Westchnąłem i przewróciłem oczami.
- Może i nie zagraża mieszkańcom watahy.. - zabrałem mu mój kosmyk -..ale zagraża mieszkańcom miasta. Nie sądzisz, że miło by było, gdybyśmy ruszyli dupy i coś zrobili? Poza tym: czy to nie jest na tyle interesująca sprawa, że grzechem karygodnym byłoby to zignorować?
- No może.. - westchnął -..czyli zasuwamy do miasta, łapiemy tego świra i po kłopocie?
- Mam nadzieję, że to nie będzie takie łatwe.. - zaśmiałem się - ..bo nie byłoby żadnej frajdy. No dobra Williamie: ruszamy tam!
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz