Byłem zadowolony, że już wszystko z nami dobrze. Korzystny okazał się fakt, że nigdy z własnej inicjatywy go nie pocałowałem. Opłacało się czekać na ten odpowiedni moment.
Poszliśmy się razem kąpać, a potem wskoczyliśmy razem pod kołdrę. Willuś tak podejrzanie się miział mi do boku, ale ja tylko uśmiechnąłem się lekko i dalej leżałem jak kłoda; niech sobie nie myśli, że jestem taki łatwy. Musi się gówniarz trochę postarać :P
Rano wstałem i przeciągnąłem się wydając rozmaite, piszczące odgłosy jakie zwykle wydaje się przy tej właśnie czynności. Sennie rozejrzałem się po pomieszczeniu i odkryłem, że William nadal jeszcze słodko śpi. Wyglądał nawet słodko.. jak spał i milczał. Poza tym... słodko? Naprawdę ten gość zaczyna ryć mi psychikę..
Wstałem, ubrałem się i nakarmiłem Kryśkę. Jako, że jestem rannym ptaszkiem i wykonuję codzienne czynności dość szybko, okazało się, że zegar w przedpokoju wybił dopiero piątą rano. Westchnąłem i postanowiłem zrobić Willowi niespodziankę, ot tak, bo nie miałem co robić. Ubrałem się w mój czarny płaszcz i szalik w ciemne pasy i wyszedłem na zewnątrz. Tam piździło już od rana, bo aż mnie dreszcz przeszedł gdy tylko mój nos znalazł się za progiem. Myślałem czy nie zrezygnować ze swojej wyprawy ale odetchnąłem głęboko, trochę po dygotałem i w końcu puściłem się biegiem do mojego domu. Stamtąd wyciągnąłem sanki (nie, nie jestem dziecinny.. po prostu sanki są zajebiste xD) i zawlokłem na górkę, którą trzeba przebyć aby dojść do Miasta. Siadłem na drewno i zacząłem zjeżdżać. W ten sposób pokonałem ten dystans jakieś dwa razy szybciej niż normalnie, gdybym szedł w zaspach. Podjechałem moich chwalnym rydwanem pod drzwi jakiegoś sklepu i kupiłem ciepłe, świeże bułeczki. Był taki czas gdy mieszkałem sam i żywiłem się wyłącznie tymi bułeczkami i zawsze mi smakowało, byłem zdania, że Will też powinien ich spróbować. Potem jeszcze dodałem jakieś warzywa i zadowolony zacząłem iść w stronę domu. Wtem napatoczył się na mnie jakiś chłopiec rozdający gazety i wcisnął mi jakąś zanim zdążyłem zaprotestować. Odetchnąłem tylko i wzruszyłem ramionami; może jako porządny obywatel powinienem zacząć zajmować się sprawami Miasta?
Gdy wróciłem do domu mój chłopak, czy jak on się tam zowie, rozpalał ogień w kominku. Spojrzał zdziwiony na pakunki, które położyłem na stole i zaczął je przeszukiwać. Na szczęście bułeczki były jeszcze troszkę ciepłe. Po udanym śniadaniu zająłem miejsce w jakimś wygodnym fotelu i rozłożyłem gazetę. Od razu pierwszym nagłówkiem, który rzucił mi się w oczy był "Seryjny morderca znów atakuje!". Zdziwiłem się bardzo; od kiedy to w naszym miasteczku grasuje seryjny morderca? Chyba naprawdę jestem zacofany.
- Will.. - mruknąłem, a chłopak odwrócił wzrok znad zlewu - ..myślę, że powinieneś to zobaczyć..
<William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz