Spojrzałem zaskoczony na słoik, który mi podał. Na serio..? Wyrzuca mnie z domu..?
- Mam sobie iść..? - spytałem chrypiąc, bo jakoś zaschło mi w gardle.
- No pewnie chcesz wrócić do tej swojej cycatej.. - mruknął - Więc oddaję rybę.
A on znowu o tym samym. Jeszcze nic nie dotarło do niego..? No dobra, trzeba będzie to rozegrać inaczej. Wstałem, odłożyłem Kryśkę na stolik i odwróciłem się do Williama.
- Williamie. - położyłem mu dłonie na ramionach - Ja nie mam żadnej "cycatej". Mówiłem ci: to w kawiarni to był wypadek, nic więcej. Musisz mi uwierzyć.. - nachyliłem się i pocałowałem go.
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz