- Zadziwiająca odwaga jak na tak młody wiek. - odpowiedziałam niepewnie po chwili zastanowienia.
Kształt, który wyłaniał się zza konarów nie był mi obcy.
Nagle otoczenie spowiło się purpurową mgłą. Wiedziałam co to oznacza,
dlatego oparłam się o najbliższy konar, nie zwracając uwagi na
oddalający się ode mnie głos mojej nowej towarzyszki.
Wizja. Czasami Bogowie zsyłali je na mnie, kiedy runy, które czytałam
nie były przejrzyste. Właśnie tam widziałam już tę ruderę. Mój umysł
cofnął się do obrazu ukazanego niegdyś przez Pradawnych. Moja dusza
odpłynęła daleko od świata rzeczywistego, przetapiając się delikatnie
przez granicę snu. Subtelnie, unosząc się nad świeżym runem, dopłynęłam
do baraku, którego drzwi były otwarte. Przekroczyłam próg, a mym pięknym
oczom okazał się obraz ich niegodny.
Burgundowa krew spowijała kamienie usłane ciałami. Zgnilizna rozkładu
uderzyła moje nozdrza, jednak mimo to płynęłam dalej, ku górze. Na
schodach roiło się od larw, much i innego robactwa, przybyłego tu na
nieświeżą nieco ucztę.
Wśród truchła nie było jednak brata Yassel. Twarze trupów już dawno
przekroczyły, co prawda, stan umożliwiający rozpoznanie, ja jednak
miałam Przeczucie, a jak dotąd intuicja nigdy jeszcze mnie nie zawiodła.
Wtem, na stosie ciał ułożonych, jak zdawało mi się, w dotychczasowej
sypialni uprzedniego mieszkańca rudery, dostrzegłam, połyskujący w
świetle promieni popołudniowego słońca, przedmiot. Kiedy jednak
zbliżyłam do niego swoją przezroczystą dłoń, siła, która mnie tu
przyciągnęła, poczęła działać w przeciwnym kierunku i tak, sekundę potem
znalazłam się pod drzewem, o które, całe wieki temu się opierałam.
- Nie możesz tam iść Yassel! - wydyszałam, próbując uspokoić
przyspieszony oddech. - Nie pozwolę Ci. - stanowczo
spojrzałam w jej przestraszone oczy.
<Yassel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz