jej otoczenia? Może lubi dreszczowe sytuacje.. - I mówię to poważnie. Jestem tak silnie obdarzony, że gdybym chciał, każdy bez wyjątku w tym pomieszczeniu, byłby martwy zanim upłynęłaby choć jedna sekunda. Dosłownie. - spojrzałem na nią tajemniczo - Potrafię zatrzymywać czas.
- W sumie to coś dużo mówisz o tej ściśle tajnej sprawie jak na... - zaczęła z lekkim powątpiewaniem, ale ja jedynie się zaśmiałem.
- Doprawdy~? A cóż niby ci zdradziłem? - zamilknęła - Moja moc jest tak potężna, że mógłby wiedzieć o niej mój największy wróg, a i tak bym wygrał~! Co do Orio... skoro nie miałaś pojęcia, że góra może go za coś.. spacyfikować.. - znowu się uśmiechnąłem - ..chyba nie mówi ci za dużo o jego pracy.. być może nie ufa ci tak bardzo, jak myślałaś. Dam ci wskazówkę.. - uwolniłem się z jej cudownych ramion - ..trzymaj się z dala od ludzi z problemami, a sama będziesz miała ich mniej. Nie ma sensu kolegować się z przegrywem takim jak on.. - wskazałem na siebie - ..lepiej wybierać tych LEPSZYCH ludzi. - odwróciłem się na pięcie - Żegnaj, maleńka. Gdybyś miała jakiś problem, to wiedz, że gdy się zjawisz w tym budynku, ja będę cię wyczekiwał.. - ruszyłem do drzwi
I zniknąłem w nich tak szybko jak się da.
- O boże, o boże, o boże, o boże, o boże, o boże.. - puściłem się pędem przez korytarz z atakami dreszczy - co ja zrobię, co ja zrobię, co ja mam zrobić.. - przytuliłem się do ściany. - Na co mi to było?? Wysokiej rangi członek? Pfpfpfpffff... - nagle ktoś wyszedł z jakiegoś pomieszczenia z drzwiami na korytarz i zastał mnie łaszącego się do tynku, ale zaraz ogarnąłem się i udałem, że.. w sumie nie mam pojęcia co ja właściwie odpierdoliłem. Zacząłem chodzić o korytarzu i stukać w ściany po czym przykładać do nich uszy, a osoba tylko zmierzyła mnie lekko skołowanym wzrokiem i zniknęła z mojego pola widzenia tak szybko, jak to możliwe. Nie chciałem wiedzieć co sobie w tamtej chwili o mnie pomyślała..
Ale pewnie i tak było to lepsze niż to co odwaliłem przed moją ukochaną! Teraz ona myśli, że jestem jakimś super-mafiozą z układami i że węszę za jej kolegą, matko kochana, czemu ja mam taką bogatą wyobraźnię i długi jęzor... chociaż w sumie sytuacja być może nie była tak beznadziejna..?
Gdyby okazało się, że faktycznie Orio popadł w niełaskę, a ja zostałbym oddelegowany do jego śledzenia i byłbym jedyną osobą, od której zależał jego los - skoro teoretycznie jej na nim zależy, to może mógłbym tę zależność jakoś interesująco wykorzystać... ale tak nigdy się nie stanie! Jestem przegrywem nawet w oczach własnych rodziców, a co dopiero obecnej władzy.. jeszcze wczoraj nie nadawałem się według nikogo do wyższych celów, niż zamiatanie podłogi. Jakie mogłem mieć szanse na w ogóle zostanie elitarnym członkiem mafii, a co dopiero doprowadzenie do postępowania odnośnie tego pleba i otrzymanie tej sprawy? Zerowe.
- Już jestem martwy.. - skuliłem się w kącie i przycisnąłem twarz do kolan - ...tylko nie wiem jeszcze kto mnie zabije. - bardzo możliwe, że albo Orio albo moja kochana.. gdyby to była ona to możliwe, że nie miałbym nic przeciwko, ale z jego ręki nie chciałem żegnać się z życiem.
Usłyszałem szczęk zamka w drzwiach. Poderwałem się na równe nogi, oparłem się o parapet, splotłem ręce na piersi i udałem, że siedzę sobie widoki widoczne z parteru.. czyli w sumie.. no.. niewiele.
- Tak, tak, dziękuję.. - usłyszałem znajomy głos i po chwili na korytarzu zjawił się Orio, który chyba jeszcze z kimś kończył rozmowę - ..tak, tak, mówię przecież, że będę. - przewrócił oczami i zamknął drzwi szybko, zanim doleciały do niego kolejne słowa.
Uraczył mnie jedną sekundą obojętnego spojrzenia, a potem wpakował ręce w kieszenie i ruszył z jakąś teczką w ręku. W sumie.. interesujące. Cóż to mogło być? Coś ważnego? W mojej głowie nagle uformowało się milion planów na temat podrzucenia czegoś, kradzieży czy innych opcji, które mogłyby ustawić go w niekorzystnej sytuacji, ale nie miałem i tak za bardzo pola manewru. Poza tym moja moc wstrzymywała czas jedynie na 4 sekundy - być może wystarczająco, by śmignąć coś komuś z kieszeni, ale zdecydowanie za mało by odebrać mu niezauważenie teczkę, coś do niej włożyć bądź zabrać, a następnie odłożyć na miejsce. Za bardzo przegryw do tych spraw.. Jednak w dalszym ciągu..
Zmierzyłem go zabójczym i zawistnym spojrzeniem, ale wyraźnie miał to gdzieś, lub po prostu nawet tego nie odczuł. Skrzywiłem się, niezadowolony i zacząłem gorączkowo myśleć. Obecnie miałem w mózgu jedynie jeden obraz - ta piękna istota cudem zmieszczona w sukni ślubnej i w delikatnym obcasiku.. ciekawe, czy umiałaby na nich chodzić z tak dużą ilością kończyn. Był tylko jeden sposób, żeby się przekonać.
Wolno ruszyłem za nim, od niechcenia. Wyjąłem telefon i rzuciłem na niego okiem, by wyglądało to tak, jakbym na kogoś czekał i teraz skierował się do dużego holu w celach meetingowych. Nic, co powinno budzić podejrzenia.
Obaj weszliśmy do pomieszczenia. Moja ukochana foczka stała przy drzwiach jak zawsze, choć teraz wydawała się bardziej energiczna niż wcześniej. Sierść jej się napuszyła jak przestraszonemu kotu, gdy zobaczyła mnie i Orio razem w drzwiach. Posłała mu wytrzeszcz, a ten spojrzał na nią lekko zdumiony, odwrócił się za siebie, ale gdy spostrzegł tam tylko mnie odwrócił się, spojrzał na nią z lekkim niezrozumieniem i ruszył w kierunku rozsuwanych drzwi. Następnie jej oczy skierował się na mnie, a ja uśmiechnąłem się do niej i pokiwałem do niej wyraźnie rozbawiony.
- Miłego dnia. - rzuciłem i ruszyłem w stronę jednej z wind.
Idę strzelić sobie w łeb.
>Beliarth, jak tam twoja paranoja?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz