Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

8 listopada 2016

Od Beliarth c.d. Walentego

Orio zjawił się w samą porę. Jeszcze chwila, a wybiegłabym z tego biurowca przy okazji tratując nieco ludzi. Nerwica, paranoja czy jak to tam nazwiesz. Zbyt dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że mam z tym problemy. Brr…
- Już po sprawie możemy wracać do dom... Cóż, kto tym razem wydał Ci się podejrzany?
- Mówię ci, pod tą twarzą życiowego przegrywa może kryć się jakiś płatny zabójca, terrorysta, kto wie jeszcze co!... Już pomijam jego debilne zachowanie -  zerknęłam na zamiatacza, który szybko odwrócił wzrok jakby nic się nie stało.
- Na moje oko po prostu zamiatanie podłogi to jedyna robota jaką mógł sobie znaleźć, a i w tym średnio się sprawdza, więc raczej kiepski byłby z niego, jak to ujęłaś, płatny zabójca, terrorysta, kto wie jeszcze co.
„Tacy zazwyczaj są najgorsi! Wyglądają niewinnie, a potem bum! Dostajesz nożem w plecy. Dosłownie i w przenośni.” Powstrzymałam się od dalszej dyskusji, gdyż znowu skończyłoby się tym, że Orio groziłby mi wyrzuceniem z domu i odesłał mnie do psychiatry.
- Dobra, wracajmy już do domu, bo jeszcze popadniesz w większą paranoję.
- Ja? W większą paranoję?! Wypraszam sobie! – starałam się udać wielce oburzoną - TO jest granica mojej paranoi!
Po chwili zdałam sobie sprawę jak bardzo siebie samą obrażam. Chyba jednak przyda się krótki telefon do psychiatry… A ten zamiatacz znowu się lampił jak na słup soli. Tym lepszy powód aby stąd jak najszybciej znikać.
~
Już prawie w ciepłym domku bez obcych i niebezpiecznych ludzi. Jak zawsze szłam za Orio jak pies za właścicielem. Nie ukrywam, trochę mi to ubliża, ale ostatnim razem gdy to ja szłam przodem skończyło się na tym, że wpadłam w panikę, gdyż myślałam, że zgubiłam przyjaciela… On oczywiście stał tuż za mną i tylko się śmiał. Jak miło.
Oczywiście całą drogę powrotną towarzyszyło mi uczucie, że ktoś nas śledzi. Z początku myślałam, że pojawiające się i znikające dźwięki kroków są tylko wytworem mojej wyobraźni albo ktoś w okolicy trzepie dywany... Ale nie. Ktoś musiał tu być. Kamyczki od tak nie są przecież kopane na ulicę. A jednak, za każdym razem kiedy się odwracałam nikogo za mną nie było. Na pewno sprytnie się ta osoba ukrywała!

<Walenty wcale nie stalkerze?>
Nie ma to jak opo pisane na kolanie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz